Przejdź do głównej zawartości

uwaga! roboty domowe!

16.11.2010.
Chodzimy po ścianach.
 Nie w stanie wskazującym na spożycie, a w stanie pełnej gotowości remontowej. Walczymy na szpachle, pędzle i wałki ze 'szczyptą papryki'.
Włoś się jeży, bo 'przydymiony kwintecik' w piewszej turze poległ , udało mu się szczyptę co najwyżej musnąć.
Ta znowu wylazła ze swoim orężem, a raczej oranżem.
 Jazda była ostra, gdyz papryki wściekły charakterek został potraktowany bielą śnieżki, co go miało osłabić na działanie zawodnika z numerem drugim.
 Kwintecik w końcu zagrał...cieniutko.


18.1.2010
Wsłuchujemy sie w ciche plimkanie kwinteciku na sali operacyjnej.
 Trupio blade sciany są bez życia.
 Jak nie za ciemno, to za jasno, zimno .
Potrzebuje inspiracji  buuuu...
 nIc mi się nie udaje.


 Za oknem świat w malignie, w tv bzyczy mecz.
Trochę egzotycznej bieganiny z kolegami z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Need some colours!!!


Komentarze

  1. Teraz obrazy :-) Plakaty:-) Zdjecia:-) I już nie będzie zimno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie udaje? No coś ty! Teraz masz neutralne tło i możesz poszaleć z kolorami, dodatkami i światłem. Lampki czynią cuda! Kolorowa zasłona, poduchy, naklejki ścienne, szablony (jakbyś chciała jeszcze poszaleć po ścianach:), obrazy. Kolor potrzebuje sąsiedztwa. Szczególnie biel "łapie" tony z otoczenia. Od tego zależy całość:) Nie poddawaj się, teraz zaczyna się najfajniejsza zabawa! Trzymam kciuki:))

    OdpowiedzUsuń
  3. remonty?
    u mnie by się przydały .. jakiekolwiek!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja myślę, że białe ściany są super. Wszystko do nich pasuje. I jak Kulka pisze - przyozdobicie i przestanie być szpitalnie. Uszy do góry!

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubie kolory, ja chyba Cyganka jestem:)) Bo w poprzednim mieszkaniu mialam jak w namiocie tureckim:) Jak zobaczylam stonowane mieszkanie Wspanialego to o malo zawalu nie dostalam. Jak to polaczyc? Ale dalismy rade, ja chyba z wiekiem jestem bardziej wyciszona, a on przymyka oko na moje wariactwa. Jest fajnie, pastelowo, ale tesknie za mocna papryka chocby na jednej scianie:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. dasz radę :))))

    p.s.
    proszę, nie mów, że naszyjnik jeszcze nie doleciał??!!!w Rosji już odebrane a było wysyłane tego samego dnia...
    zajrzyj do skrzynki pocztowej, plisssssss

    OdpowiedzUsuń
  7. Brrrrrrrr... mordercza robota.
    PeeS. Musiałam na jakiś czas zamknąć ogólny dostęp do bloga. Jeśli masz życzenie to napisz, bo nie mam Twojego adresu:)

    OdpowiedzUsuń
  8. no...tom spokojna :)
    niech się dobrze nosi :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Martwa natura z pędzlem i żarówką jak najbardziej udana :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mnie takie atrakcje czekają niedługo. Kuchnia do remontu. Domaga się. Nie przepadam za takimi atrakcjami, ale - najważniejszy jest efekt. Kuchnia to moje królestwo - to mnie jakoś buduje. Będę miał piękną kuchnię, wszystko w niej będzie na swoim miejscu...

    Na remonty trzeba patrzeć przez pryzmat efektu.

    Miech Moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  11. u mnie niekończący się remont trwa
    trochę zmęczona już jestem
    trochę to mało powiedziane..

    a najgorsze jest to, że póki nie poczuję i nie zobaczę w głowie jak to ma wyglądać to sama nie wiem czego chcę ;)

    inspiracji życzę!
    powodzenia i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. u mnie same białe ściany - poza jedną, soczystą, jasną, rażącą zieloną w kuchni - strasznie ją lubię :) A poza tym możemy sobie podać ręce - ja dokładnie wczoraj skończyłam malowanie łazienki - tzn. On skończył, bo ja delikatnie dałam do zrozumienia, że chętnie pokonsultuję co jak i gdzie, posprzątam po malowniczej akcji, maznę pędzlem z 5 razy, ale żeby zaraz całą łazienkę? ... ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

dalekosiężnik wzrokowy

Zrobiłam z blogowych wpisów mozaikę i się prawie popłakałam, a na pewno oczy się zaszkliły. Mozaiki są zdradliwe. Pochlipałam nad tymi wszystkimi blogami, co ich już nie odnajduję, co do nich zabarykadowano drzwi, co to o sobie zapomnieliśmy. Zasmuciłam się z powodu wszystkich ludzi, którzy już nie piszą, bo odeszli w zaświaty albo piszą, ale emigrowali w inne blogosfery. Zastygłam na kilka chwil podczas czytania własnych słów sprzed lat kilku. O mamo, jak dobrze, że tego bloga mam. Kawał życia, okruchy historii, tyle przetrawionych myśli. li. Wzrusz!