Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2011

wyzwanie to pisanie

Rozsiadłam się z brzuchem pełnym brukselki i z zamiarem.  Zamiar wycelowany jest w pewien projekt literacki. Jejciu jejciu, czy ja oby nie porywam sie na Mount Everest swych możliwości. Do tej pory listę wyzwań jakich się podejmuję wypełnia tzw proza, ale życia - oporządzić dom, o rodzinę zadbać i nie dać się zwariować w pracy. Teraz wyzwanie to złapanie weny, przywiązanie rzeczonej do biurka i dokarmianie. Czym ja karmić by nie odeszła? A wszystko zaczęło się kilka godzin temu od zaproszenia  Bebeluszek a.  W głowie powstał rwetes, a wrzaskliwe myśli obudziły uśpione ambicje, które, do licha;), nie chcą dać za wygraną!  Do sedna. Otóż po prawej stronie ekranu dostrzec możecie zielony baner -blogerzy piszą książki - w który należy kliknąć, by się zapoznać ze szczegółami i dać się uwieść, do czego gorąco zachęcam.  Blogowa galaktyka, którą zdążyłam przyłączyć w ramy własnego mikrokosmosu zna się na pisaniu, oj tak :) Wielu z was to utalentowane gwiazdy, które świecą przykładem, ja

ho ho ho !

życzą WSZYSTKIM mieszkańcy skrzypiących traw:)

z górki

Rysujemy i ozdabiamy świąteczne karteczki i takie tam. Igorku narysuj coś, może choinkę? Rysuje. Narysował, zerkam z boku. A co to? Przygladam się zestawowi koślawych trójkątów w chaszczach kresek. To jest choinka, pada odpowiedź. Może byś tak bombek domalował, masz pisak żółty, o!, a tu czerwony, spróbuj. Nie, nie, to jest choinka wiedźmowa! Nie takie święta straszne jak je malują ;) W tym roku zapachnie u nas świerk srebrny, iglaczek na 1,50cm, lekko popielaty, kłujący niemiłosiernie, aż współczuję wiszącym aniołkom. Co do aromatu lasu, który ma rozpylić, nachodzą mnie wątpliwości, gdyż podczas transportu samochodem zapach przypominał raczej coś innego, swojskiego i ze wsi. Okaże się, czy natura spłata figla, ewentualnie będą święta w stylu country;) W pracy szał ciał. Czekać  tylko, aż kolejka do kas poleci jak kostki domina. Duszno i zastanawiam się czym oddycham, bo powietrzem to nie jest, jeśli już to pył ....może gwiezdny?  Tą sytuację romantyczną urozmaicam krótkimi poga

stara dobra Barbie

Apropo's stanu wojennego w audycji 'Tranzytem do niebytu' w radiu Roxy, Nosowska przeczytała wspominkowego maila od słuchaczki...o Barbie...  (audycja o smaczkach i niestrawnościach PRL-u)  Dość dobrze pamiętam ten specyficzny, surowy klimat sklepów 'społem' i soczystość pewexowskich wnętrz. Moja śp babcia miała przyjaciółkę w NRF-ie, która słała czasem dolary, więc odbywaliśmy okresowe pielgrzymki do pewexu po snickersy i nutellę. Rarytasy! W naszej rodzinie miała miejsce 'łyżeczkowa' dystrybucja kremu orzechowego. Przydział zlizywaliśmy, bo szkoda było smarować takie delicje na chlebie.  Wracając do lalki chudej jak szczapa.  Teraz Barbie są tysiąca imion, kiedyś była BARBIE. Jedna, jedyna Barbie, długowłosa, marzenie każdej pulchnej i mniej pulchnej dziewczynki. Moja została zakupiona w Pewexie. Skromna i cudna barbie hawajska, w białym kostiumie kąpielowym i pareo w kolibry.  3,5 dolara, tyle kosztowała i miała grzebyk różowy. Wzięłam ten grzebyczek

