Przejdź do głównej zawartości

dzień za dniem....

Starzeje się, przemijam, ubywam....i głupieje od myślenia o tym fakcie.
Dodatkowo zaprzatają mną mysli z pogranicza. Mam juz taka kostrukcję ażurową, ze przenikają przez nia straszne strachy, lęki lękliwe...Pewnie każdy tak ma, że czasem go nachodzą mysli o tym, że jest śmierć - nie ma mnie.
Bo przyjdzie dzień, że świadomość nie odpowie na egzystencjane pytania i jeśli kto wierzy, zostanie dusza, która już zna odpowiedź i gna do światła, lub kolejnej macicy.
 Czy naprawdę wierzycie, że życie jest tylko jedno?
 Kwestia wiary nie podlega dyskusji, ale moim zdaniem to wielkie marnotrastwo czasu, tak życ i umrzeć, tylko raz. Raz nie wystarczy, by nauczyć się bycia człowiekiem, by zrozumieć o co w tym wszystkim biega i sie zwyczajnie udoskonalać i zbliżać do boskości, by w końcu zostać przez nią wchłoniętym.
 Ateista mnie wyśmieje, katolik byc może nie zrozumie...
 Każdy ma jakieś swoje refleksje i przewidywania w temacie  - Życie.
 Jak wierzycie?
 Pytanie nazbyt osobiste?
 Nie blogowe?
 Ja czuję się usprawiedliwiona wieczorową porą. Kiedy się sciemnia, drąży mnie tęsknota za ostateczną prawdą, ale sie powstrzymuje od poznania, bo smakuje mi ów sen na jawie....


Komentarze

  1. Mam wątpliwości czy kolejne razy wystarcza... Bycie człowiekiem to sztuka...

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda, że dopiero po śmierci dowiemy się jaka jest prawda, bóg czy tez nicośc, przemijanie... może gdybyśmy wiedzieli co nas czeka po śmierci, żyli byśmy tu na ziemi inaczej, lepiej...

    dosyć czesto myśle o smierci, należy się z nią oswajać bo każdy z nas bedzie musiał przez to kiedyś przejść, przez te Drzwi, które już nie otworzą sie poraz kolejny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdy... kiedyś w szpitalu mieliśmy pacjentkę, z którą bardzo się zaprzyjaźniłam.. przez rok każdego dnia walczyła z rakiem.. trudna była to walka, bowiem nierówna.. ona nieustannie powtarzała, że jest medium - czasem widziała osoby, częściej słyszała głosy z tej drugiej strony.. większość pielęgniarek twierdziła, iż jest to wynikiem przyjmowania bardzo silnych leków.. czasem morfiny - czyli fikcja.. do momentu, kiedy poszczególne osoby usłyszały prawdy ich dotyczące, przekazane przez tych, z tej drugiej strony, a o których owa pacjentka nie miała prawa wiedzieć.
    Ja wraz z moją skompikowaną formą wiary i niewiary - pomimo tego, iż nie mam pojęcia co nas czeka po śmierci - wierzę, że istnieje dalsze życie - w jakiś mistyczny sposób to czuję, mimo wszystko.. dziwne to wszystko i skomplikowane.. dziwne, że dziś do Ciebie dotarłam.. drążą mnie dziś myśli z pogranicza trudnej ludzkiej egzystencji...
    Trzymaj się ciepło Magdo!

    ps. dziękuję Ci za odwiedziny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że jest jedno i nie ma co zwalać na to, że kiedyś, że w następnym wcieleniu będę lepsza, fajniejsza, mądrzejsza. Trzeba się postarać już teraz ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tam wierzę - nie dlatego, że "musi coś być dalej", ale dlatego, że wierzę. Wiem, jakoś niezgrabnie i nieporęcznie to brzmi, ale tak jest.

    Lepiej niech w moim imieniu powie Miłosz:

    SENS

    - Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.
    Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.
    Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.
    Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.
    Co było niepojęte, będzie pojęte.

    - A jeżeli nie ma podszewki świata?
    Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem
    Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc
    Następują po sobie nie dbając o sens
    I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?

