W mojej rodzinie nastepują momenty przełomowe...małe i większe przejścia w nowe stany świadomości.
Moja mama przeszła na wcześniejszą emeryturę. Ta opcja okazała się jedynie słuszna w obliczu zaistniałej , kiepskiej sytuacji firmy. Warunki przejścia są korzystne więc należało załapać za koło ratunkowe z dodatkowym pakietem podręcznych boi, które myślę, utrzymają naszą rodzinę na powierzchni.
Tak się w Polsce chrzani, że głowa boli. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy i nie zaprzątałam myślami, co będę jadła w wieku 60 lat i czy będę miała za co to jedzenie kupić. Im człowiek starszy, tym bardziej do niego dociera kondycja kraju w którym zyje. Czy aby nie przeprowadzic sie gdzieś indziej.... do Szwecji...
Po głowie chodzą mi takie drastyczne myśli. Drastyczne, bo jestem przywiązana do tej polskiej budy jak wierne psisko.
Moja najsłodsza krew, najczystsza odmiana A rh + (po tatusiu i mamusi ;) została wciągnieta w poczet krasnali.
Igor stał sie pełnoprawnym przedszkolakiem, ma na to papiery;)
Piątkowym rankiem uczestniczyłam w pasowaniu na przedszkolaków.
Jejciu, ile zapłakanych buzi, rączek wyrywających sie do mam i babć. Dla takich smyków to dopiero przeżycie, wszystkie oczy skierowane na roztrzęsione ciałka, które nie wiedzą co ze soba począć.
Igorek, był jakby poza kontekstem, w jego głowie rozgrywał sie inny scenariusz, nie bardzo wiedział w czym uczestniczy i po co, zreszta jak większość.
Jednak w przeciwieństwie do większości trzymał się 'sucho', nie uronił łezki.
Kukałam na niego z oddali, podglądałam jak sie zachowuje i widziałam zamyślonego brzdąca, który próbuje strącić głową błękitną czapkę.
Poddawał się bez entuzjazmu całej ceremoni, w końcu kiedy mnie dostrzegł przyczajoną z aparatem, coś w niego weszło, jakby wielki owsik;) Rozbrykał się i pokraśniał, poczuł pewnie. Ha!
Ciekawi mnie co siedzi w tej małej główce i cieszy, że jednak ta główka potrafi się odnaleźć w nowej sytuacji i nie ulega zbiorowej histerii;)
Życie to ciągłe otwieranie nowych furtek, przebijanie murów, przechylanie symbolicznych kielichów. Ja zdaje sie utknełam w jakiejś głuchej i ciemnej szczelinie. Nie wiem co jest grane, jaka to melodia, nie widzę nic poza tym zakamarkiem....
Kurcze, ja nawet nie wiem jaka zmiana powinna nastąpić i czy musi. Czy ja powinnam zmiany wprowadzać, czy one przyjdą same?
Poddaje się jak patyk rwącej rzece. Co ma być to będzie, jakkolwiek prostacko by to zabrzmiało.
Moja mama przeszła na wcześniejszą emeryturę. Ta opcja okazała się jedynie słuszna w obliczu zaistniałej , kiepskiej sytuacji firmy. Warunki przejścia są korzystne więc należało załapać za koło ratunkowe z dodatkowym pakietem podręcznych boi, które myślę, utrzymają naszą rodzinę na powierzchni.
Tak się w Polsce chrzani, że głowa boli. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy i nie zaprzątałam myślami, co będę jadła w wieku 60 lat i czy będę miała za co to jedzenie kupić. Im człowiek starszy, tym bardziej do niego dociera kondycja kraju w którym zyje. Czy aby nie przeprowadzic sie gdzieś indziej.... do Szwecji...
Po głowie chodzą mi takie drastyczne myśli. Drastyczne, bo jestem przywiązana do tej polskiej budy jak wierne psisko.
Moja najsłodsza krew, najczystsza odmiana A rh + (po tatusiu i mamusi ;) została wciągnieta w poczet krasnali.
Igor stał sie pełnoprawnym przedszkolakiem, ma na to papiery;)
Piątkowym rankiem uczestniczyłam w pasowaniu na przedszkolaków.
Jejciu, ile zapłakanych buzi, rączek wyrywających sie do mam i babć. Dla takich smyków to dopiero przeżycie, wszystkie oczy skierowane na roztrzęsione ciałka, które nie wiedzą co ze soba począć.
Igorek, był jakby poza kontekstem, w jego głowie rozgrywał sie inny scenariusz, nie bardzo wiedział w czym uczestniczy i po co, zreszta jak większość.
Jednak w przeciwieństwie do większości trzymał się 'sucho', nie uronił łezki.
Kukałam na niego z oddali, podglądałam jak sie zachowuje i widziałam zamyślonego brzdąca, który próbuje strącić głową błękitną czapkę.
Poddawał się bez entuzjazmu całej ceremoni, w końcu kiedy mnie dostrzegł przyczajoną z aparatem, coś w niego weszło, jakby wielki owsik;) Rozbrykał się i pokraśniał, poczuł pewnie. Ha!
