Przejdź do głównej zawartości

tfurczo:)

Moje farbki do szkła dawno nie były uzywane, bałam się ze zastygną na wieki więc je niedawno odkręciłam. Z ulgą stwierdziłam , że zyją i maja sie nawet dobrze. Wzięłam stary ikeowy wazonik i posmyrałam go kolorami afrykanskiej ziemi:)
Ma teraz nowy  wizerunek i miejsce na kuchennym parapecie, wśród innych geometrycznych ozdóbek w kolorach ziemi. 

Nie takie lata świetlne temu otrzymałam też w nadmiarze zastaw świecideł od siostry. Cała masa koralików różnej maści, no i też musiałam w końcu znaleźć im miejsce.
 Miejsce dostały na sznurkach i się teraz nimi będę obwieszać i obwieszczać wszem i wobec:)
To część substratów:
a otóż i produkty:

To się nieco pochwaliłam i uwieczniłam swą "pracowitość" :) a teraz zmykamy sie przewietrzyć, bo pogoda po temu, a moje dziecko cudownie ozdrowiało i nos mu wreszczcie wysechł.


Komentarze

  1. piękności! wazonik ślicznie ozdobiony :D a korale też czadowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny wazonik! Mam taki różowy ale nie wiem jak będzie mi się malowało po matowym szkle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Korale są super! Wazonik też - nabrał oryginalności :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. woohoo! nareszcie nowa praca do obejrzenia! :P
    świetnie pomalowałaś butelkę! wzorek pasuje idealnie do kształtu butelki :) czy to farbki do ceramiki może, bo widzę, że nie przezroczyste :)
    koraliczki tez mi sie podobaja, z resztą ja uwielbiam szkło pod każda postacią, również koralików :)

    OdpowiedzUsuń
  5. piękne szklane skarby. Butelka very orientalna a korale bardzo optymistyczne :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziekuje Wszystkim za miłe komentarze:)

    OdpowiedzUsuń
  7. absolutnie wszechstronna dziewczynka z Ciebie Madziuś ;-))))

    OdpowiedzUsuń
  8. prześwietne! I wazonik i koraliki, strasznie mi sie podobają! Strasznie!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...