Moja naiwna twórczość ożywa nocą, za dnia nie ma szans spojrzeć słońcu w twarz.
Kiedy ośmielam sie za 'coś' zabrać między obiadem a kolacją, zaczynają w tym maczać palce wścibskie rączki.
Na ten przykład, dziś wyciągnęłam modelinę z ukrycia, a pod moja nieobecnośc modelina przeistoczyła się w kolorowe 'landrynki' w szczelinach ząbków.
Normalnie, trzeba mieć oczy jak globusy przy takim odkrywcy ;)
ale gdy smoła zalewa niebo....
Małżonek zerka na mnie pobłażliwym okiem, a ja mu z ciemni kuchni podsuwam pod nos coraz to nowe kreatury. Infanty niedojrzałej i niecierpliwej weny.
Są niedoskonałe, nieporadne i ocierają się o kicz.
Może nawet nie ocierają, a stoją oparte sie o jarmarczny stragan ..heh
Macham na to ręką
Na razie nie tykam materiałów, wykrawam formy papierowe i ściegiem je traktuje..tu się coś spętlikuje, tam podwinie...ale to passsssjonujące.
Zrobiłam wycinankę na bladolicą szafkę na klucze.
Wycinanka również pastelowa i rumieńców nie przyda mebelkowi, ale odmieniła go w sposób, który ostatecznie mnie zadawalnia;)
Napisałam 'zrobiłam wycinankę' tzn - wymierzyłam, wycięłam ponaklejałam paski ale przy maszynie zasiadła głowa rodziny, więc najważniejsze stało się w jego rękach.
Tak na marginesie, a raczej tłustym drukiem - Nauki szycia pobieram u męża, który potrafi:)
ot i efekt poszycia małżeńskiego:
Kiedy ośmielam sie za 'coś' zabrać między obiadem a kolacją, zaczynają w tym maczać palce wścibskie rączki.
Na ten przykład, dziś wyciągnęłam modelinę z ukrycia, a pod moja nieobecnośc modelina przeistoczyła się w kolorowe 'landrynki' w szczelinach ząbków.
Normalnie, trzeba mieć oczy jak globusy przy takim odkrywcy ;)
ale gdy smoła zalewa niebo....
Małżonek zerka na mnie pobłażliwym okiem, a ja mu z ciemni kuchni podsuwam pod nos coraz to nowe kreatury. Infanty niedojrzałej i niecierpliwej weny.
Są niedoskonałe, nieporadne i ocierają się o kicz.
Może nawet nie ocierają, a stoją oparte sie o jarmarczny stragan ..heh
Macham na to ręką
Na razie nie tykam materiałów, wykrawam formy papierowe i ściegiem je traktuje..tu się coś spętlikuje, tam podwinie...ale to passsssjonujące.
Zrobiłam wycinankę na bladolicą szafkę na klucze.
Wycinanka również pastelowa i rumieńców nie przyda mebelkowi, ale odmieniła go w sposób, który ostatecznie mnie zadawalnia;)
Napisałam 'zrobiłam wycinankę' tzn - wymierzyłam, wycięłam ponaklejałam paski ale przy maszynie zasiadła głowa rodziny, więc najważniejsze stało się w jego rękach.
Tak na marginesie, a raczej tłustym drukiem - Nauki szycia pobieram u męża, który potrafi:)
ot i efekt poszycia małżeńskiego:
W sumie jedyna rzecz, która mogę bez obciachu wystawić na widok publiczny:)
Tak się zarzekałam ostatnio, że nic, tylko przykuwam sie do łucznika kajdankami, bo przeżywam życiową erupcję weny twórczej....
...jaaaki wstyd ;))
Się dzieje, uwierzcie;), tyle że nie warte to ekspozycji.
Żeby odwrócic uwagę, lans jesieni, dziecka i matki z dzieckiem ;P
A mnie się ten jesienny lans bardzo podoba ;-) Pozdrawiam. a.