człowieku nie irytuj się

Autobusy, tramwaje itp są po to by dobrać sobie z puli dnia dodatkową godzinę na 'dospanie', ale gdybym mogła dostać cudowny pierścień Arabelli, żeby tak przekręcić i znaleźć sie w dowolnym miejscu (niech będzie to praca) to dawajcie mi taką obrączkę, biorę z marszu. Dojazdy są moją zmorą, polskie zoo w środkach komunikacji budzi we mnie wściekłe zwierzę - czyli się upodabniam:/ Okres przedświąteczny jak co roku zjada mi czas, mam wrażenie, że go ubywa i ubywa. Kiedy nadejdą święta, znów będą za krótkie..ech, juz nie narzekam, grunt ze kupiłam sobie kawałek pysznego, wędzonego łososia;) Pozdrawiam wszystkich zaglądaczy (foto z netu)

kuball

Kuball jest nowatorską dyscypliną sportu domowego najwyższej kategorii - DACH ( Domestic Activity for Children). Zaraz po water-solo, który proza życia nazywa banalnie - myciem naczyń, jest najbardziej popularną dyscypliną kształtującą zręczność.  W skrócie rzecz polega na tym by kubistyczną budowlę, najlepiej z tworzywa polistyrenowego jednorazowego użytku, zmieść z powierzchni płaskich za jednym zamachem. Zamachu dokonujemy przedmiotem kulistym. Jak widać zasady są  proste, jak kąty do których zawodnik trafia.  Wszelkie prawa nie są zastrzeżone.

rób to, co potrafisz najlepiej czyli na tapczanie siedzi leń

Padłam ofiarą listopada, padłam na łóżko i rzadko się z niego zwlekam. Tak od trzech dni chyba. Stan ten niewzruszony odbija się kształtem na moich krągłościach, zaznaczając je grubą linią.  ilustracja poranka:  Miejsce braku akcji - łóżko, jedna ręka chrobocze w pudle z klockami w poszukiwaniu małych elementów, zęby służą za szczypce do rozrywania misternych acz nieudanych konstrukcji budowniczego Igora, reszta ciała nie działa i jest mi obca.  Wszystko takie niecodziennie duże - obfitość na talerzu, nadmiar wolnego czasu, pełny kieliszek wina. Wkradają się tez małe drobiny - wczorajsza godzina aeorobiku, spacer do sklepu...tia, a gdzie pozostałe naście godzin tzw. dnia? Cucę się herbatą z papką startego imbiru, natłuszczam wewnętrznie koktailem z avokado i gdyby nie spoglądające z katalogów szczupłe i zadbane panie byłabym w ósmym niebie, a tak poziom siódmy. Dwie godziny wczorajszego wieczoru przekazaliśmy na rzecz kina obyczajowego.  Spokojne tło udanego życia dwojga dojrz

no, koniec świata

Czasami do głowy przychodzą słowa, nieświadomie, w natłoku pierwszych skojarzeń. Zaczęłam  babrać się w swojej pseudofilozofii i nagle w potoku artykułowanych refleksji wymsknęła się - Minerwa. Nie wiedziałam co zacz, tzn. przeczuwałam, że taka postać istnieje w mitologii, ale skąd ta samolubna ochota, by nadać sobie jej imię. Ono pojawiło sie spontanicznie, a potem, kiedy sprawdziłam symbolikę...no właśnie, postanowiłam to napisać,  nic poza tym, bez wgłębiania się. Jestem sową, wiecie? Za dnia nie ogarniam, dopiero po zmroku widzę wyraźniej, dziób mi się nie zamyka;) Dzis widziałam straszny i zarazem piękny film. Najpiękniejszy thriller odkąd pamiętam, najbardziej malowniczy i urzekający dramat człowieka w obliczu rzeczy ostatecznych. Mówi się, że coś porusza w nas strunę, dokładnie tak było. Ten film obudził niespokojna nutę mojej wewnętrznej muzyki. W dzisiejszej rozmowie z L. (który w odróżnieniu ode mnie - Minerwy kazał nazywać sie LEO;) przyznałam się ze jestem bardzo za

dziękuję nie palę

Naprawdę uważam, że papierosy śmierdzą, ale te z videoklipu wyjątkowo nie ;)

