Przejdź do głównej zawartości

nie z tej ziemi..

Nigdy nie oglądałam "6 stóp pod ziemią" w telewizji.
Teraz nie potrafię się oderwać, bo momentami wchodzę w takie synchro z tą fikcją, że mi się oczy wybałuszają ze zdziwienia, że tak można...
Wczoraj  wtopiłam sie w tło i wsłuchiwałam w scenariusz jakby napisany pod moje egzystencjalne pytania. Znalazłam odpowiedzi. Czy było to naprawdę autentyczne doznanie czy wydumana projekcja po 3 lampkach wytrawnego, nie wiem...z wrażenia nawet, jak nie palę, to się zaciagnęłam z paczki kryzysowej.
Śmierć oswojona....

Pierwsza seria za mną, druga w trakcie....az żal że sie to kiedyś skończy, a może lepiej, bo ja za bardzo wchodze w inne swiaty.
W inne swiaty wchodzę, by nabrać dystansu do swojego mikrokosmosu. Dystans uzdrawia.
 Od kilku dni, czuję jakbym była stąd...

i nie chce miejsca opuszczać
Z tej perspektywy Ziemia jest taka malutka,  ja jestem niedostrzegalna, a moje troski jakby zupełnie nie istniały.
Albo sie zakopać , albo lewitować, byle nie czuć tymczasowo.

Komentarze

  1. Pięć serii jest, więc radzę ochłonąć:) Mój ulubiony serial, psychodela wprost! I do końca trzyma poziom!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, nigdy nie oglądałam, ale że ja tez lubie sie "zapadac" w inne światy, to chyba wole nawet nie próbować, bo jak mnie wciagnie to do rzeczywistości juz nie wróće:P Dobrze mieć taką oczyszczającą odskocznię:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

dalekosiężnik wzrokowy

Zrobiłam z blogowych wpisów mozaikę i się prawie popłakałam, a na pewno oczy się zaszkliły. Mozaiki są zdradliwe. Pochlipałam nad tymi wszystkimi blogami, co ich już nie odnajduję, co do nich zabarykadowano drzwi, co to o sobie zapomnieliśmy. Zasmuciłam się z powodu wszystkich ludzi, którzy już nie piszą, bo odeszli w zaświaty albo piszą, ale emigrowali w inne blogosfery. Zastygłam na kilka chwil podczas czytania własnych słów sprzed lat kilku. O mamo, jak dobrze, że tego bloga mam. Kawał życia, okruchy historii, tyle przetrawionych myśli. li. Wzrusz!