Przejdź do głównej zawartości

...

"Nie ma nic trudniejszego nad miłość" powiedziała Fermina Daza do swojego męża , doktora Urbino.  Właśnie, trudniej, jeśli nie wcale, przychodzi mi pisanie o moim małżeństwie niż o macierzyństwie (ale to tak na marginesie;).
Jestem świeżo po seansie 'Miłości w czasach zarazy" , a film postanowiłam obejrzeć, bo książki nie doczytałam do końca. Rozumiem, że klasyka, ale ciężko mi się czyta w takim stylu. Film średniawy, lecz nie o tym chciałam.
 Florentino D'ariza czekał na spełnienie swojej miłości 53 lata i 6 miesiecy z hakiem. Doczekał się. Razem z ponad 70-sięcio letnią Ferminą popłynęli...dosłownie i w przenośni.
 Wiek był cieniem ich miłości, cieniem nieodłącznym, ale kryjącym się z tyłu i w ich historii nieistotnym. Czytamy, ogladąmy i wzruszamy się ( co poniektórzy;)
Dlaczego obecnie (mam takie wrażenie) starości odmawia się tak wiele. Dlaczego budzi niesmak i szeptania związek np. takiego Łapickiego i jego młodej żony? Dlaczego odmawia się ludziom starym uniesień, pragnień, i nakazuje ich sercom milczeć w imię przyzwoitości? No bo w imię czego?
Granice aprobaty i przyzwolenia na hormonalne i duchowe burze wytyczamy w ramach jędrnego ciała. Tyle razy słyszałam od znajomych - Fuj..z takim zgredem..z taką babcią. Nie piszę tu wyłącznie o seksie, ale o uczuciu także.
 Powieść Marqueza ma romantyczna otoczkę, rozwija się, poznajemy życie postaci w całej rozciągłości i nie wzbudza w nas niesmaku scena finalna. Wręcz przeciwnie, przetyka kanaliki łzowe. Ciekawe jakbyśmy sie zachowali przyłapując ad hoc dziadków w łóżku , lub innych kochanków z metrykami na przeciwnych biegunach.
Czy są według was jakieś granice tolerancji?
Ja nie oceniam póki nie poznam, a jeśli nie dane mi jest poznać ...jasne, że powstrzymuje się od opini...
Zostawiam uczucia ich właścicielom. Każdy wie lepiej co czuje, na ile jest to prawdziwe...i przyzwoite?

Komentarze

  1. Hej, Ja pierwszy raz tutaj:) Zauważ że nawet Marquez nie pisze o swoich kochankach bez pewnego uprzedzenia. Co i rusz wspomina o ich starczym zapachu, który ich wzajemnie od siebie odrzuca, co nie przeszkadza im się kochać...
    A społeczeństwem jesteśmy my i jest pewne tabu starości, które tylko my możemy przełamać.

    OdpowiedzUsuń
  2. PS. Florentino tak znów na miłość nie czekał, co się naużywał to jego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Starość jest pojęciem względnym. Moja przyjaciółka urodziła pierwsze dziecko po 30. Mój syn (wtedy 12 letni) na wiadomość, że ciocia i wujek będą mieć bobaska zareagował wręcz wstrząsająco "Fuj! Tacy starzy?". Obecnie, jako 20 latek, rozbraja mnie tekstem "To taki starszy gość" - "A w jakim wieku" - pytam z ciekawością? "28-29 lat". Dla każdego człowieka moment, w którym zaczyna się starość jest inny i zmienia się z wiekiem.
    Nasze pokolenie nie lubi starości, ukrywamy ją skrzętnie w zagraconych pokojach, za zaciągniętymi zasłonami, odmawiamy jej radości i prawa do uczucia. To idzie młodość, młodość!! A młodość maszeruje i sama nie wie kiedy zaczyna się starzeć:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Evito, racja... Florentino w między czasie zaliczył ponad 600 kobitek, ale duchowo pozostał wierny i ja sie na tej jego duchowości wspieram. Wczuwam się w facetów i próbuje zrozumiec ich podział na sex i love;), które moga ale nie muszą współistnieć.
    fakt starczego zapaszku jednak zostaje przezwyciężony, wiec jednak amor vincit omnia;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak sobie myślę Pieprzu, gdybysmy zrozumieli 'teorię względności ludzkości' nie byłoby obruszania. Właśnie!
    Ale ludzie tak lubia sobie fajdać łapki cudzymi życiami i wyborami.
    Gdyby każdy potrafił obiektywnie spojrzeć i zrozumieć, żę jesteśmy subiektywni;)...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam inne doświadczenia ( na szczęście nie związane ze mną osobiście) - kobieta około 30 roku życia poślubiła faceta po 50.

    Nawet żyjąca jeszcze matka pana "młodego" ostrzegała ją przed swoim synem - jest zbyt długo starym kawalerem, by zmienić się i dostosować do życia w stadle.

