Można się przyzwyczaić prawie do wszystkiego, prawie, bo gorzej wychodzi przyzwyczajanie do cudzych przyzwyczajeń. Realne przeszkody napotykamy dopiero wtedy, gdy chcemy zawrócić rzekę kijem, ponieważ najtrudniej jest się odzwyczaić. To jakby zrywać ze swoją drugą naturą lub próbować przedrzeć na druga stronę muru chińskiego za pomocą pilnika. Choć nieraz pojawia się nieodparta pokusa, by wetknąć komuś brudne skarpetki do gardła, narzucić muszle klozetową jak wieniec na szyję, albo kazać wylizać do cna kubek z zaschniętą kawą, to serio, bardziej boję się sytuacji, kiedy nie będę miała komu tego powiedzieć, wetknąć, czy narzucić. Na szczęście (bardzo abstrakcyjne;) pożycie małżeńskie gwarantuje cała gamę emocji. To poligon gdzie ścierają sie wzajemne przyzwyczajenia i nawyki więc ciągle iskrzy, czasem wybucha. Największym przyzwyczajeniem pozostaje jednak samo małżeństwo. I used to. egzorcyzmowałam się;)