Przejdź do głównej zawartości

Enta potęga lasu

My juz zawróceni.
 Urlop brzmiał prawie jak ukrop..ufff..słońce dało nauczkę uparcie się doń modlącym.
Wcale szybko nie zleciało, czyli, że nudno?
 Niekoniecznie.  Każdy dzień smakował inaczej, choć z wyczuwalną, słodką nutką lodów pobitych smietaną;) Przywiozłam osobisty nadbagaż, który muszę wytopić (ale to juz inna bajka)
Jezioro...
 Jezioro Międzybrodzkie czystością nie ujmuje, ale widokowo jest całkiem całkiem. Przede wszystkim liczyły sie góry i cień lasu. Nie miałam zanadto okazji do wysokopiennych spacerów, ale podeszłam na jeden szczyt trzy razy, co napawa mnie dumą ;)
Z wód wolę zdecydowanie morza, ale góry podziwiam za ich niewzruszoną siłę i leśne zaszycie. Zaszycie, nie inaczej. Bo drzewa sa ukoronowaniem gór, piękną, ponadczasową fryzurą ziemistych zboczy.
Kiedy człowiek, o imieniu Magda, samotnie zgina stopy na szlaku, drżąc nieco przed dzikimi świniami i wężami, uspokaja się mogąc odpukać w niemalowane;)
 Drzewa przyjmują i odbijają lęki, są po prostu odpromiennikami złych myśli.

Posuwając się ku wierzchołkowi zdobyłam się na eksperyment. Przecież czytałam i wyczuwam energię roślin i drzew, a dotąd nie spróbowałam sie tulić i pozytywnie napromieniować:)
Dlaczego?
 Wzięłam więc w objęcia kilka drzew, nie znając gatunku i nie wiedząc czym się ze mną podzielą. Przystępowałam z drżeniem serca, w poczuciu...że to dziwne? Chyba tak, ale w momencie zetknięcia, drżenie wszelakie było uziemiane. Spokój, to słowo przychodzi mi najłatwiej, by opisać co czułam.

Drzewa z jednej strony mnie smucą, z drugiej unoszą pierś czułym westchnieniem.
Stoją w jednym miejscu, na zawsze (nie licząc scięcia)
To 'na zawsze'  staje mi w gardle , dławi.
Niewzruszoność istnienia wbita korzeniami w ziemię jest klaustrofobiczna.
Z drugiej strony - siła, spokojne poddanie przeznaczeniu, akceptacja misji, twardy pancerz kory na przekór wiatrom zmian.
 Mieć tyle pokory, ile drzewa mają w sobie. Czcić swój los i nie wyrywać sie ku nieznanemu, by poczuć życie mocniej i inaczej...

W górskich lasach myślę o gonitwie codziennej, o tym że muszę wracać na ziemię, w dół i żyć, przemieszczać sie, przec do przodu w celu nie całkiem zdefiniowanym i niewyraźnym, a one ..... one wybiły sie mimo tego.

Komentarze

  1. Wróciłaś i idź w górę, w żaden dół... dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  2. czasami warto przytulić się do drzewa ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj!
    Najlepszości na powakacyjne dni:-)
    A do przytulania najlepsza jest brzoza!
    Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo i Mami jest:)
    Pięknie postrzegasz świat i pięknie o tym opowiadasz!!! Co do energii drzew?? 15 lat temu (jeszcze jako wojująca dziennikarka) stałam w ogrodzie na plebanii z pewnym stareńkim księdzem-poetą dyskursa prowadząc...Kazał ścisnąć w dłoni gałązkę modrzewia i mówić co czuję. Na początku tylko małe igiełki...potem pulsowanie żywej materii! Aż podskoczyłam z wrażenia:)Uśmiechnięty starowina zatoczył ręką łuk i zapewnił: jest wszędzie! Może był tak otwarty na ludzi i świat bo nie miał luksusowego auta i jeździł... rowerem:)))

    Też jestem wilkiem morskim!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. o tak, góry mają swoja Moc! nie tylko od drzew można czerpać energię. zawsze jak się wraca z Gór człowiek czuje się taki doładowany... dzielą się swoją energią, otwierają czakramy... dobrze, że Wam się urlop udał:)

    Magdo- przytulaj się do drzew jak najczęściej!teraz, pod koniec lata są najbardziej energetyzujące. lipa, sosna, brzoza, świerk- wszystkie mają wiele do zaoferowania. najłatwiej i najszybciej można wyczuć energię buka- dodaje sił witalnych, jego energia leczy stres i problemy zdrowotne z górnymi drogami oddechowymi (ma właściwości odkażające i wykrztuśne- jest składnikiem wielu lekarstw)....

    ja z energią drzew już od dawna za pan brat ;) Mama mnie tego nauczyła. a góry to moja największa miłość, więc takie opowieści to balsam dla mej duszy :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech moc drzewa będzie z Tobą:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pieknie przenosisz na klawiature swoje obserwacje i przemyslenia:)

    OdpowiedzUsuń
  8. pieknie piszesz..ja przytulam sie zawsze do brzozy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Poetycznie się zrobiło:)) Przytul się lepiej do mnie, a nie do drzewa. Ja jestem miękka i ciepła, a drzewo chropowate i chłodne. No...i chyba mam mniej robaków.
    Dla mnie nie mają pokory, są dumne i zachłanne, nie liczą się z niczym - ani z czasem,ani z cierpieniem, ani z tym co mniejsze i słabsze. Ich korzenie sięgają głęboko wysysając energie ziemi, są na tyle silne, że potrafią burzyć mury. Bez skrupułów zabierają życiodajne słońce temu co do nich się zbliży w nadziei na schronienie. To w gałęziach drzewa ukrył się wąż, który skusił Ewę. :)Trzymaj się od drzew z daleka...

    OdpowiedzUsuń
  10. lubię czytać Twoje opowiastki:-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnóstwo inspiracji tu u Ciebie!

    Pozdrawiam,
    Paula

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...