na końcu języka

Wizyta u logopedy. Igor speszony obecnością pań, z których jedna ciągle zadaje pytania i każe mówić zupełnie bez związku - las, żaba, dryń, korzuszek. Dla dodania sobie animuszu udaje kota liżąc mnie po twarzy oraz głośno komentuje zachowanie pani doktor - Mamo, a dlaczego ona tak na mnie patrzy. Dlaczego ona chce, żebym to powiedział ... . Słowa pan i pani nie chcą mu przejść przez gardło i okazuje się, że to zupełnie naturalne. Zwroty - 'Pan' 'Pani' są anachronizmami. Spadkiem po okresie feudalnym, kiedy (pamiętamy z historii ;) panowały stosunki senior - wasal, pan i poddany. Teraz jesteśmy niby równi, ale forma językowa przetrwała.  Dzieci  nie są jeszcze przekabacone, to my (dorośli) nauczyliśmy się używać tych zwrotów w formie grzecznościowej. Czy Pan, Pani nie brzmią dziwacznie jakby się tak zastanowić?  - Proszę, oto Pana zakupy, o Panie ;)  W sumie każdy jest czyimś panem, każdy jest czyimś poddanym, świat  na dobrą sprawę się nie zmienia. Synek niech s

no to co że ze Szwecji

Znowu  dałam sie porwać halnemu marzeń, wywiało mnie nad przepastną Skandynawię. Wyobrażam sobie, jakby to było tam zamieszkać na dłużej, na zawsze?  Nie wiem czy wymyśliłam sobie sympatię doń, czy jest ona podszyta czymś głębszym np. spadkiem poprzednich wcieleń:) Zawsze pociągały mnie surowe klimaty i by zadość uczynić tej fantastycznej fascynacji zaczęłam sięgać po literaturę, o jak i ze Skandynawii.  Jednakowoż, proporcjonalnie do ilości przeczytanych książek, obraz w mojej wyobraźni nabiera innych kształtów, boginię Freyę zastępuje paskudny, groźny troll..  Obecnie wertuję "Polkę" Gretkowskiej. Autorka pisała ją (o ironio) w Szwecji przesiąknięta jej klimatem, często wyraźnie odcinając się od kultury, zniechęcając monotonią krajobrazu itp. Wchodzę na fora o Szwecji, a tam nagonka na żywność, chleb trocinowy w kosmicznej cenie i cukierki ślazowe idealne do plucia... a gdzie w tym wszystkim świeży pączek i nie przesolone masło? Nawet kryminały poczytnych autorów z pół

spotkanie z przeznaczeniem

Na blogach zaoceanicznych dynie w pajęczynach. Dużo koloru zachodzącego słońca  w strasznej scenerii pajęczych odnóg i postaci ukatrupiających wzrokiem. W naszych rodzimych granicach dziś łuny. Będzie jasno i szeptem pośród strzępiastych kulek chryzantem. Ciekawe doznania dla pasażerów samolotów, bo chyba widać z wysokości płomyki cmentarzy.  Szykowałam się do corocznych objazdów, ale ostatecznie się wstrzymałam. W tym roku zapaliłam sobie czerwone światełko stopu. L. pojechał na grób ojca.  Nie czuję się winna, od dawna kalendarz jest dla mnie umownym liczydłem.  Tłusty druk, że tego a tego dnia trzeba bardziej się postarać w danej dziedzinie, spływa po mnie. Każdy dzień jest dobry by dać laurkę, segregować śmieci, tudzież wysprzątać grobowe obejścia, ale rozumiem , że pewne schematy porządkują rzeczywistość, ułatwiają życie.  Nie czuję presji podtrzymywania tradycji, nawet mogłabym się obejść bez świąt.  Brr, brzmi przeraźliwie smutno, nieprawdziwie? Ja nie czuję się ogołocon

