Przejdź do głównej zawartości

:)

Skaczemy pod sufit..no prawie:)
Juniora przyjęli do przedszkola, ba! do 3 przedszkoli, a tak się obawialiśmy, że nici z tego wyjdą.
Jednak nie było tak źle, jak się nastawialiśmy.
Teraz mamy dylemat do którego zapisać. Chyba ostatecznie padnie na przedszkole najodleglejsze, ale najbliższe miejscu zamieszkania dziadków, asekuracyjnie, zeby mogli ewentualnie wyręczyć w odbieraniu. 
Uff...

Z biegów wróciłam nieco podlana deszczem.
Wszystko takie nasycone kolorem, takim pierwszym i jeszcze nie przypudrowanym kurzem.
Liście soczyste i lśniące, aż sie rozglądam za tabliczkami "uwaga, swieżo malowane". Nie znalazłam, więc w odruchu chwyciłam gałązkę i upaćkałam się zielonym, a i owszem, zastępem mszyc.
Jak sie budzi do zycia, to wszystko:)
Wyłaniając sie z lasu wpadłam na słońce. Jak grejpfrut na lawendowej serwetce nieboskłonu.
Cud miód i krople we włosach.


Dzis bedę miała kolorowe sny, a przynajmniej zielone :)

Komentarze

  1. takim to dobrze ...nie dośc ,że do trzech przedszkoli przyjęli to jeszcze Dziadkowie w odwodzie ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. dobre wiadomości i wszystko pięknie się zieleni :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie że juz taka kolorowa wiosna i fajnie że z przedszkolem sie udało i fajnie, że biegasz - ja zawsze jak zaczynam "regularnie biegac" to biegne raz, a potem zapominam, że to mialo byc regularnie:P tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. My w ubiegłym roku mieliśmy ten etap; na szczęście córcia została przyjęta do najfajniejszego przedszkola i po upływie kilku miesięcy już mamy pewność, że to była właściwa decyzja. Tatianka co dzień rano wita nas deklaracją: Idziemy do przedszkola? Popędza nas, żeby jak najszybciej wyjść z domu. Tak jej śpieszno. :) Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, buty do biegania już mam, trasy odpowiednie są, motywacja jest, aura wiosenna dopisuje, czyli brakowało mi tylko dobrego przykładu. Ale teraz już mam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

dalekosiężnik wzrokowy

Zrobiłam z blogowych wpisów mozaikę i się prawie popłakałam, a na pewno oczy się zaszkliły. Mozaiki są zdradliwe. Pochlipałam nad tymi wszystkimi blogami, co ich już nie odnajduję, co do nich zabarykadowano drzwi, co to o sobie zapomnieliśmy. Zasmuciłam się z powodu wszystkich ludzi, którzy już nie piszą, bo odeszli w zaświaty albo piszą, ale emigrowali w inne blogosfery. Zastygłam na kilka chwil podczas czytania własnych słów sprzed lat kilku. O mamo, jak dobrze, że tego bloga mam. Kawał życia, okruchy historii, tyle przetrawionych myśli. li. Wzrusz!