    Potem 4 dzieci. Momenty braku zainteresowania nimi. W końcu niedawna śmierć.

    Serce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wniosek - słuchać tez rozumu - nie polecam związków z "przepaścią generacyjną" w tle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czyli jednak Antku rozsądek. Porywy serca i związany z nimi wiatr zmian należy okiełznać...hm..niektórym się to udaje innym nie, ale to pewnie kwestia osobowiości, czy tez temperamentu, nastawienia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie generalizuję tutaj - w życiu niczego nie ma "na pewno", ale dwa razy bym się zastanowił, gdybym miał się związać z kims o WIELE ode mnie starszym.

    Powiedz mi, Magdo, co byś pomyślała o kimś, kto twierdzi, że "miłość jest dla niego/dla niej najważniejsza w życiu"?

    (Odrzuć pierwsze skojarzenia)

    Zobaczysz, co Ci wyjdzie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje pierwsze skojarzenie to - Boi sie samotności.
    Mam je odrzucić?


    poza tym mam obecnie 1000 mysli na minutę;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio często dotykam starości i sama nie wiem, czy sobie z tym poradzę. A w literaturze, dotyka mnie piękno, w prostocie wyrażania...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten margines jest dla mnie Mami najciekawszy..., wieszzz...:) I mam nadzieję, że kiedyś coś na nim zapiszesz...?

    A starość? Ooooo...czekam na nią:) Niesie ze sobą klimaty i podróże w głąb siebie, o których pojęcia do tej pory nie miałam! Prostuje to co tak starannie przez większość życia supłamy:) A seks? też jest zupełnie inny! Niekoniecznie idzie w nim o fikołki - raczej o otwartość i świadomość tego czego się chce, pragnie i co można zaoferować. Młodość z tej perspektywy wydaje mi się czasem bezmyślnie zmarnowanym:) choć wiem, że dziś procentuje suma zebranych wówczas doświadczeń.

    jako osoba z "przepaścią generacyjną" w życiorysie Bogu dziękuję żem posłuchała swojej dzikiej intuicji i wbrew opinii życzliwych wydała się za chłopa dekadę młodszego;)))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Trudny temat. I ciężko jednoznacznie się wypowiedzieć. Każdy przypadek jest jakoś tam inny. Ludźmi powodują różnego rodzaju pragnienia, czasem to poszukiwanie nie partnera (również miłosnego) a ojca, opiekuna, mentora. Czasem z adnotacją: majętny, z krótkim terminem ważności.
    Najłatwiej jest mi się wypowiedzieć w ten sposób, że ja sama miałabym problem ze związkiem z kimś starszym. Pomijając miłość, której nie wykluczam, to jednak ciężko przebrnąć przez codzienność, która wyolbrzymia tą przepaść wiekową. Ciężko jako para pójść na imprezę, planować dziecko, mieć podobną dojrzałość - ta kształtuje się z wiekiem i jestem pewna, że ja mam inną niż mężczyzna 2o lat starszy. Poza tym już ktoś poruszył temat starego kawalera/starej panny, jego/jej dzieci z poprzednich związków... takie związki w pierwszym momencie mogą wydawać się egzotyczne jedynie, bo miłość nie zna metryczki przecież, ale trujące może okazać się to wszystko co wokół tego narosło i narasta przez lata.

    OdpowiedzUsuń
  14. fascynujące są takie związki i relacje- starość kontra młodość (...)
    ja uwielbiam przyglądać się starym ludziom; ich gestom, mimice, słuchać tych ich powiedzonek (-co to z lamusa)...
    starość nigdy nie była medialna.ale fascynowała od zawsze!

    OdpowiedzUsuń
  15. i jeszcze kwestia wyboru pomiędzy "przyzwoita i nieszczęśliwa" czy może "nieprzyzwoita i szczęśliwa"... ja wybieram drugie.

    OdpowiedzUsuń
  16. nie mam zwyczaju wylegiwać cycków na parapecie, podglądając życie okolicznych sąsiadów. nie zaglądam nikomu do kuchni, sypialni... często słyszę, że jestem egoistką, bo nie interesuję się życiem innych...

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzisiejsze czasy raczej nie sprzyjają romantyzmowi...A granice są coraz ciaśniejsze....Kult jędrnego ciała, zdrowa żywność i inne duperele...
    A na pewno brakuje Tęsknoty...

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję za wszystkie komentarze!

    Dzieki nim mogę spojrzeć supełnie inaczej i nieraz dużo, dużo głębiej niz za pierwszym podejściem.

    OdpowiedzUsuń
  19. Magdo, to takie gadanie tylko. Gdyby ona zaliczyła 600 facetów, nikt nie wspominałby o wierności duchowej. Ot, puszczalska by się mówiło :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki z krwi i kości, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, strzelistych  kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...