Przejdź do głównej zawartości

w swoich żywiołach

Często mam wrażenie że za czymś gonię, a to cos ucieka.
 Najgorsze, że niełatwo to zdefiniować.
Chcę zrobić to, tamto i jeszcze raz to.
Zobaczyłam zdjęcie zrobione z okna samolotu, zachwyciłam się chmurami i zapragnęłam tak samo odfrunąć, chociaż mam lęk przed nieznanym i w niebie byłam tylko na ziemi.
Dziś w "Zwierciadle" wpatrywałam się na bezdechu w zdjęcie , które zrobił Marcin Kydryński.
Nie mogłam sie najzwyczajniej oderwać. To zdjęcie było całe namagnetyzowane jakąś energią, której mi najprawdopodobniej brakuje. Zerknijcie do zwierciadła, może będziecie czuli podobnie..?
Brakuje mi  buszowania w przestrzeni, a jednocześnie potrzebuję zaczepienia w tej przestrzeni. Tak, żebym będąc w jednym miejscu, była jednocześnie wszędzie.
Drzewo na nie kończącej się lini horyzontu.
 Kotwica w bezgranicznym morzu wolności.
 Balans przeciwieństw.
Nie potrafię tego nazwać w ciasnej perspektywie głowy.
Mam w sumie solidny port, uwielbiam sie kołysać na falach rodzinnej przystani, ale jednak cos w moim sercu tęskni, cos dmucha w żagle.
Co TO??
Nawoływania z niebytu?
Miewacie nad morzem, w górach...gdziekolwiek wasz duch chce przemówić...takie silne , wręcz bolesne uczucie ocierania sie o prawdę, cos absolutnego, coś wielkiego spoza.
Mam tak wybitnie nad morzem.
 Morze to jest moja studnia bez dna.
Morze jest dla mnie krawędzią między rzeczywistością, a rzeczywistością.
Nad morzem się rozpływam, tracę kształty, przekraczam znane terytoria i jest mi zimno we mgle niewiedzy i tajemnicy.
 Woda jest granicą.


2 lata temu



Komentarze

  1. Też kiedyś miałam takie odczucia co do morza- wielkiej przestrzeni wodnej. Czułam, że zapiera mi dech w piersi. Teraz mieszkam blisko, bliziutko oceanu i nie mam aż tak, chociaż czasem na początku sezonu nadal czuję to Och.OOOOOCHHHH

    OdpowiedzUsuń
  2. powaliłaś mnie na kolana dziś... swoimi zdjęciami...i wspomnieniem morza...ach jakbym chciała tam pojechać...a to tak daleko...i nie na ten rok... melancholijnie mi się zrobiło...

    OdpowiedzUsuń
  3. miewamy, miewamy- w górach się zatracamy!
    ...
    chociaż jak jeździmy czasem nad ocean- to faktycznie, traci się grunt pod nogami- dziwny i rozczulający zapach powietrza... dźwieki i zapachy czegoś nieznanego i tęsknego.nooo. ale w górach jest Niebo:))

    OdpowiedzUsuń
  4. :) Się zdarza:) zwykle oznacza u mnie potrzebę zmian, a więc zmieniam.:)
    Zdjęcia przepiękne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co to jest to niewiadomoco przedostatnie? Super!

    OdpowiedzUsuń
  6. to moja 'poruszająca' noga;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi się wydaje że miejsce tylko potęguje pewne uczucia które są w nas samych ukryte, czasem wystarczy się otworzyć na jakieś doznania i możemy to poczuć właśnie patrząc np. na zdjęcie, ujęcie czegoś przez kogoś... piękne zdjęcie ostatnie, patrząc na nie zamyśliłam się...

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne, naprawdę piękne te fotografie. A nienasycenie? Dobre. Zapewne lepsze, niż przesyt.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied

filozofka noworoczna

Witam siebie na polanie myśli!  Ostatnio te myśli nie są  zbyt zuchwałe i odkrywcze.