Przejdź do głównej zawartości

bajka mydlana


W niedzielę rano siedzę przed kompem i poluję na atrakcje.
 Co by tu zrobić ciekawego, jak czas spedzić?
 Dojadając jajecznicę trafiam na stronę Akademii Indygo.
O! ciekawe, o 11.30 interaktywny pokaz baniek dla maluchów. No i pojechalismy po wrażenia:)
Myślę, że było warto, dla magii koloru, swobodnej atmosfery i dla wibracji dziecięcego śmiechu.

Doświadczenie wsród rówiesników (prawie) to też fajne preludium do przedszkola dla mojego lewka.
Bo Igo to jednak indywidualista, chadzający własnymi ścieżkami kocur i pan sytuacji.
Dobrze, ze poznaje jak działa sie w grupie i jaką frajdę może sprawić wspólna zabawa.
Takie spendy przybliżają i rzucają swiatło na różne rzeczy.
Dowiaduję sie , co drzemie w moim dziecku, co lubi, jak reaguje....

było bajecznie, zresztą sami zobaczcie:)

Komentarze

  1. Ej, czemu nas nie zabraliscie? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kulka, ja wpadłam na to o godzinie 9.00 jedząc śniadanie (jak wspomniałam) i na rachu ciachu się zebralismy. Nie było jak poinformować:)
    jakbym planowała cos takiego z wyprzedzeniem, od razu bym proponowała!

    OdpowiedzUsuń
  3. świetna sprawa dla maluchów. I niesamowite te wielkie banie:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielu ludzi powtarza często: "Jak to dobrze byłoby znowu być dzieckiem!"... A ja w środku, na całe szczęście, mam nie więcej niż sześć lat i jestem z tego dumna! Choć może to oznaczać dla mnie - w świecie - same problemy.
    Bańki przecudne... Chętnie wskoczyłabym do jednej i odfrunęła w siną dal :P

    Wpadam z rewizytą, dzięki za odwiedziny i pozdrawiam Wiosennie! Będę tutaj zaglądać częściej XD

    OdpowiedzUsuń
  5. bańki są fajne, to moja zabawa z dziecinstwa, pamiętam, ze jako dziecko w gorący letni dzien stałam na balkonie i z mydlanej wody robiłam bańki i puszczałam je w górę... to były fajne zabawy...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied

filozofka noworoczna

Witam siebie na polanie myśli!  Ostatnio te myśli nie są  zbyt zuchwałe i odkrywcze.