Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2020

droga donikąd?

 Jestem fanką popękanego bruku z grzywą traw, dziur w płocie, zarośniętych działek, opuszczonych siedzib. Miejsca gdzie człowiek machnął ręką i porzucił, stają się przyjaźnie dzikie i naturalne.  Znikam w chaszczach, ruinach, całej tej pozornej niedoskonałości i jednocześnie się tam odnajduję. To jak naturalne środowisko gdzie następuje bezbolesne utożsamienie, nie ma potrzeby dopasowania, równego pociągnięcia eyelinerem i udowadniania, że też potrafię.   Te miejsca prowadzą donikąd, a jednak odkrywają jakieś prawdy i uczą.   Mnie uświadamiają, że wolałabym się poddać biegowi rzeczy niż stanąć w szranki z życiem.  Trochę to jednak smutne...  Bo z  jednej strony można zainspirować się mocą i nieustępliwością natury, z drugiej stać się jej bezwolną ofiarą. Tylko jak bycie ofiarą sił natury wygląda z perspektywy, że jednak jesteśmy jej częścią? Piosenka Harlem River snuje się za mną co jakiś czas.  Sama rzeka snuje się przez Manhattan w NY, jest brudna, jej brzegi zapuszczone, a jednak Ke