Przejdź do głównej zawartości

szkieuka korale i balllony

Miałam parcie naszkło ostatnio. Piłam zieloną herbatę, pogryzałam ciastka i nagle przyszło natchnienie.
Pojawiło sie wraz ze wzrostem glukozy we krwi i osłodziło proces twórczy.
 Poleciałam kolorowo.
Tyle juz tego szkła maluje, że sobie jakieś rozdawnictwo zarządzę:))
W bliżej nieokreslonym czasie i na moich zasadach, mało zasadniczych, się odbędzie.

Na razie pokazuję, bo dawno nie pokazywałam.

Od drugiej mamy dostaję w krótkich odstępach czasu dostawy zza witryny, bądź "zrzutę" od sąsiadek do pomalowania.
 Jak juz mi wręczą kobiety te stare kufle, wazoniki winiary, albo inne słoiki, to im maluję, ile dusze zapragną;)

Zestaw szklaneczek popeerelowskich w nowym wcieleniu :


kufel z ławicą rybek, a'la wazon ;)


taki swietlik (świecznik)

i taki, duzo wiekszy i różowszy;P


koraliki modelinowe pastelowe, basenowe ( otworzyli nam basen!!!:)


a na sam koniec krótki, kolorowy film o miłości do balonów, który przy kazdym ogladaniu podnosi mnie na duchu:


Komentarze

  1. To musi być strasznie miłe, tak sobie siedzieć i malować to wszystko. :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ławica bardzo mi się podoba. reszta tez, ale ławica ... super:)

    OdpowiedzUsuń
  3. wszystkie super ale ta szklaneczka z przewagą pomarańczowego koloru i rybką jest świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No pięknie!
    Wazonik z ławicą szczególnie się do mnie uśmiechnął - fajny! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. hi hi mnie też takie szklane zrzuty, a właściwie wrzuty robią :P rodzinka zawsze coś sobie zażyczy, własnie mamie maluję kulę i mam nadzieję, że z nadejsciem wakacji będe bardzo przeć na szkło :)

    fajne te twoje szklaneczki, najbardziej trójkąciki mnie się podobają, oraz pomaranczowe koła a także te niby-rybki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No ale, żeby malować na szkle, to trzeba umieć malować :) Dla mnie nieosiągalne, ale bardzo fajne rzeczy, przyjemna taka dłubaninka, zwłaszcza jak wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz dar w paluszkach, przyjemnie patrzeć na te szklane dzieła :) Jak będę upiększać kiedyś szklane akcesoria, wiem do kogo się zgłosić :P
    A paciorki... Ach, przepiękne :) Pod tym względem jestem prawdziwą sroką, lepiej je pilnuj :)
    Widzę również, że dręczy nas podobna pasja... Balony. Marzę o locie balonem w przestworza odkąd po raz pierwszy będąc maluśkim smykiem ujrzałam takie cuś na pikniku :) To mój ideał lotu. Samoloty nie kręcą mnie ani trochę, bo to rosyjska ruletka, czyste samobójstwo jeśli coś nawali, podczas gdy balon... No widzisz, ja która zwykle potrafi opisać co czuje, teraz ma z tym problemy. Kocham te kolorowe wielkie czasze, poszum powietrza nad głową i wspaniały widok, na pewno kiedyś polecę takim :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...