Nie daj się zwariować, albo wręcz przeciwnie, czyli przysposobienie do życia w społeczeństwie

baju baju bajka

Uzależnienie od komputera - trąbią o nim wszędzie, a szczególnie o dziecięcym. W naszym domu chyba wszyscy złapali bakcyla. Cóż, dopóki nas koegzystencja uszczęśliwia (w znaczeniu pokojowego porozumienia na wszelkich płaszczyznach) nie widzę problemu, nigdzie. Nieco mnie tylko męczy wydawanie przydługawych poleceń odnośnie pójścia spać, ale z tym bywa kłopotliwie niezależnie od oblegania stanowiska informatycznego. Staram się być wówczas super hiper mega asertywna. Zadziała - nie zadziała..e  tam.. Dzisiaj uciekłam się do wyobraźni, aczkolwiek nie za daleko pobiegłam. Może nie daję tego poznać na blogu, ale  wyobraźnię mam tak wybujałą, że czasem stwierdzam  - Jestem na niby  tia, granice się zacierają.... ..ale do sedna Jesteśmy globalną wioską zasilaną prądem. Bez prądu nie ma kopa do życia, nie ma działania. Niestety tak to funkcjonuje i najczęściej na wysokich obrotach. Ale relaks jest nieodzowny, bezruch musi być! Sprzęty muszą odpoczywać, dvd odsapnąć, monitorek schłodzić i

soul is heavy

Wiedzieliście, że Nigeria jest trzecią co do wielkości wytwórnią filmów fabularnych, zaraz po USA i Indiach? Ukartowało się nawet określenie Nollywood.  Wiedzieliście, że 1/5 mieszkańców Afryki zasiedla Nigerię, która liczy sobie 165 mln. obywateli ? Wiedzieliscie, że jest najwiekszym dostarczycielem ropy naftowej z czarnego lądu i że mimo niespożytych pokładów innych surowców mineralnych nadal pozostaje krajem biednym? Ja nie wiedziałam, aż do momentu kiedy zaczełam słuchać Nneki i wiedziona ciekawością, również czytać o jej ojczyźnie. Nneka jest spontaniczną i nie skażoną przemysłem rozrywkowym dziewczyną. Nie śpiewa o tym, że chce się poczuć wyjątkowo w jego ramionach, ani nie rusza tyłkiem w lateksowych szortach, zmieniajac makijaż co minutę. Owszem, jest kobietą i nic co kobiece nie jest jej obce, ale przede wszystkim jest mocno zakorzeniona w swojej kulturze, historii i to daje odczuć na pierwszym planie. Nneka uwrażliwia na los, który był, jest, jej udziałem i robi to z

buszująca w tratwie, czyli łowię żniwo na morzu bezsensu

Cóż.  Zapowiadam, nie będzie to ciekawy tekst, bo z dołu wyglądam i jestem mega uczepiona swojego EGO i się mu zamierzam oddać z resztą;). .  tytuł bez sensu  wszystko bez sensu ..ok...coś tam ma sens  ma cos dla Was sens? Jest taki ciekawy blog - plantacja farmazonów , jest też taki Wieeeelki żyjący farmazon, ( pewnie nieodosobniony;) - Ja.  Jestem oszustką, błaznem. Reprezentuję własny teatr oparty na paradoksie.  Farmazon ze szczyptą autorefleksji, która prawdopodobnie ocala resztki samoakceptacji.  Bo zdawać sobie sprawę, że jest sie niepoczytalnym i niezrozumiałym dla siebie to już coś.  Myślałam że jestem melancholikiem, okazuje sie jestem choleryczną flegmą. Nie ma we mnie żadnych znaczących myśli, tylko lęk. Koncept  na życie - brakujące ogniwo łańcucha. Ok, moje ego już sobie ulżyło, popisało sobie o sobie;) Zaczęło lać Jutro będę robić za nosiciela Będę wspinać się po regałach i układać cenną pożywkę dla moli Ja, A-mol książkowy Czytam teraz, kawałek

