Przejdź do głównej zawartości

takie tam...

Na ile lat sie czujesz? Spytał mnie wieczorową porą małżonek bębniąc plastikową butelką po głowie. Próbował sobie wystukac wiek, niczym kukułka?
Ja sie zadumałam, zatrzasnęłam w myślach. Hmm...na ile lat sie czuję. Biologicznie czy psychicznie? Rozdzielić sie to da, czy też można lub trzeba wypośrodkować?
Raczej nie da się tak po prostu rzucić cyferką,  bo jak sie tu czuć na np. 40 lat, kiedy nie wiem jak się czuje ktoś z  4o-tką na karku, tym bardziej że rzeczone czterdziestki mogą się czuć na trzydzieści, pięćdziesiąt dwa, szesnaście lat ;P
Matematycznie trudno samopoczucie ogarnąć i wyrazić, biorąc pod uwagę styl życia, doświadczenia, warunki, nałogi etc. Łatwiej wyrazić się o samopoczuciu ogólnie - czuję sie staro, lub młodo.
  Ogólnie więc czuję się dobrze i chyba na te swoje trzyjści i trzi, chociaż wolałabym mieć minione dwajścia kilka i obecne pojęcie o różnych sprawach.
Ech, być młodym a rozważnym, a najlepiej  urodzić sie z super potencjałem genetyczno-intelektualnym i nie musieć uskarżać na braki w wieku późniejszym, tylko pozwolic potencjałowi rozkwitać.
 Szkoda, że nie jest się coraz młodszym i coraz mądrzejszym;)
 Pozostaje rozwijać się własnym tempem, starać kochać własną przeciętną nieprzeciętność (czyli inność) i nie szkodzić sobie zanadto.

 Dżdży, a ja w głowie mam piwo popijane w gronie pracowniczym.
Jechać, nie jechać w tą pluchę?
Sporo nowych, fajnych twarzy ma się pojawić. Niestety część ulubionych  twarzy czas będzie żegnać i piwo ma w tym pomóc - w łagodnym przechodzeniu w nowe stany skupienia ludzkiego.
Boszsz...czemu rzeczy sie zmieniają, kończą. To dobre z jednej strony - odświeżające, a z drugiej przyczynek do kolejnych tęsknot i łezek w kącikach.
 Cóż, trzeba ufnie otwierać się na nowe, nowemu sie serdecznie przedstawiać i dbać, jeśli powoli przeistacza się w bliskie sercu i podobne nam.
Lubie życzliwych człeków, bo ci wydobywają ją również ze mnie.

 Ostatnio w pracy podczytywałam sobie pod deskiem książeczkę  (zapomniałam tytuł) o prawie przyciagania, odwiecznym prawie. Wiedziałam że to prawo funkcjonuje w czasie i przestrzeni, ale dobrze było wskrzesić pamięć, że co zasiejesz to zbierzesz. Książeczka się zapodziała, ale znajdę ją i połknę gwoli ugruntowania tej kosmicznej zasady.

O! wysusza sie. Chodniki powoli siwieją.  Może by jednak na to piwo? :)

Komentarze

  1. Uwielbiam Cię czytać Magdo :-)
    zapraszam do zabawy Zasady:
    http://malflu.blogspot.com/2010/09/mrude-zaprosia-mnie-do-zabawy.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Amerykańscy naukowcy już wszystko zbadali i zbadani, że młodość kończy się w wieku 34 lat...

    Skąd to odkrycie?
    Nie dosłysząłem, synek zaczął wołać
    ;-)

    Pzdr

    Piwko dobra rzecz, zwłaszcza w dobrym towarzystwie.
    Oby bez bólu głowy następnego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja rodzina z obu stron jest długowieczna i długo młodo wyglądająca. Zapytałam mojego (wtedy) 95-letniego dziadka kiedy poczuł się stary. Długo myślał, aż w końcu powiedział - jak miałem 87 lat. Dlaczego 87? Bo oprócz babci (94) nie ma już nikogo kto by pamiętał jak byłem młody.
    Dawno, dawno temu (jeszcze przed wynalezieniem maszyny parowej) ja też miałam czydzieści czy lata i własnie przeszłam wewnętrzną przemianę - przebranżowiłam się i zaczęłam kolejne studia. A potem już było coraz fajniej - nowe miejsce zamieszkania, pomieszkanie sobie za granicą, następne studia, i nowa praca, i nowi ludzie, i nowe sytuacje - z wiekiem życie nabiera tempa a my apetytu na nowości:) I tak trzymać!I na piwo iść!

