Przejdź do głównej zawartości

klimat domu i ?????



 słyszy się nieraz ...
 Ten dom ma świetny klimat, mmm...urocze mieszkanko, przytulne...świetnie urządzone...

     Właśnie wierciliśmy otworki pod "domek" na klucze i tak się zadumałam na przedpokoju myśli ...czy nasze lokum, w całej rozpiętości, będzie kiedyś wyglądało, jak mi sie marzy? Czy starczy czasu, pieniędzy i inwencji by wymuskać cztery kąty.
Zmienna jestem jak notowania giełdowe, czy uda się więc zaaranżować wszystko tak, by pasowało? ( mój bzik nawiasem mówiąc).
Się zapewne przekonam....
Obecnie sporo rzeczy jest  z innych parafii, a dzwony biją w  kościołach róznych wyznań...no niestety, były pomysły, było pusto w portfelu, musiały byc kompromisy.
 Wiem jedno, jakbym miała kasę to i Wersal w m-4...Chociaż nie! Wolę bez zadęcia, a bliżej natury....swojej

 Nie rozchodzi się jednak o umeblowanie, ale o atmosferę wnętrza, bo choć na atmosferę składają się też cienie sprzętów, to jednak mnie zastanawia ów duch rozpychający ściany.
 O właśnie! Dom  z duszą. A co to takiego, jak to rozpoznać? Dusza  domu zawiera się w jego wieku i pojawia sie z wiekiem...wiekami?
Mieszkając w blokowisku trudno o taki status, chyba że poprzedni lokator sie mocno przywiązał i ciałem astralnym nam towarzyszy ;)
Czy  klimat wnętrza to klimat wnętrza gospodarzy, ich energia, którą ślą w eter i która przenika załamania architektoniczne i przykuca w kątach na lata?
 No bo jak inaczej?
 Wchodzimy na ten przykład do domu-cacuszka. Wszystko na swoim miejscu, styl zachowany...a jednak cos nas gryzie, coś nas gnębi i wycofuje, a potem się okazuje przy dalszym poznaniu, że właściciel rodem z horroru i choć miał gust, to jednak nie miał serca. Banalny, naciągany przykład, ale wiecie o co chodzi?
 Czy trzeba mieć intuicję, zeby wychwycić klimat miejsca?
(od pytajników już sie roi, a będzie więcej ;)
Co,  jeśli napotkamy na ludzi prostolinijnych, szczerych, życzliwych? Wchodzimy do ich azylu, a tu z rykowiska łypią na nas jelenie, w oczach mienią hipnotyczne wzory tapet, a nozdrza przenika plastikowy zapach kwiecia z wazonów. Czy dobre wibracje gospodarzy zagłuszy wówczas krzyk kiczu?
 Kto wchodząc do tego domu będzie sie czuł dobrze? Każdy? Ludzie z podobnym gustem?
Być może...
 Byc może sie zapętliłam...



Naliczyłam kilkanaście pytajników!  Ewidentnie po 22.00 nie umiem klecić zdań twierdzących ;) W ogóle jestem skrzywiona jak pytajnik ;P

 Jakby kto  się nie domyślił po długim poście (w znaczeniu - abstynencji i wpisu;) wróciłam na wirtualne łono.
 Macie racje w poprzednich komentarzach...wszyscy:)


Komentarze

  1. Lokum mam. I dopieszczam nieustannie. Co mi się już wydaje, że oto osiągnęłam wymarzony efekt to wpadam na inny pomysł wymagający nakładu sił, środków i czasu...

    OdpowiedzUsuń
  2. też dopieszczam choć to początek,
    powoli strasznie idzie
    i jeszcze żeby wszystko poszło zgodnie z myślą, żeby czasu i środków wystarczyło.. ;)

    szczęście że czas abstynencji się zakończył
    ja nie lubię tego stanu, zwłaszcza jeśli nie jest z mojej woli ;)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zapętliłaś się. Ja też bardzo często zadaję sobie te pytania. Nie wiem, czy zauważyłaś ale na blogu jest to samo. Niektóre miejsca przyciągają nas bardziej inne mniej.I wcale nie zależy to od bogactwa, ilości, talentu ale od tego na ile ktoś daje siebie. Jak we wszystkim serce ma tu dużo do powiedzenia. Szczególnie, jeżeli chodzi o dom. Teraz ja się zapętliłam??? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. To pierwsze zdjęcie - taki dom bym chciała mieć! Tak ciepło, że rosną kaktusy, czerwień energetyzująca. Ech... na razie mam mieszkanie zdecydowanie za małe, ale ma w sobie coś takiego, że chce się w nim być. I dobrze. Pozdrawiam.
    p.s. W ramach warsztatów z treningu myślenia twórczego ćwiczy się myślenie pytajne. Wiesz, że są ludzie, którzy już nie mają w sobie pytań, ciekawości... W tym układzie jesteś szczęściarą ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jeszcze nie znalazłam swojej oazy spokoju. Chociaż zamieszkałam w bardzo urokliwym miejscu, to jednak nie czuję się szczęśliwa. W moim przypadku raczej nie istnieje pojęcie domu/korzeni. To o czym marzę jest temu przeciwne. Chciałabym zamieszkać np w aucie-przyczepie i stale się przemieszczać :) Być wolną, nie posiadać rzeczy, które byłoby mi żal zostawić...

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie chcialam miec domu, podobnie chyba jak Barbara Silver czulabym sie niewolnica, kawalka ziemi, scian i sufitow. Nie moge, musze byc wolna, musze wiedziec ze dzis tu a jutro moze byc zupelnie gdzies indziej. Natomiast jak wynajmuje mieszkanie to musze go czuc. Zaczynam poszukiwania od prostej rzeczy czyli granice finansowe, w ktorych sie musze zmiescic. I wtedy zaczynam szukac, ogladam zwykle bardzo duzo mieszkan i zawsze jest jedno gdzie wchodze i mowie "to jest TO" Oczywisice te mieszkania sa puste, z wyjatkiem pelnego wyposazenia lazienek i kuchni, wiec nie jest to kwestia niczyjego gustu, czy urzadzenia. Osobiscie mysle, ze jest to energia miejsca ktora ja czuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem za...człowiekiem - zawsze i wszędzie:) w charakterze klimatu mogą występować odwrócone skrzynki po cytrusach albo brzozowy pniak. Ważne, żeby dobrze się gadało, żeby dobrze się milczało...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...