Przejdź do głównej zawartości

A'propos ostatniego wpisu ...

Czytać mi sie nie chce, pisać też...ajajajjjj umieram...;P

wklejam więc


;))
Czytali, czytali i co poniektórzy posnęli.




Jak mi czytaja to też najwyraźniej nie pomaga, więc nie wiem jak z tymi audiobookami będzie.

Komentarze

  1. ja niestety przy audiobookach szybciej zasypiam niz nad książka:( ale Tobie powodzenia życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Audiobooki do snu sa genialne...

    Ja od kilku tygodni próbuję przedrzeć się wieczorem przez jeden rozdział "Klubu Pickwicka" i jeszcze nie udało mi się nawet dotrwać do połowy rozdziału.

    Na sen - pierwsza klasa!

    OdpowiedzUsuń
  3. he he...
    Czyli wynaleźli remedium na bezsenność:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja widzę, że zasnął audiobook :D a sluchacz czeka.

    OdpowiedzUsuń
  5. no tak Magenta...próbowałam Was wkrecić ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas w rodzinie taka sytuacja nazywa się "usypianie przez przykład własny" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Próbowałam "czytać" audiobooki w trakcie kilkugodzinnej podróży autem. To straaaaaaaasznie nudne;)

    OdpowiedzUsuń
  8. oj tak ....cieplutki kocyk, mile sluchowisko i mozna tak do rana :)

    OdpowiedzUsuń
  9. no bo wy może złe audiobooki wybieracie tak na pierwszy raz????
    taki- Radiowy Teatr Sensacji to jest dopiero jazda ;)))))

    ...Ptyś się starał a maminka posnęła...Oj Ty, ty!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. taką rolę mają bajki :)
    mają usypiać na dobranoc ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. No więc zakładam słuchawki na uszy i zasypiam na wstępie, budzę się ok trzynastego rozdziału :) Synuś rośnie! Pięknie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...