Nie piszę ani tutaj, ani u siebie, co nie znaczy, że nie czytam :) strasznie lubię do Ciebie zaglądać i miewam nawet wewnętrznego focha, kiedy nie widzę żadnego nowego wpisu (wiem, bezczelna jestem :)) Też mnie dopadła jesienność i też jakaś taka nawet radosna - cieszmy się póki jest.
Izzz/kofeinowa
p.s.planuję nowego bloga, takiego, który będzie tylko mój. Nazwa jest, tylko chęć do pisania jakoś się zapodziała - muszę poszukać, wtedy się zgłoszę :* buziam!
Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko. Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie. Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie! Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...
Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos. Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...
faktycznie, nawet zdjęcia takie wiosenne:)
OdpowiedzUsuńtrzeba korzystać póki można bo zima zapowiada się mroźnie i ponoć szybko się zacznie..
Miłego!
I to jest moja ulubiona pora roku i jeszcze jak pięknie zilustrowana.
OdpowiedzUsuńpzdr
Cuuuudo! Aż się oddychać chce!
OdpowiedzUsuńNooooo, piękny spacer. Bardzo przyjemne widoki, że też człowiek musi robić coś poza spacerowaniem i podziwianiem widoków... ;)
OdpowiedzUsuńekhm...chyba znam te widoki?coś mi się majaczy...
OdpowiedzUsuńa ja wiosennie pozdrawiam- słońce grzeje, termometr szaleje (23 st. i wciąż idzie w górę!)
Cześć Madziu,
OdpowiedzUsuńNie piszę ani tutaj, ani u siebie, co nie znaczy, że nie czytam :) strasznie lubię do Ciebie zaglądać i miewam nawet wewnętrznego focha, kiedy nie widzę żadnego nowego wpisu (wiem, bezczelna jestem :)) Też mnie dopadła jesienność i też jakaś taka nawet radosna - cieszmy się póki jest.
Izzz/kofeinowa
p.s.planuję nowego bloga, takiego, który będzie tylko mój. Nazwa jest, tylko chęć do pisania jakoś się zapodziała - muszę poszukać, wtedy się zgłoszę :* buziam!
Zachwyciłam się naprawdę! :)
OdpowiedzUsuń