zostawiam się w spokoju

Szczęście nie zależy od miejsca, więc i w okolicach fiordów mogłabym kwaśnieć. Co mi z przeprowadzek, kiedy serce juz ma stałe łącze pod żebrami, tam mu raczej dobrze. Serce żyje we mnie, bije wszędzie. Czy głowa myśli inaczej w zależności od szerokości geograficznej?  No, I don't think so.  Nie ma co się ustawiać na mapie świata, nie ma co się nagłaśniać ostatnim krzykiem mody, nie ma co snuć planów, nie ma czego oczekiwać, nie ma czego rozpamiętywać, nie ma czego się bać.  zawisnąć w tej chwili tu i teraz   (źródło -internet)

kronika rodzinna

- Mamo, wiesz jak jest po angielsku chleb? - No jak? - help z ostatniej chwili: -Dzisiaj poczytasz mi o ziemi kulskiej! (na rozwiązanie nie od razu wpadłam ;)) a CZŁOWIEK OŚWIECONY wygląda tak hehe:))

....

Przemyśliwać czy już działać hmm.. To prawie jak nie być albo być i to w nieprzypadkowej kolejności. Gdyby tak jeszcze działanie było natchnione, pełne optymizmu, wiary, a nie kryjace się w cieniu wątpliwości ..ech... Jestem świezo poinformowana i w lekkim szoku stąd niepewność. Ale ja wiem co należy.  Muszę wyjść w samo południe, żeby słońce padało na sam czubek, a ciało nie rzucało ciemnych plam. To będzie epokowe wyjście z cienia;) Hope so... Rzuciliśmy  monetą i wyszła reszka, co było przypisane do zdania - Zmieniam pracę.  Mam nadzieje na DOBRE! Rzut monetą to tylko igraszka, wszystko rozgrywa się oczywiście podskórnie. Jeszcze tylko 3 miesiące istnienia tego miejsca, gdzie blisko od 7 lat się krzątam, a potem wjeżdżają buldożery i ....koniec pewnej epoki. Przenosiny maja być w inne miejsce, ale ja ..właśnie....jeszcze odrobinę się zastanawiam, czy skorzystać , załapać się , zaklepać jakąś ciągłość, czy otwierać sie na coś nowego? Po co te pytajniki, a kysz... Tak na NO

A Wam jak minęły wakacje?

oswajanie ducha

Wprowadziwszy się  w nieco odmienny stan świadomości zaczęłam sobie dumać o tejże. Od razu nasunął się wers pewnej regułki....ś wiadomy praw i obowiązków. Przetransponuję to na żywot niekoniecznie sparowany, bo nawet pojedynczo żyjący człowiek powinien być przekonany o tym co mu wolno, a czego nie. Słucham, widzę, czytam jak nami wstrząsają życiowe konwulsje, pasma porażek przeplatają się z pasmami cudownym chwil. Każdy chce uciec od tych mącących w głowie kłopotków, problemów, utrapień a ciągle do nich powraca, lub one do niego, jak na złość.  Niektórzy zaś nie napotykają na żadne przeciwności, wręcz przeciwnie są odprężeni, fajnie im w życiu, lubią co mają i mają się dobrze. Dlaczego jednym przytrafia się więcej, a innym mniej, tego i tamtego?  Mam za sobą kilka książek traktujących o tzw. rozwoju duchowym i w każdej z nich miedzy wierszami albo w wierszach można się dowiedzieć o jednym - prawie przyciągania, które tłumaczymy najprościej jak się da - Co zasiejesz to zbierzesz.

scenka

Niekoniecznie tak to wygląda co wieczór, ale domyślacie się scenariusza? Bez walki nie oddam ;D  Najczęściej wynajduję zajęcia zamienne...oczywiście nie dla siebie  Na przykład ćwiczenia ze szlaczkiem. To na pewno stymuluje którąś tam z półkul ;)  Uwielbiam szlaczki i labirynty Igora. Czasem tak się zakręci, że mam ochotę oprawić i zawiesić. Nic nie wychodzi mu tak dobrze, a to dlatego, ze nic innego nie rysuje ;) Olśniło mnie.  Ja mam zwyczajnie cudowne dziecko, bez żadnych pretensji do rodzica, bez wyrywania sobie stołka i myszki.  Inna sprawa, że mama nie powinna tyle googlować ;))

