Wydaje mi sie , że każda rodzina z małym dzieckiem (dziećmi) dochodzi w końcu do punktu ZOO.
Jakaś naturalna kolej rzeczy pcha rodziców, by pokazać dziecku misia nie z pluszu, lewka Simbę, surogatkę Timona i tak dalej i tym podobne...
Tak więc minionej niedzieli stanęło przy śniadaniu, że w celu przełamania codziennej rutyny zoo-baczymy dzikie zwierzęta w nienaturalnym środowisku.
Pojechaliśmy w tym upale z nadzieją, że wniebowziecie Igora na widok dzikiej fauny wynagrodzi wszystkie trudy i ubytki wody w organizmie.
Cóż, taka ona dzika (ta fauna) jak Królowa Elrzbieta.
Zwierzęta jakby z pozycji obserwatowów do ludu wystepują, z wysychającą rezerwą życiowego paliwa i kamiennymi pyskami. Co im sie zresztą dziwić, okoliczności nie do pozazdroszczenia.
Pozasłaniene łapami i mruczące znużone..."już was widziałem, nastepni proszę"
Ludzie jak rzędy mrówek posuwajace sie tip topami, klatka po klatce, z iście japońskim zacięciem fotografujący odbicia fleszy w szybach , albo zwięrzęta w deseń metalowych pręgów..smutne to :/Dałam sie porwać tej fali, ale nie na długo, bo owszem, poczatek obserwacji był emocjonujacy i z błyskiem w oczach., jednak Igor chciał koniecznie zwierząttka podotykać, a słyszane seryjnie veto skutecznie go zniechęcało. Jak juz nie można było dotknąć lwa, wspiać na żyrafę, pomacać zebry itd, to się wypiał na to oglądanie, a my razem z nim, żeby miał wygodnie na plecach (rodziców;)
Jak wielbłądy (których i tak nie widzielismy) człapalismy od klatki do klatki. Zwierzęta padały pokotem i w sumie ledwośmy je dostrzegali zza szyb i opłotków.
Dalej było z coraz większą zadyszką....
Co tam błotna kąpiel słonia, jak mozna polatać po pagórkach w te i we wte, usiąść w samochodziku za 2 zeta kurs, i jest karuzela na placu zabaw.
Właściwie czego ja oczekiwałam? Głupiutkich pytań, i troche madrzejszych odpowiedzi ?
Fascynacji, entuzjazmu i grzecznego stania w parach, jak z ilustrowanych encyklopedii dla dzieci Laroussa.
No Magda?! Masz tylko dziecko i to przede wszystkim dziecko bardziej zafiksowane na kołach niz kopytkach, płetwach i skrzydełkach. Zwierzątka fajne są , ale na 5, góra 10 minut.
Ogólnie wycieczka nas wyeksploatowała, a powtórka z rozrywki to chyba za 2-3 lata, wcześniej nieosiagalne.
dowodowy fotoreportaż z wyprawy, bardzo wyczerpujacy temat ;)
Prawda. Przy małpkach przestałam kiedyś dwie godziny. Mała nie dała się odciągnąć;)
OdpowiedzUsuń...jakie tam ZOO dla dzieci tylko ....ja sama muszę raz do roku co najmniej je odwiedzić i właśnie juz taki pal od miesiąca realizuję i jakoś dotrzec nie mogę ;-)i chyba wreszcie sie zbiorę , bo kuzyna szympansa juz doczekac się nie mogę ;-))))
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz... dlaczego nosorożec nie pomalowany?
OdpowiedzUsuńa ta żyrafa to prawdziwa czy atrapa? ;)
OdpowiedzUsuńNivejka , małpy chyba jako jedyne maja z ludzi ubaw po pachy, chyba nas lubią - w koncu to trochę dalsza rodzina;P
OdpowiedzUsuńJo , szympansiątka są słodkie..z wygladu, bo nie lizałam ;P
Magenta...nosorożce sie wymigały od malowania, bo stwierdziły że biżuteria na nosie im wystarczy;)
Euforko, normalnie ta zyrafa była żywa, ale szywna z przejęcia, tak jej liscie zasmakowały ;)
ostatnie zdjęcie nieziemskie, dać tylko podpis: "Maatkoo, znowu żyrafa!" i na demoty:DD
OdpowiedzUsuń