Przejdź do głównej zawartości

tempo życia

Dni pomykają, tygodnie lecą, lata suną...
Ostatnio mam wrażenie , że szybciej mi czas biegnie, ale to chyba typowe, gdy się na coś czeka.
 Ja czekam, aż mi się wychowawczy skończy i musowo zapukam do starej siedziby mojego pracodawcy..puk puk.. kto tam?.. sąsiadki.. nie, nie ma siatek....
No tak, na wszystko przychodzi właściwa pora. Koniec laby, koniec niebieskich migdałów, od lipca w przeważającej części dnia - tyrka, zajob, mrówczy szyk, owczy pęd.....ech...
Jakieś apokaliptyczne wizje mnie niepotrzebnie nachodzą.
W gruncie rzeczy moja praca lekką jest tyle, że mało płatną :/

Czas..czas...połyka  nas jak czas-tka. Niektórymi sie delektuje, innych bierze na raz
Często sie zastanawiam ile mam go jeszcze choć...
Czas jest tylko wymyślonym wymiarem...
I wyszło CCC co oznacza...czas czyni cuda?, cierpliwi czasem czyhają?, często czuje cha chę?... dla każdego coś innego :))

taaa...a wracając na ziemię, bo mnie ponosi...

Ostatnio Igo przyprowadził z dworu nowego kolegę...twardy gość, nieco flegmatyczny i zamknięty w sobie, ale ogólnie sympatyczne zrobił wrażenie.
Trochę u nas przekiblował...w nocniku:)
Chyba zestresowany był albo wegetarianin, bo zjadł tylko sałaty i popił wodą rurzaną czyt. kranówą.
 Normalnie gościu wymiatał w parodiowaniu żółwia, poza tym jego tai chi i stoicyzm - szacun...

Komentarze

  1. "twardy gość, nieco flegmatyczny i zamknięty w sobie, ale ogólnie sympatyczne zrobił wrażenie.
    Trochę u nas przekiblował...w nocniku:)
    Chyba zestresowany był albo wegetarianin, bo zjadł tylko sałaty i popił wodą rurzaną czyt. kranówą..."
    ha ha ha, usmiałam sie, no i ta woda "rurzana" LOL
    świetne zdjecia ze ślimakiem :)
    też kiedyś, jako dziecko, zbierałam ślimaki, chodziliśmy w takie "sekretne" miejsce zwane ślimakolandią skąd wynosiliśmy słoiki pełne małych i dużych ślimaków. każdy brał je do domu, karmił na siłę sałata, robił terrarium w słoiku, wyściółkę z trawy, a na drugi dzien slimaki dawąły nogę... ja swoja hodowlę znalazłam rano wysoko na ścianie bloku.... pamiętam, że robiliśmy też wyścigi slimaków na drewnianej ławce, tyle że sami uczestnicy biegów nie zawsze chcieli brac w nich udział i zbiegało im się z toru :P to tyle w temacie ślimaków...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne zdjęcia młodego pogromcy ślimaków. Te kolory to przypadek? Czy może sesja była zaplanowana? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kończysz urlop wychowawczy? To pewnie musi baaardzo bolec rozstać się z domem i wrócić do bycia trybikiem lub trybem ( w zależności od posady oczywiście).
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapoznałam się z Waszym świeżo oswojonym przyjacielem ślimakiem. Widzę, że jesteście otwarci na nowe znajomości :-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...