Przejdź do głównej zawartości

o spokojnym dziecku i dzikiej kobiecie

Igorek, to jakby go nie było - mówi do mnie przedszkolanka.
 Gdy skończy jeść, to siedzi przy pustym talerzu i czeka aż mu sie powie, że może iść się bawić. Chłopak go ciągnie za włosy, a on bierze to na siebie bez mrugnięcia powiek. Ja mu powtarzam, żeby przyszedł, powiedział jak go zaczepiają.... Pierwszy do leżakowania i taki cichutki. Bawi sie, wie pani, raczej na uboczu, dzieci latają wrzeszczą a Igorek autka parkuje pod stolikiem....

Taki skrótowy opis zapodany przez opiekunkę maluchów.

Nie wiem, czy powinnam być tym faktem zaniepokojona?
Moje dziecko do przedszkola pójdzie, mimo, że wolałoby jednak zostać w (s)pokoju, wśród zabawek. Lubi towarzystwo, ale zdecydowanie niekonfliktowe, stąd częściej rozmawia i klei się do dorosłych, skłonnych go wysłuchać i zrozumieć.
 Nie chciałabym żeby został outsiderem w swojej grupie albo by  koledzy przypięli mu broszkę pupilka wychowawczyń ( które się nad nim rozpływają w komplementach)
Trzylatki jeszcze nie są zdolne do ostracyzmu, jeszcze nie ten poziom świadomości, prawda?
 Niektórzy wyszczególniają paradziecięcy typ "stary-młody" na określenie malców przemądrzalców, moje dziecko tek klasyfikacji nie podlega, ale chciałabym, żeby się bardziej skumał z równolatkami, przeciez to nie wbrew jego naturze.

Wczoraj udana symulacja kataru oraz kaszlu uchroniła Igora przed przedszkolem.
Po kilku godzinach zabaw był zdrów jak ryba. Dzisiaj ten numer nie przeszedł.
 Niedaleko pada jabłuszko od jabłoni, ja też za przedszkolem nie przepadałam., ale w odróżnieniu od mojego syna nie miałam forów u pań... heh

Poza tym praca praca praca, gary, spanie, wychowanie, praca, praca....a w tramwaju czytadło w ręku, jako trampolina od twardej rzeczywistości dla zachowania równowagi u-myślowej.
Zaczęłam czytać
 "Biegnącą z wilkami" Clarissy Estes
Rzecz z pogranicza socjologi, etnologii i archeologii psychiki.
O archetypie dzikiej kobiety.
 Wypad w dziewicze rejony pranatury kobiecej. Coś o naszej najgłębszej, najczystszej postaci, drogie panie:) O odkrywaniu archetypicznej duszy płci, babskich korzeniach wrosłych w baśnie, mity i przypowieści, o uzdrawiajacych właściwosciach tychże.
 Dopiero zaczynam, a już z rąk nie wypuszczam, bo czuję że dowiem sie o sobie wiecej.
 Bulgoczą we mnie podziemne źródła, coś powoli odżywa i przedziera sie przez warstwy...

a to każda z nas...ukryta głęboko w studni duszy:)

Komentarze

  1. Hi hi, Magda, te Skrzypki chyba tak mają.
    Wiesz, co 3 lata temu usłyszałam o Matiku? http://kulcze.blox.pl/2008/09/Opinia-pani.html#ListaKomentarzy
    Co mnie mocno nie ucieszyło, bo ja przez całą edukacyjną karierę byłam odludkiem i nic w tym fajnego.
    Z tamtego przedszkola uciekliśmy, w drugim było lepiej - Matik alienował się nadal, ale nikt nie wietrzył w tym problemu. Pani w zeszłym roku stwierdziła, że Matik jest najgrzeczniejszy w grupie (!), ale żebym się liczyła z tym, że się w końcu zdemoralizuje, bo paru ananasków w grupie jest.
    W tym roku zaczął mówić o jakiś kolegach... Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach jak cudnie jest ujrzeć na tapecie "Biegnącą z wilkami" - to moja naj, naj najukochańsza książka. Pomimo wielu lat stale jest na 1 miejscu mojego prywatnego rankingu ulubionych książek. Pisałam nawet o niej, w grudniu zeszłego roku :)
    Ta książka była pisana z dwadzieścia lat a i tak Clarissa stwierdziła, że nie wyczerpała tematu. Należy ona do plemienia "opowiadaczek" - cantadora, w swej pracy naukowej, choć pisanej na beletrystyczny sposób, zawarła najistotniejsze dla nas kobiet uwagi, spostrzeżenia. Po tej lekturze świat już nigdy nie jest taki sam :) Cieszę się, że ją czytasz i że się podoba :PP
    Dasz wiarę, że czytał ją nawet mój promotor na studiach? I też się zachwycił :)