    Gdyby tak było, to jednak zostanie
    Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta,
    Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony,
    Na międzygwiezdne pola, w kołowrót galaktyk
    I protestuje, woła, krzyczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio rozmawialiśmy o tym w większym gronie , ogólny wniosek / gdyż reprezetowaliśmy rożne wyznania , kulture i poglady / byl taki ze wszystko ulega bardziej lub mniej widocznej transformacji i taki recycling istnieje nawet w tej materii , lecz chyba nie wszystko umiemy jescze nazwać badz zaobserwować dostępnym nam umysłem .....

    OdpowiedzUsuń
  7. czy te flagi buddyjskie sugerują Twoje stanowisko do ww?
    no, moje na pewno....
    zbyt często zdarzają mi się tzw.przebłyski, deja vu; czy jak to tam zwią- żeby kurczowo trzymać się poglądu, że liczy sie tylko Tu i Teraz

    OdpowiedzUsuń
  8. Deja vu to error w mózgu, niestety...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawie sie Was czyta, i jak mozna było przypuszczać, nic nie jest takie proste......a może jednak jest?;)
    Mysle sobie, nasz umysł daje tyle mozliwości, a z drugiej strony tak bardzo ogranicza i jak się rozpedzić w gdybaniu, to i tak trafi się na ścianę. Niedoskonałośc wpisana w ciało...

    Niektóre komentarze, dały mi do myslenia.

    Bycie człowiekiem to sztuka, o tak! Ale czy to znaczy, że jak sie ten jeden raz nie uda to trudno? Takie to niedokończone i smutne, bo przeciez zasługujemy na kolejną szansę...albo na nauczkę ;)

    NIe dopuszczam opcji olewactwa, że skoro wiele bytów będzie nam dane, to możemy machać na obecne błędy i roić sobie, że w następnym wcieleniu będzie lepiej. Z takim podejściem nie będzie lepiej... na pewno.

    Nie jestem buddystką.
    Nie jestem w żaden sposób religijna, jestem bezceremonialnie wierząca.
    Fakt, skłaniam się ku opcji karmicznej, ale nie wnikam w natchnione ksęgi, ufam bardziej sobie w przeczuciach..tzn staram się ufać.

    W temacie deja vu, pojawiają się też, bardziej fantastyczne hipotezy o istnieniu swiatów równoległych, ale nie wnikałam;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ech, wiara w siebie i bycie dobrą, to jakieś tam moje wewnętrzne przekonanie. Czasem głupieję jak patrzę za okno!

    OdpowiedzUsuń
  11. mnie śmierć przeraża tak bardzo, że unikam tego tematu i aż dziwię się sobie, że wróciłam do tego Twojego posta po dwóch dniach...
    wiara w to, że coś tam dalej na nas czeka pomaga mi nie trząść się ze strachu na myśl o tym, że kiedyś trzeba będzie się pożegnać na dobre, lub pożegnać kogoś bliskiego...
    ale i tak się trzęsę, więc uciekam...

    OdpowiedzUsuń
  12. Żadne pytanie o naturę rzeczy i naszego życia nie jest dość osobiste, aby wypowiedzieć je na głos, bo tylko wtedy dowiadujemy się o sobie i innych prawdy, kiedy przełamujemy ciszę... Po to dano nam rozum, abyśmy drążyli temat uniwersum aż do znudzenia ;)

    Ps: A Tomek mnie zagiął tym wierszem... :) Piękny i mądry :)

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Barbaro...brzmi, jakbym ja go napisał... a to niestety ktoś inny... ;-)

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  14. Przestałam mieć wątpliwości. Następnym razem chciałabym tylko odzyskać skrzydła:) Jakby na to nie patrzeć Tu i Teraz ma sens - i wtedy gdy jutra nie będzie i wtedy gdy pojawiać się będzie po stokroć...W tym drugim przypadku chyba nawet większy, w końcu każde tu i teraz to życiowa lekcja do odrobienia...Życzę Ci Madziu cudnej pogody na tym urlopie!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki z krwi i kości, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, strzelistych  kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...