Ciekawi mnie co siedzi w tej małej główce i cieszy, że jednak ta główka potrafi się odnaleźć w nowej sytuacji i nie ulega zbiorowej histerii;)
Życie to ciągłe otwieranie nowych furtek, przebijanie murów, przechylanie symbolicznych kielichów. Ja zdaje sie utknełam w jakiejś głuchej i ciemnej szczelinie. Nie wiem co jest grane, jaka to melodia, nie widzę nic poza tym zakamarkiem....
Kurcze, ja nawet nie wiem jaka zmiana powinna nastąpić i czy musi. Czy ja powinnam zmiany wprowadzać, czy one przyjdą same?
Poddaje się jak patyk rwącej rzece. Co ma być to będzie, jakkolwiek prostacko by to zabrzmiało.
Warto trochę tym zmianom pomóc - choćby szerzej otworzyć drzwi, zdjąć ciemne zasłony z okien i usunąć pudła ze schodów. Przejście, przejście szerokie dla zmian zrobić.
OdpowiedzUsuńMłodzieży serdecznie gratuluję rozpoczęcia nowego etapu w życiu, moja latorośl w środę składała ślubowanie (nawet mamusi przysłał zdjęcie indeksu) - ja sobie też kukam, ale z bardzo dużej dali:)
pośpiech najgorszym doradcą! czekać... i trafnie odczytywać znaki- tego życzę :)
OdpowiedzUsuńA ja do dzisiaj nie znam swojej grupy krwi... :( Jak byłam maleńka spłonęło parę ton makulatury na oddziale, pape nie miał nigdzie, nikt się nie przejmował, był jeszcze PRL... i tak do dzisiaj nie wiem, jakiej jestem grupy krwi. A że mam wstręt do lekarzy, igieł, etc, nigdy nie miałam okazji się dowiedzieć.
OdpowiedzUsuńHm... Ale mnie naszło na przemyślenia. Pardon ;/ Pozdrawiam ciebie i maluszka, no i umykam :)
Oj, znam te "Cierpienia młodego Polaka", znam.
OdpowiedzUsuńMnie też najchętniej gdzieś by stąd wyniosło, wywiało, zakorzeniło daleko stąd, ale ..cóż, przyśrubowany jestem chyba na amen - Żona, Dzieci, to trzyma mocniej niż jakiś tam patriotyzm.
Co do życia - ja się nauczyłem, że trzeba robić swoje, jakoś się starać, a czasami wiele rzeczy rozwiązuje się niemal samo - albo zmienia się rzeczywistość, albo nam się zmieniają obiekty "patrzenia." Wciąż wszyscy płyniemy, ale chyba nie warto patrzeć ze zgrozą w przyszłość, to niczego nie ułatwia.
Wiesz, na czym się ostatnio złapałem - coś mi chodziło po głowie, wiedziałem, że ... czymś się miałem martwić. Rozumiesz?
Ja, ostatni idiota, próbowałem sobie przypomnieć, CO MNIE MĘCZY?
Nie przypomniałem sobie i jest OK. Swiat się nie zawalił.
Trzymaj się.
ja tu jeszcze raz z takim off-
OdpowiedzUsuńMagdaleno- zostałaś wylosowana przez moje sumienie i wciągam Cię do zabawy pt- MUZYKA, KTÓRA MNIE PRZENIKA :)))))
zajdź tam do mnie po instrukcje ;)
i nie daj się prosić- daj się ponieść muzyce!!!
Czyli schodek wyżej i tak codziennie do kolejnego, zazdroszczę synkowi. Moja mama niedawno przeszła na emeryturę a i tak zus płaci jej w dwóch ratach, więc łatwo nie ma...
OdpowiedzUsuńZmiany są, więc chyba nie ma sensu z nimi walczyć. Osobiście wolę traktować zmiany jako coś nowego, dobrego, co pomaga iść do przodu.
OdpowiedzUsuńNa szczęście dróg jest sporo ;)
O ile jestem zadowolona ze swojego życia itp, ogólnie staram się być optymistką, o tyle... do emerytury w tym kraju mam nadzieję nie dożyć. I tyle ;)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia! ;)
Gratulacje pasowania na przedszkolaka!
OdpowiedzUsuńMnie też często opanowuje obawa, co z tą Polską :)
I też się zastanawiam, że może warto by jednak zmienić miejsce zamieszkania... Jeszcze tylko wyremontuję to i tamto.. Jeszcze chociaż niech córka ze dwa lata postudiuje.
Ech, trudna decyzja taka czy taka.
Moja Mama też kiedyś powędrowała ma wcześniejszą emeryturę. Warto czasem, a czasem to jedyna opcja.
Pozdrawiam :)
Takie myśli nachodzą mnie zimą. Zwiać i zapomnieć że w ogóle kiedykolwiek widziałam śnieg. Może wtedy zatęskniłabym za tym co mam, i że wcale nie jest najgorzej. Grunt to nie zadowalać się bylejakością. I dążyć, dążyć, dążyć...
OdpowiedzUsuń