rewind

Wczoraj robiłam dobrą minę do złej gry.  Dzisiaj zrobię dobrą minę do dobrej muzyki. Moje ostatnie odkrycie: To trójka rodzeństwa z Londynu - Kitty, Daisy i Lewis  Grają i śpiewają w stylu retro.  Muzycznie mieszają rockabilly, swing ,country bluesa,  wplatają nieco trąbki w stylu ska.  Całość przypomina mi klimat gangsterskich filmów Tarantino, zadymione kluby lat 50-tych , a kiedy indziej dziki dziki zachód lub farmę starego Donalda ;) Naprawdę fajnie się tego słucha, się przy tym rusza i się ogląda. Ten videoklip jest rewelacyjny. Uwsteczniło się rodzeństwo, ale jak pomysłowo!!:))

merde

Ludzie są rózni, jak różne są okładki zeszytów. Dzisiaj był u mnie jeden gość, co przewracał oczami jak betoniara, bo mu się nie podobało to i owo. Niechcący-chcący przewróciłam też oczami, co było aktem nasladowczym.  Chyba.  Ot tak po prostu papugowałam , zdarza się. Miało być niewidocznie, okazało się nazbyt. - Czemu pani stroi takie miny? - stara się mnie   zabić wzrokiem - Wcale nie stroję  - odparowuję.  - Dlaczego tak pani robi oczami? -Mucha mi wpadła    Tchórzostwo?  Chciałam powiedzieć oczywiście coś innego poczynając od słów "słuchaj  bucu jeden...", ale tylko tak sobie pomyślałam i prędziutko się zreflektowałam. Z takimi się nie dyskutuje! Wszak w pracy pracuję pracowicie, kiultiurę krzewić muszę, zęby wietrzyć i pretensji mieć mniej niż zero. Ale powiem wam, od niektórych to czuć na odległość.......'LEPSZOŚĆ"  Co ja się w ogóle będę...  Tak poza tym, jako przodowniczka z plemienia " Wielkich Manków" dostałam 40 zł kredytu od szefowe

Śmieci

Istnieją ogrody śmieci. Widziane z lotu ptaka, wygladają jak obrazy impresjonistów z ruchomymi, fluorescencyjnymi punkcikami - to ludzie. W najdalej na północ wysuniętym cyplu Rio de Janeiro,  prawie trzy tysięczna społeczność "catadores" ( zbieraczy) dzień w dzień brodzi w kolorowych hałdach odpadów wygrzebując to, co niekoniecznie śmieciem musi zostać, co zasługuje na drugie życie. Każdego dnia do Jardim Gramacho czyli do Ogrodu Gramacho przyjeżdżają dziesiątki ciężarówek wypluwając resztki z wszystkich gospodarsw RdJ, z najbiedniejszych faweli jak  i luksusowych villi . To największe wysypisko na świecie gdzie ludzie na co dzień również  mieszkają, czasem i po kilkadziesiąt lat. Można by przypuszczać że ta społeczność to poraniona grupa outsiderów, uciśnionych i sfrustrowanych, ale nie, nie wszyscy. Uwierzcie, na tym zatęchłym terenie bije niewyobrażalne źródło wzajemnej życzliwości, wsparcia i wrażliwości. Na tle brudu i beznadziei, najostrzej odbija się ludzki poten

śniadania czwartkowe

Mam wolne. Mam wielki wolny czwartek przed soba. Co ja pocznę z tym czwartkiem. O 14 odbiorę przedszkolaka z przedszkola i jasna sprawa jak sie potoczy do wieczora. Ale do 14??? Tak Serio.  Nie mam  z tym problemu, WCALE,  zaraz jadę na obchod lumpeksów;)  Mam problem z dwiema tortillami, które przepychaja się wzajemnie w żoładku i żadna nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Mam taki okres, że duzo JEM. Kazda z nas ma taki OKRES, prawda? Tortilla na śniadanie to zły pomysł, ale forma  w jakiej ja przyrzadzam  jest odkrywcza (dla mnie) i przepyszna i super prosta. otóż  Biorę placek i kładę na patelni (nie posmarowanej tłuszczem!) opruszonej wcześniej solą, potem na placek rozpłaszczam cienkie plastry żółtego sera i posypuję niezłym ziółkiem.  Może byc oregano, bazylia, co tam macie, co lubicie.  ja najczęściej posypuję słodką papryką albo wykręcam z młynka ognista przyprawę z chilli, cząbru, pieprzu i czosnku.  Piekło w gębie..mniam mniam.  Tortille sztywnieją pod wpływem

