Obecna pora monsunowa w naszym umiarkowanym klimacie nie sprzyja wychodnemu.
Spozieramy więc przez szklaną taflę szyby jak jaskółki pięknie biorą niebo w nawias, a mrówkom przybywa oceanów.
Nie powiem, zjawisko to przyrodnicze sprzyja zadumie, ale ileż można...
Widok to ja z okna mam tez niezupełnie fajny.
Na blaszak hutniczy oraz wyrosłe za drzewami kominy ( z lewa i w centrum). Z prawaej zaś, na aleję garażową, a tuż za nią planszę boiska do nożnej (miejsce nieocenzurowane, skąd dobiegają nas wyrazy dosadnego niezadowolenia )
Spozieramy więc przez szklaną taflę szyby jak jaskółki pięknie biorą niebo w nawias, a mrówkom przybywa oceanów.
Nie powiem, zjawisko to przyrodnicze sprzyja zadumie, ale ileż można...
Widok to ja z okna mam tez niezupełnie fajny.
Na blaszak hutniczy oraz wyrosłe za drzewami kominy ( z lewa i w centrum). Z prawaej zaś, na aleję garażową, a tuż za nią planszę boiska do nożnej (miejsce nieocenzurowane, skąd dobiegają nas wyrazy dosadnego niezadowolenia )
Balkonowe zachody słońca bywają zjawiskowe, choć często ocierają sie o śląski kicz :)
Wschody księżyca też są nietypowe.
Czasem nie wiadomo, czy to papierowy księżyc z nieba spadł, czy czerwona planeta znalazła się w zasiegu ludzkiego wzroku. Potem omamy ustępują rzeczywistości wydepilowanej głowy szwagra ;P
Ale nie o tym miałam...
Miałam o czym innym.
Miałam dokonać rekonstrukcji wydarzeń wczorajszych, a konkretniej wydarzenia.
Wczoraj siąpiło jak to ma w zwyczaju, a jak wiadomo w czasie deszczu dzieci się nudzą.
Nudzą sie , ale nie powiedziałabym, by mniej brudziły się w deszcz.
Milusinski zapragnął ciastka.
Bardzo prosty przekaz- "mama, ciastko !" był dla mnie jednoznacznym bodźcem do zakasania rękawów i wzięcia ciasta w swoje ręce.
Ja, jak już podkreślałam grubą kreską, nieczęsto zaglądam do piekarnika (chyba , że utwardzam modelinę) i to jest mój drugi raz w tym roku, jak zaglądnęłam ;)
Ja, jak już podkreślałam grubą kreską, nieczęsto zaglądam do piekarnika (chyba , że utwardzam modelinę) i to jest mój drugi raz w tym roku, jak zaglądnęłam ;)
Więc sesja poniższa w pełni wsprawiedliwiona.
Ile się nagniotłam to moje.
Wkład pracy pokaźny, wkład w ciasto - bakaliowy.
Zrobiło się około 30 plastrów o średnicy szklanki do whiskey. To oznacza - sporej wielkości.
Maestro Renato Bonni czekoladą pistacjową Mokate ( Ci z Ustronia powinni mi teraz zapłacić ;P) polewał obficie wypieki, a potem sypał nań wióry i doklejał kształty wielozbożowe.
Ornamenty wyszły godne Picassa ;)
Dzisiaj pewni Drodzy Państwo z sąsiedniego miasta będą mieli okazje spróbować :D
w kolejnosci chronologicznej wygladało to tak:
W sąsiednim mieście już obgryzają niecierpliwie paluchy!
OdpowiedzUsuńWygląda bosssssko i nieprzyzwoicie pysznie:-)
A ja mam niespodziewajkę dla Ciebie... kulinarną trochę, a co!
Ciastka świetne ale ten Młody Mężczyzna jaki Ciacholec :-)))
OdpowiedzUsuńummm pysznie to wygląda, to ja poproszę o przepis :D nabrałam ochoty na takie ciasteczka :) WIELKIEJ OCHOTY :)
OdpowiedzUsuńa ten księżyc papierowy odbił się w szybie? Świetne foto :) pozdrawiam
Dobry pomocnik, to podstawa dobrych wypieków, smakowicie wyglądają ciacha a i księżyce ze słońcami bywają uśmiechnięte :)
OdpowiedzUsuńCzerwona Planeta, powiadasz :P he he he no teraz to ja już wiem dlaczego mężczyźni są z marsa LOL
OdpowiedzUsuńale ciacha wspaniałe zrobiliście! aż mi ślina pociekła na klawiaturę!!! he he he a ja taki ciasteczkowy potwór jestem....