Przejdź do głównej zawartości

......

Własnie zdałam sobie sprawę, że w którymś tam wpisie strzeliłam gafę z nazwiskiem. Napisałam o panu Łomnickim i jego młodej zonie, a nie o panu Łapickim i jego młodej żonie. Czemu nikt mnie nie poprawił: he?;)
 Nie zwraca się komus uwagi, żeby go nie wprawić w zakłopotanie, czy zwyczajnie macha się na to ręką, bo sa większe problemy?
Pewnie tyle razy język mi się powinął, w teksty wkradały niejasnosci itp, że nawet o tym nie pamiętam (co zapewne przedłuża mi życie, bo mam talent do rozpamiętywania)
Pamiętam jak mojemu koledze z pracy na wierzchołku nosa przysiadła kozica, a ja nie miałam , durna, śmiałości żeby mu ten fakt oznajmić. Wstydziłam się?
 Gdyby to mój nos stał się zielonym stokiem (albo cos podobnego) umierałabym długo w paroksyzmach zażenowania ;P
 Tak łatwo jest mi samej sobie wypominać błędy, towarzyskie potkniecia, i tak łatwo zapadać na pamięci odnośnie czyichś wpadek.
Często słyszałam, że cyt. " sobie wynajdujesz problemy".
Jest w tym kilo prawdy, albowiem jestem typem egocentrycznym. No chyba o to się rozchodzi? Ja, ja, mnie, mi mną, sobie, siebie  .... na drugie mi zaimek ;)
 Rozchodzi się też o system kontroli jakości pt. czy ja dobrze to zrobiłam, jak mnie odbiorą. Jakbym Ja była najważniejsza, naj, pępek świata normalnie.
Prózność to, czy kompleksy, budowanie ochronki dla jaźni?
Ludzie zakompleksieni czesto miewaja niezatarte wspomnienia, trudno im sie odciąć od przeszłości. Ludzie zakompleksieni myśla bardziej do srodka, centralnie.
Nie jestem skrajnie zakompleksiona, raczej w granicach normy  (choc co jest w jej granicach?), ale lubie mieć siebie pod kontrolą, w obawie że z szafy trzewi wyjdzie jaki kosciotrupek;)
 prózność - owszem tak!:) Ja po prostu jestem fajna i chce by mnie taką postrzegali ;D

 Bilans wychodzi na JA ;)


dygresja końcowa:
 W realu zauważyłam, że moje ulubione słowo to " bodajże"
 taka nonszalancja hehe. Wychwyciłam to, czyli kontrolka działa:)

dygresja końcowa nr 2
 Dystans do wszystkiego jednak pomaga;))

Komentarze

  1. też mam autocenzurę - ciągle i wciąż, ale kontrola rzeczywistości (jakiejkolwiek) to chyba cecha wielu kobiet.
    p.s. nie zwróciłam Ci uwagi w temacie Łomnicki/Łapicki, bo byłam przekonana, że piszesz właśnie o Łomnickim - On też miał młodszą od siebie żonę :)dobrego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Się czuję zakorzeniona w przeszłości, ale raczej nie z powodu kompleksów :)
    Autocenzurę ma chyba każdy, zwłaszcza w sieci, żeby zaistnieć, lub się zakamuflować odpowiednio...

    OdpowiedzUsuń
  3. Cenzura ważna rzecz. Zwłaszcza jeśli dotyczy samego siebie. Chyba jestem dla siebie najsurowszym krytykiem, co oczywiście nie uwalnia mnie od popełniania błędów. Autocenzura albowiem idzie w parze z roztrzepaniem;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja czasem mam tak jak ktoś jak Ty np. zamienia nazwisko, wiedząc o kim on czy ona mówi nawet nie zauważam błędu. Zresztą ja strasznie jestem jak to Nivejka mówi 'roztrzepana'. :P
    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że to delikatna sprawa, bo faktycznie zdarzają się ludzie, którzy źle znoszą każdą uwagę. Następuje wtedy wylew, frustracji, żółci i kompleksów. Pewnie każdy się na nadział. Z drugiej strony są też tacy, którzy pławią się w wyłapywaniu błędów... I bądź tu człowieku mądry, Ale powiedz kumplowi zawsze powiem, że ma coś na twarzy. A co się przy tym nacieszę... :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. E tam, i to na Ł i to na Ł, a przecież doskonale wiadomo, KTO ma taką młodą żonę;) Co do reszty - mam dokładnie tak samo i też się nie mogę zdecydować, czy to egocentryzm, czy wręcz przeciwnie, bo w sumie dla samej siebie, to bym się tak nie męczyła...

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Madziu:) Okrzepłam nieco w moim rodzinnym zamieszaniu, wzbogaciłam się nawet o wymarzoną janome 525 do czarowania różności:))) Złożoność... - nasuwa mi się po lekturze Twojego wpisu - ot co. Na szczęście, odkryłam, że z wiekiem człowiekowi jakoś to zafrasowanie przechodzi na rzecz głębszego wyluzowania w większości sfer i dziedzin;)))) na szczęście!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do kolegi z pracy - jest nawet piosenka o tym zjawisku: iem na głowie/nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie/tylko się każdy gapi, tylko się każdy gapi..."

    A co do autocenzury - może to coś więcej? Nie tyle autocenzura, co autokreacja? Czasem czegoś nie powiemy, ale czasem z rozmysłem powiemy albo zrobimy to czy owo, żeby nas widzieli tak, jak chcemy, żeby nas widzieli. Nie wiem, czy to wynika z kompleksów czy egocentryzmu - ot, taka sztuka życia.

    OdpowiedzUsuń
  9. ;) gdybym zauważyła błąd - poprawiła bym Cię, bo ja cenię kiedy mnie się poprawia :) dlatego moim zdaniem nie mówi się, ani nie pisze "rozchodzi się o coś" ;) "chodzi o" owszem :)


    Co myślisz? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz rację.

    Czasami z premedytacją jestem taka niechlujna, jak było w tym przypadku juz nie pamiętam.
    Faktycznie brzydko brzmi - jak rozstępy;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Magdaleno!

    Dostałam co miałam dostać :)Już rano sms-a od K. że leży na jego biurku... Się nie mogłam doczekać końca dnia normalnie...

    Już jest ciepły od ognia... Uroczy!!!!!Och będzie mi rozświetlać najbliższą przyszłość i długie zimowe wieczory z winem... Ładnie się komponuje z kieliszkiem ;)

    Bardzo, bardzo dziękuję- jest taki o jakim marzyłam od bardzo dawna!

    A poza tym... masz bardzo ciekawy charakter pisma, znałam kiedyś podobny...Sentymenty.
    Ludzie lubią dostawać maile, ale patrzeć na czyjś charakter pisma to już rzadkość...

    hej!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nauczyłam się mówić takie rzeczy przyjaciołom/znajomym całkiem niedawno. Okazało się, że to nie boli, a nawet jeśli podane z dowcipek to łatwiej mozna przeżyć. Problemy z waleniem wprost pokrywam natychmiast opowieściami o swoich własnych wpadkach. A mam ich całe kilogramy.
    Moje naduzywane słowo w realu to "jakby".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...