    Pozdrawiam słonecznie, moja Dzika Kobieto!

    OdpowiedzUsuń
  3. Robiłam już kilka podchodów do tej książki i mam zamiar koniecznie ją przeczytać, tym bardziej po tak zachęcającej recenzji :)
    Co do Igorka - bywają dzieci spokojne nad wyraz, które nie lubią się bić. Ale może jednak warto mu zaszczepić kilka chwytów karate, żeby sobie dzieciak nie dał w kaszę dmuchać... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Magda, a czy mogłabyś tak przy tym słonecznym weekendzie rozważyć usunięcie antyspamu, coby się łatwiej komentarze wstawiało? :))
    Będę zobowiązana!

    p.s. jakby co instrukcje u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. książka brzmi bardzo zachęcająco, tak zachwalacie, że też się skuszę
    a
    na dzieciach to ja się nie znam i chyba bym zbytnio nie przejmowała się tym, że jest spokojne.. ma dopiero 3 latka więc jeszcze zdąży się wiele razy zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spokojne dzieci jakoś mnie niepokoją. Mam wrażenie, że są chore. Ewentualnie, że coś kombinują;)

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja powiem : I BARDZO DOBRZE !!!!! po co się młody ma z plebsem rozzuchwalać ,najwidoczniej jest dzieckiem dobrze wychowanym , majacym zdrowe emocje i szczesliwym ,że nie potrzebuje sie wyładowywac w dziwny sposób.....

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzieci mają też swój temperament ;-) jedne są z natury spokojniejsze, inne przypominają bardziej wulkan. Popatrz jak będzie dalej. Trzylatki jeszcze bawią się raczej obok siebie, a nie ze sobą nawzajem. Potrzebują również wciąż kontaktu z dorosłym. Zresztą wrzesień to jeszcze czas adaptacji do przedszkola. Wiele może się jeszcze zmienić ;-) Pozdrawiam. I trzymam kciuki za maluszka.

    OdpowiedzUsuń
  9. mmm, ciekawą ksiażkę polecasz, kto wie czy i ja się nie skuszę na te archetypiczne wywody

    małemu dajmy szanse, wyrobi się, stwardnieje, zaprawi bo piaskownica tez potrafi byc okrutna
    chyba lepszy spokojny niz chodzace ADHD :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta książka jest fantastyczna i wciąga niesamowicie ;)
    Hmmm, a Twój Chłopczyk ma jeszcze czas na stanie się duszą towarzystwa, byle ze spokojem mu na to pozwolić, bez presji, że z Jankiem i Antkiem ma się bawić... Na wszystko przyjdzie jeszcze pora. Tak myślę ;)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziecię potrafi się zmienić w ciągu paru dni, ma jeszcze czas:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ;) ja bym się cieszyła i dumniła, że mam grzeczne Dziecko :)

    Myślę też, że Pieprz ma dużo racji...

    OdpowiedzUsuń
  13. Mężczyzna w kobiecym śnie...
    "to potwierdzenie,że zycie kobiety potrzebuje zmian,
    że śniąca popadła w znudzenie lub niemoc w obliczu trudnego wyboru,
    że z niechęcią myśli o nastepnym kroku,o przebyciu nastepnego odcinka.
    że nie przywykła do działania do walki z wykorzystaniem pełnych mozliwości.
    mężczyzna w snie to takze sygnał pobudki..."

    lubię ten fragment książki...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki z krwi i kości, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, strzelistych  kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...