Przejdź do głównej zawartości

szklana pogoda

Jak juz zaczęłam przedstawienie, to dokończę:)


 Pogoda sprzyja rękoczynom wszelkim, to i ja w domowym zaciszu pielęgnuję dalej upodobania do ozdabiania, aktualnie materii kruchej i przejrzystej.

 Wazon wypędzlowałam wczoraj wieczorem i nakleiłam mu pastylkę na czoło.
Kolory wyszły jakieś jesienne... Mój tata takie lubi, więc otrzyma w prezencie:)




Anty-Ramkę wykombinowałam przez miniony weekend, ale dłuugo schnęła i wymagała poprawek, dlatego dzis jej blogowy debiut. Z ramki się zrobił taki a'la szablon na swiadectwo, albo dyplom, bo ramka w ramce nadała charakter całości :)


Komentarze

  1. Zastanawiałam się czasami w jakiś kwiaciarniach, albo innych temu podobnych sklepach, kto robi takie cuda...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ramusia jest super! podobaja mi się te różnorakie motywy jakie w niej umieściłaś, taka ramka troszkę z humorem :)

    a wazonik prawdziwie miodowy, jesienny, czyżby to szkiełko to miodowo-cytrynowy strepsils może ? :P

    OdpowiedzUsuń
  3. ramka-cudowność wielka..bylabym szczęśliwa mająć takie lustro ..

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomysł z ramami super. Fajnie to wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nonono, świetna rama :)znaczy pikna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. pięknie, pięknie:) aż mnie natchło, żeby coś pokombinować z tymi butelkami po winiaku, co czekają pod zlewem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo ładny i wazon i rama i ten piesior na tej ramie słodki ;D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...