Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2010

...

Wygrzebawszy się z zaspy macham do was zmęczoną rączką i przypruszonymi rzęsami.  Oj, dziś był dzień z tych cięższych, ale jutro nowy wstaje, przynajmniej dotychczas tak było. Nie mam ostatnio czasu by zaglądać, wpisywać, podczytywać, ale pamiętam by pamiętać o jutrzejszym. Jutro losuję osobę, która otrzyma toto niebieskie z boku;) Ostatnio równiez poczyniałam małe 'origami' więc coś do paczki cukierkowej dokoptuję z papierkuff. See you tomorrow. aaa... znalazłam JE na you tube, a potem w necie poczytałam. Lubię JE, oj lubię! Fajne SĄ!  Dziewczyny ostrzej pogrywają, ale mnie uwiodły tym brzmieniem niebanalnym w onirycznej poświacie. Psychodeliczne nieco, post punkowe brzmienia w kobiecym stylu;) oficjalna stronka dziewczynek   http://www.warpaint.com/ last minute ; (nauka literek)  Igor:  " Mamo to jest LLLL ( w domyśle er). LLL  jak tata" odkrywcze;)

dziecko indygo

- Mamo, cuje się 'ufowo'. - Bo wygladasz jak nieziemski bałwan. Wiecie, że są dzieci 'nie z tego świata'? Mówi się o nich dzieci indygo, albo dzieci kryształowe. Te dzieci charakteryzują się specyficznymi  zdolnościami paranormalnymi. Są wewnętrznie przekonane, że narodziły z sie z misją naprawienia świata, z głęboko pokojowym nastawieniem do ludzi, przyrody, do życia. Przeciwstawiają się zastanym systemom, działają intuicyjnie, wiedzą i czują dużo, dużo więcej niż przeciętny człowiek. Stały się przez to królikami doświadczalnymi. A jakże...jeśli coś odbiega od normy... Myślę, że i tak nie jesteśmy w stanie tego zrozumieć i jeśli wierzyć w ich cudowny stan świadomości, to są po prostu darem dla ziemi  przychodzącą na świat w kosmicznej aurze. Mam zamiar przeczytać o nich wiecej. (( Igor jest dzieckiem indygo tylko w okolicznościach kapielowych ;P....hmmmm..hm...choć czasami się zastanawiam nad jego 'kryształowością', próbując przeniknąć niewinny uśmiech i...

naszyjnik

Takie oto cudo przyleciało do mnie od Czaroffnicy  Oryginalne nieprawdaż ?  Raz jeszcze dzieki Czaroffnico, do charakteru mi w nim ;) Po prostu moje klimaty!

......

Własnie zdałam sobie sprawę, że w którymś tam wpisie strzeliłam gafę z nazwiskiem. Napisałam o panu Łomnickim i jego młodej zonie, a nie o panu Łapickim i jego młodej żonie. Czemu nikt mnie nie poprawił: he?;)  Nie zwraca się komus uwagi, żeby go nie wprawić w zakłopotanie, czy zwyczajnie macha się na to ręką, bo sa większe problemy? Pewnie tyle razy język mi się powinął, w teksty wkradały niejasnosci itp, że nawet o tym nie pamiętam (co zapewne przedłuża mi życie, bo mam talent do rozpamiętywania) Pamiętam jak mojemu koledze z pracy na wierzchołku nosa przysiadła kozica, a ja nie miałam , durna, śmiałości żeby mu ten fakt oznajmić. Wstydziłam się?  Gdyby to mój nos stał się zielonym stokiem (albo cos podobnego) umierałabym długo w paroksyzmach zażenowania ;P  Tak łatwo jest mi samej sobie wypominać błędy, towarzyskie potkniecia, i tak łatwo zapadać na pamięci odnośnie czyichś wpadek. Często słyszałam, że cyt. " sobie wyn...

uwaga! roboty domowe!

16.11.2010. Chodzimy po ścianach.  Nie w stanie wskazującym na spożycie, a w stanie pełnej gotowości remontowej. Walczymy na szpachle, pędzle i wałki ze 'szczyptą papryki'. Włoś się jeży, bo 'przydymiony kwintecik' w piewszej turze poległ , udało mu się szczyptę co najwyżej musnąć. Ta znowu wylazła ze swoim orężem, a raczej oranżem.  Jazda była ostra, gdyz papryki wściekły charakterek został potraktowany bielą śnieżki, co go miało osłabić na działanie zawodnika z numerem drugim.  Kwintecik w końcu zagrał...cieniutko. 18.1.2010 Wsłuchujemy sie w ciche plimkanie kwinteciku na sali operacyjnej.  Trupio blade sciany są bez życia.  Jak nie za ciemno, to za jasno, zimno . Potrzebuje inspiracji  buuuu...  nIc mi się nie udaje.  Za oknem świat w malignie, w tv bzyczy mecz. Trochę egzotycznej bieganiny z kolegami z Wybrzeża Kości Słoniowej. Need some colours!!!