tytuł się nie narodził

Czytam o rodowodzie miasta Sosnowiec, w którym mieszkam już 6 lat, a z którym łączy mnie tyle co z ciotecznym kuzynem babci mojej prababci od strony dziadka.  Przesadzam, ale moje więzi z tym miastem są kruche jak ciasteczka Cóz, nie jestem przywiązana, nie czuję jakby to było moje miejsce na ziemi, gdzie kruszynę chleba podnoszę z ziemi przez uszanowanie, ale obudziła się we mnie chęć dokopania się do jego korzonków i zgłębienie historii . Dokopałam się do 1150 roku...ale nie o tym tak naprawdę chciałam. Chciałam o tym jak się przejęzyczyłam przy lekturze. Akurat czytałam o wizycie Jana Pawła II w Sosnowcu, ale zamiast przeczytać miejscem celebry, przeczytałam miejscem celebryty.  Zbulwersowana zaczęłam oskarżać autora o ignorancję. Co?! Jak mógł papieża nazwać celebrytą, buc jeden?!.  Zakręciłam się nieco, ale zdumiewający jest ten fakt, bo popatrzcie jakie wściekłe oczy robię przy słowie "celebryta". Pianę z ust toczę ;))  Kiedy spoglądam na te ciąże i nie ciąże gwiaz

szukajcie a znajdziecie?

Budzę komputer do życia, kubek z kawą stygnie...i co treraz?, taaaa, najpierw blogi. Czytam czytam, ale nagle zapala się lampka - stop. Teraz szukanie ciekawych ofert pracy. szukam. czy takie ciekawe? Ciekawa praco przyjdź do mnie! Gdzie jesteś ciekawa praco, odezwij się! Z tego co znajduję w necie, to jakoś nie specjalnie się nadaję, tudzież nie nadaję na sugerowanych falach kompetencji i wymagań. Nader często trzeba coś biegle, aktywnie, kreatywnie, ambitnie, odważnie, samodzielnie,analitycznie, organizacyjnie, dyspozycyjnie. Średnio znam te przymiotniki w praktyce, a kiedy spotykają się w jednym miejscu, co się często zdarza, tworzą obręcz zaciskającą się wokół szyi. Mam wrażenie, że praca szuka teraz super ludzi, nawet jeśli sama taką super nie jest.  Rzeczywistość mnie przerasta. Postanowiłam więc na przekór rzeczywistości słać CV w miejsca nie całkiem kompatybilne z moimi oczekiwaniami i umiejętnościami, licząc, że może gdzieś nie spotkają się z delete'm. Może gdzies z

z luźnych, tak zwanych przemyśleń.

Czy nie powinnam teraz tulić się do pleców mojego wybranka,  nucić mu kołysanki, a nie penetrować internet i zgłębiać wasze zapiski? Jakiś obłęd w ciapki.  Piszecie tak różnie, każdy inny i inaczej. Inność nad innościami i wszystko inność. Co jest naszym wspólnym mianownikiem - to że jesteśmy różni ?  Najgorsze, a może nie takie znowu złe, jest to, że uświadamiam sobie niekiedy  jak mało wiem, że mam wąskie zainteresowania i ciasnawy światopogląd, ale w  sumie takie porównania nie mają sensu. Cos jednak mam, coś tam sobą reprezentuję (mam nadzieje dobrego;) Czasem myślę, jaki sens ma opisywanie rzeczy prozaicznych, uczuć które pryskają jak mydlane bańki, myśli które odbijają się nagle jak pasikoniki i znikają na zawsze z moich oczu? Po co to? A mimo tej krótkiej refleksji, która umrze w mojej głowie pozostając jedynie zlepkim liter na blogu, mimo to, macam dalej klawiaturę, uderzam w czarne wypustki oddając zarys swojej rzeczywistości.  To chyba pobudza mój system nerwowy do jako