OdpowiedzUsuńPoszycie małżeńskie wygląda świetnie. Efekt poszycia jak widać też zadowolony :D
OdpowiedzUsuńNocą, bo jesteś widać sową ;)
Nooo, szafeczka wreszcie doczekała się lepszych czasów! Fajnie wyszło:-) Ale założę się, że i bez wsparcia dałabyś radę(choć tak pewnie było przyjemniej;-))
OdpowiedzUsuńBuźka!
Poszycie małżeńskie - brzmi dumnie ;) I efekt bardzo ładny. Maluch czerpie z jesieni łapkami pełnymi liści :)
OdpowiedzUsuńOjjj Madziu... ściskam mocno biedne małe, wścibskie łapki i te mamine, troskliwe także - mam nadzieję, że jest lepiej i choróbsko wstrętne wygnane!! Coś okropnego, jeszcze latają mi kolana, jak sobie przypomnę te nocne ataki i walkę o każdy oddech! brrr...! Twoje szczęście utalentowane mocno;))))) Szafeczka wyszła przefajnie! Szukam tej kobiety dzikiej, biegającej za wilkami, z twojej opowieści ... ale póki co dziewczę na stażu w bibliotece szukało, szukało i w piersiątka się waliło, że JEST na pewno! A potem z półki przytargało... z wilkami tańczącego:))) Przynajmniej wprawiło Joasię w dobry humor:)))
OdpowiedzUsuńTak to już jest, z mamami. Jak chcę coś napisać to też tylko późnym wieczorem, jak szkraby śpią;)
OdpowiedzUsuńa ja bardzo sztukę naiwną lubię i cenię i uprzejmie proszę o więcej :*
OdpowiedzUsuńp.s.
moja młodzież (l.poj i rodz.m.)chodzi popołudniami poobwieszana w wełniane naszyjniki i bransolety, które kradnie z warsztatu.
doliczyć się ostatnio nie mogę- większość zabunkrowana w klockach i miśkach ;)
pozdrawiaMY!
;) poszycie małżeńskie!! Świetny tekst :) bardzo mi się podoba :) życzę Wam wielu miłych chwil szyjących życie :)
OdpowiedzUsuńGratuluję taaaakiego poszycia małżeńskiego. Wygląda na bardzo udane. Pozdrawiam jesiennie.
OdpowiedzUsuńSzafeczka na klucze? Moja Żona, jeszcze w ciąży poprzedniej, kupiła taką w celu przyozdobienia i... zawłaszczył ją Tymek. Tam trzyma skarby swoje.
OdpowiedzUsuńpzdr
świetna wam wyszła ta szafka, bardzo mi się podoba :))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Piękna! A u mnie szyją dziecko i mąż - oboje płci męskiej. Ja mam dwie lewe ręce do szycia, a na dodatek jestem mistrzynią krzywego cięcia. Kartki nawet prosto wyciąć nie potrafię. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJak pianknie!
OdpowiedzUsuńI zdjęcia bardzo udane, jak i cała reszta.
Ha! Świetne tło bloga. Skąd masz??? ;DDD
mnie tez przeważnie zbiera na tworzenie wieczorami i kiedy trzeba juz iść spać, być gotowym na drugi dzień to mnie się najlepsze siedzi i tworzy.
OdpowiedzUsuńteż aktualnie walczę z maszyną do szycia :) wiec wiem jak to jest
czyż takie twórcze wieczory w towarzystwie męża, dziecka i kubka herbaty nie są wspaniałe
mój tż dosyć często zagląda mi przez ramię co robie, ale lecę do niego i mówię: zobacz, to zrobiłam! tamto zrobiłam!
myśle, że męzczyźni zazdroszczą nam trochę tego babskiego craftowania :)
jakbyś się nudziła i nie miała co stworzyć, to zapraszam do siebie na wymianę kartek światecznych :)