A'propos ostatniego wpisu ...

Czytać mi sie nie chce, pisać też...ajajajjjj umieram...;P wklejam więc ;)) Czytali, czytali i co poniektórzy posnęli. Jak mi czytaja to też najwyraźniej nie pomaga, więc nie wiem jak z tymi audiobookami będzie.

Zasypiam nad ksiażkami

Czytać potrafię, owszem, ulotki, rachunki, z oczu czasem, ale ksiażki? Ja chyba jestem nienormalna, a może coś mi siedzi na podświadomości, że czytając odpływam w byty mojej wyobraźni, a literki się zacierają bądź nabierają kształtów zmyślonych. De facto jest to smutne, bo mimo szczerych chęci, powieki odmawiają posłuszenstwa i ślizgają w dół, niemal za każdym podejściem.  Wmówiłam sobie?  Ja uważam, że ze mną jest coś nie halo i to na całej lini telegraficznej. Nawet jeśli  treść smakuje, to ślimaczę się jak maślak, ciężko trawię i w ogóle marynuję czas. Kto czyta jedną książkę miesiącami? kto czyta w ten sposób 5 książek na raz? Wiecie, czasami czuję się głupia, głupsza, najgłupsza niekoniecznie. W towarzystwie nie bryluję, gdyż zwykle język mi drętwieje i nie potrafię opowiadać ładnie, składnie. Nie jest to koniec świata, ale czasem ciekawie prawią, a ja nie mam się z czym włączyć.  Może gdybym więcej czytała......  No dobra, fini...

czwartek

Niebo w szarą zebrę, a ja nad szarym kubkiem kawy i papierkami po kinderkach. Mam luz bluz z rozciagnietej koszuli i wolnego czasu;) Praca poczeka do 16.00. Śniadanie juz było...w łóżku i przy boku dającym mi również życiowe oparcie. Maluszek od wczoraj u babci i z tego względu cicho i bez porannej krzątaniny. Szybko się przyzwyczaiłam do niecodziennej sytuacji. Z ostatniej chwili .... za oknem przeleciał gołąb z naszyjnikiem suchej pajdy na karku. Pomyślałam od razu, że to był inteligentny wyjątek z gromady głąbów dachowych. Że może ten akurat zdobył sie na indywidualizm i zapragnął zjeść z dala od pierzastego motłochu zalegajacego parking przy śmietniku. Gołąb który ewoluował;) a na dzien dobry, proszę o!:

Rozdaję:)

Dawno, dawno temu wspomniałam że będzie.  Otóż i jest. Candy !  Drodzy Bywalcy, Goście (bardziej lub mniej przypadkowi), przychodzicie, zostawiając tych kilka słów na blogu. Chcę się za Waszą obecność odwdzięczyć, dlatego mam zamiar podarować coś wykonanego własnoręcznie, nietaśmowego i mam nadzieję, miłego oku. Te malowane szkiełka (ramka i świecznik) powstały kilka nocy temu, może komuś sie spodobają i będzie chętny je przygarnąć?  Zapraszam wszystkich! Wystarczy zostawić komentarz pod tym postem, zgłaszając tym samym chęć udziału. Jeśli chcecie! , możecie wspomnieć o tym na swoim blogu, ale zaprawdę powiadam Wam, nie jest to absolutnie konieczne;)  Wiem, że wielu z Was, którzy mnie odwiedzacie, nie prowadzi bloga o charakterze craftowym. W sumie ja też nie, więc wklejanie u siebie banerków z info potraktujcie na luzie i nie stresujcie się tym wcale;) Osoba, która otrzyma szkiełka, zostanie wyłoniona 1 grudnia o czym ją osobiś...

architektura wspomnień

Miała czarne, lakierowane sandały, bez pięt, rozmiar 37. Śliczny model. Nigdy do nich nie dorosłam, stopy zawsze wysuwały się do przodu. Potem urwały się paski.  W salonie, na ścianie w kolorze groszku, wisiał wielki obraz.  Natchniony Jezus idzie między łanami zbóż, za nim dwunastu. Jest boso, uczniowe w sandałach, czyste niebo, maki, apostoł Jan wygląda jak kobieta. Pod obrazem stało łóżko nigdy nie ścielone, poduszki piętrzyły się u wezgłowia przykryte kapą dziergana na szydełku. Kawał kolorowej roboty w kształcie okręgów na wodzie. Okrągły był też stół i klosz lampy z frędzlami, zwisającej nad stolikiem. Okragły był tamborek i pudełko pełne naparstków i skłębionych nici. Skrzypiała szafa. Na jej dnie znalazłam swoje zeszyty z pierwszej klasy, którym próbowała zmienić przeznaczenie i ocalić od płomieni. Nie na długo:( Piec, z kafli w kolorze cynamonu, lśniący i ciepły zawsze do trzech czwartych wysokości. Przy piecu ślizgał sie fotel na cienkich metal...