wolnoć tomku w swoim domku

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Szczególnie po dłuższym wyjeździe te słowa dojrzewają w ustach.  W domu możesz prawie wszystko, nie przychodzi mi do głowy czego nie wolno;)  Fajnie się pobujać po drogach, zobaczyć to i owo, wysiedzieć wieczory  w doborowym towarzystwie przy smugach dymu z ogniska, spirali antykomarowej i szumie drzew i wina pod kopułą ;p...ale  każdy, kto lubi swój dom wie, że nie ma jak powroty do własnej wanny w łazience, do łóżka w sypialni  i wyjątkowo  jakoś tak...do balkonu;) Wyszłam sobie wieczorkiem na balkon, wcisnęłam łokcie w balustradę musnąwszy uprzednio suszki w doniczkach i po cichutku zawyłam do księżyca....poezja;)) Do pełni szczęścia potrzeba po prostu powrotów ;) z serii  -'Pilica i okolica' (Kuleczko pożyczyłam sobie owcę jak widać, bez niej nie byłoby jak było ;)

na każdego przyjdzie pora...

...czyli URLOP!!!

las gada

powiem wam co jest fajne: Ubrać się cieplej, wziąć latarkę i wyjść wieczorem, kiedy już ciemna materia opada z kosmosu i żywego ducha nie widać jeno słychać i wyczuwać.. Spacerujesz skrajem lasu, dziecko śmiga tym światełkiem, zmieniając pozycje w czasie i przestrzeni z prędkością ponaddźwiekową i słyszysz nagle żabi skrzek  z naprzeciwka - " Nie świeci sie ludziom po oczach !!", a zaraz potem pieśń elfów - " O, to tylko mały krasnalek " . Potem wędrujesz dalej bezstresowo i dla odmiany robisz pietra potomstwu nawiązując do smoków zamieszkujących szeleszczący gąszcz, rzucasz hiperludzkie cienie, wchodzisz w świetliste kręgi wtajemniczenia. To wyjątkowy czas, z szeroko otwartymi źrenicami duszy kiedy przyjemnie się pobać, wejść na nieznane terytoria i uwolnić wyobraźnię.  Mogę napisać - było nas troje dzieci Niecodzienne wydarzenia są potrzebne, żeby dogrzebać się do nowych myśli i sądów, przeżuć parę spraw i wysscać z nich kwintesencję, pomyśleć o zakupie gr

qlturalne lenistwo

Sami w domu. Latorośl owija się wokół babci i cioci, 100 kilometrów od domu rodzinnego. Gdy nie ma dzieci w domu, rodziców tym bardziej;) Abstrahując od konieczności ciułania na emerytalne kieszonkowe,  w wolnych chwilach staramy się czerpać z zasobów kultury, która to rozkwita w związku z katowickim TAAK. TAAK! to regionalny projekt, który ruszył w ramach Krajowego Programu Kulturalnego Polskiej Prezydencji 2011. (nazwa jak tasiemiec) Jest w czym wybierać. Akcja trwa w całej Polsce, w jej ramach warsztaty, koncerty, pokazy z pogranicza fotografii, sztuki, designu, komiksu. Atrakcji multum.  29 lipca na Mariackiej nieźle zapowiadające się koncertowanie. Start o 20.00.  Kto się pojawi, być może nieświadomie spojrzy mi w twarz;) Bo ja będę obecna obowiązkowo. www.uwaganakulture.pl Pisałam o 'Rozstajach' i zawędrowałam na nie.  Naspacerowaliśmy się jak japońscy turyści, tylko raczej uliczkami mało uczęszczanymi. Z dala od krakowskiego rynku, którego oblicze zmienia