    OdpowiedzUsuń
  4. Często czuje się na 15 lat, kiedy mi strzeli coś do głowy, ale też zdaje mi się czasem, ze ma 50 i co fajniejsze- dobrze mi z tym :). Fizycznie, mam gdzieś pomiędzy, ale dobrze mi z tym. Lubie swoje zmarszczki pod oczami...

    OdpowiedzUsuń
  5. Poszłaś??? Jakie to Nowe? Może być...? jak moje szczęście mówi "może być..." znaczy komplement powiedziało:))) Mami...mam niemal pewność, że z roku na rok będziesz się czuła coraz...lepiej:) Dojrzewasz jak wino i to dojrzewanie bardzo ci służy. Czuć w Tobie już cały bukiet doświadczeń, zdarzeń i zderzeń, czuć kobietę - sfinksa...A metryka??? no pewnie, komuś się do czegoś przydaje? w skarbówce? w usc? Ps. Obecnie razem z sarenką smarkamy, ale od przyszłego tygodnia ponawiamy próby adaptacyjne w przedszkolu:) Mam lekkie poczucie winy że to za wcześnie ( w październiku skończy 2.5 roku)ale trzymanie jej w domu, z dala od świata, ludzi, pod kloszem niczemu nie służy.

    OdpowiedzUsuń
  6. ja czuję się czasem za stara w młodszym towarzystwie a czasem za mądra w głupszym- jak u Nosowskiej...a najlepiej czuję się w swoim towarzystwie :) tu, nigdy się nie nudzę!
    p.s.
    nie wiem, czy to Twoje pifko wypaliło? Moje Bianco smakuje wybornie w tę dżdżystą noc :O Miał być romans tego wieczoru-ale stary usnął przy usypianiu Ptyśka,więc mogę się trochę poszlajać.
    zdrówko!

    OdpowiedzUsuń
  7. jechać, bawić się, poznawać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie to się w ogóle nie chce dumać nad wiekiem, bo z moich obserwacji wynika, że dumanie prowadzi do zgryźliwości i wydumywania różnych cudów. Tymczasem chodzą po świecie młodzi starcy, starzy młodzi, wąsaci, rudzi, łysi, pokręceni i szurnięci :D
    Ważne chyba, żeby się czuć dobrze i nie jęczeć :)
    Dewiza Euforki brzmi świetnie. Dokładnie tak!

    OdpowiedzUsuń
  9. ja wiem jak to jest mieć w dokumentach okrągłe sorok, ale jak to jest czuć się na te sorok to niestety nie wiem, bo od jakichś dwudziestu lat czuję się tak samo w znaczeniu "na tyle samo" i dobrze mi z tym i podejrzewam, że już mi tak zostanie; czasami tylko zastanawiam się czy ludzie, którzy patrzą na mnie z boku nie kiwają z pożałowaniem głowami myśląc w duchu "śmieszne kobiecisko w średnim wieku z warkoczykami i w czapce z daszkiem, phi...";
    ale co mi tam :)
    a co do wypadu na piwko to ja mam tak: w połowie przypadków żałuję, że się wybrałam bo nie robiłam innych cudnych rzeczy, które miałam w planie, druga połowa to te spotkania, po których wiem, że warto było przełożyć inne cudne zajęcia na późniejszy termin ;)
    i zgadzam się z czaroffnicą, że zawsze można pobyć z samą sobą i to nigdy nie będzie czas stracony i nudny;
    ale "nowe fajne twarze" brzmi zachęcająco, chyba warto!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki z krwi i kości, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, strzelistych  kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...