Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos. Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...
nic bardziej, bo już jest najbardziej. a wyjątkowo tak, bo dziś się wyjątkowo nie spotkamy na Skypie. :D hihih. Ukochuję!
OdpowiedzUsuńkupujemy pączki i obchodzimy Tłusty Wtorek, bo w czwartek za duże kolejki ;)
OdpowiedzUsuńDostaję śniadanie do łóżka, teraz się gotuje dla mnie obiadek, a wieczorem mam obiecana wspaniała kolację:) Czuję się wykochana wyjątkowo:)
OdpowiedzUsuńA ja Walentynki obchodze codziennie... taka ze mnie szczesciara!
OdpowiedzUsuńA Milosc... codziennie inna i ciagle zaskakuje!
Serdecznosci
Judith
A ja właśnie zauważyłam, że chyba czar prysnął...
OdpowiedzUsuńNieszczególnie, ale kwiatka przyjęłam
OdpowiedzUsuńKwiatka dostałam - to fajnie :) Ale kochać, kocham tak samo mocno jak każdego innego dnia. I chyba żadne walentynki czy inne dziwne święta tego nie zmienią.
OdpowiedzUsuń