Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2011

kuball

Kuball jest nowatorską dyscypliną sportu domowego najwyższej kategorii - DACH ( Domestic Activity for Children). Zaraz po water-solo, który proza życia nazywa banalnie - myciem naczyń, jest najbardziej popularną dyscypliną kształtującą zręczność.  W skrócie rzecz polega na tym by kubistyczną budowlę, najlepiej z tworzywa polistyrenowego jednorazowego użytku, zmieść z powierzchni płaskich za jednym zamachem. Zamachu dokonujemy przedmiotem kulistym. Jak widać zasady są  proste, jak kąty do których zawodnik trafia.  Wszelkie prawa nie są zastrzeżone.

rób to, co potrafisz najlepiej czyli na tapczanie siedzi leń

Padłam ofiarą listopada, padłam na łóżko i rzadko się z niego zwlekam. Tak od trzech dni chyba. Stan ten niewzruszony odbija się kształtem na moich krągłościach, zaznaczając je grubą linią.  ilustracja poranka:  Miejsce braku akcji - łóżko, jedna ręka chrobocze w pudle z klockami w poszukiwaniu małych elementów, zęby służą za szczypce do rozrywania misternych acz nieudanych konstrukcji budowniczego Igora, reszta ciała nie działa i jest mi obca.  Wszystko takie niecodziennie duże - obfitość na talerzu, nadmiar wolnego czasu, pełny kieliszek wina. Wkradają się tez małe drobiny - wczorajsza godzina aeorobiku, spacer do sklepu...tia, a gdzie pozostałe naście godzin tzw. dnia? Cucę się herbatą z papką startego imbiru, natłuszczam wewnętrznie koktailem z avokado i gdyby nie spoglądające z katalogów szczupłe i zadbane panie byłabym w ósmym niebie, a tak poziom siódmy. Dwie godziny wczorajszego wieczoru przekazaliśmy na rzecz kina obyczajowego.  Spokojne tło udanego życia dwojga dojrz

no, koniec świata

Czasami do głowy przychodzą słowa, nieświadomie, w natłoku pierwszych skojarzeń. Zaczęłam  babrać się w swojej pseudofilozofii i nagle w potoku artykułowanych refleksji wymsknęła się - Minerwa. Nie wiedziałam co zacz, tzn. przeczuwałam, że taka postać istnieje w mitologii, ale skąd ta samolubna ochota, by nadać sobie jej imię. Ono pojawiło sie spontanicznie, a potem, kiedy sprawdziłam symbolikę...no właśnie, postanowiłam to napisać,  nic poza tym, bez wgłębiania się. Jestem sową, wiecie? Za dnia nie ogarniam, dopiero po zmroku widzę wyraźniej, dziób mi się nie zamyka;) Dzis widziałam straszny i zarazem piękny film. Najpiękniejszy thriller odkąd pamiętam, najbardziej malowniczy i urzekający dramat człowieka w obliczu rzeczy ostatecznych. Mówi się, że coś porusza w nas strunę, dokładnie tak było. Ten film obudził niespokojna nutę mojej wewnętrznej muzyki. W dzisiejszej rozmowie z L. (który w odróżnieniu ode mnie - Minerwy kazał nazywać sie LEO;) przyznałam się ze jestem bardzo za

dziękuję nie palę

Naprawdę uważam, że papierosy śmierdzą, ale te z videoklipu wyjątkowo nie ;)

na końcu języka

Wizyta u logopedy. Igor speszony obecnością pań, z których jedna ciągle zadaje pytania i każe mówić zupełnie bez związku - las, żaba, dryń, korzuszek. Dla dodania sobie animuszu udaje kota liżąc mnie po twarzy oraz głośno komentuje zachowanie pani doktor - Mamo, a dlaczego ona tak na mnie patrzy. Dlaczego ona chce, żebym to powiedział ... . Słowa pan i pani nie chcą mu przejść przez gardło i okazuje się, że to zupełnie naturalne. Zwroty - 'Pan' 'Pani' są anachronizmami. Spadkiem po okresie feudalnym, kiedy (pamiętamy z historii ;) panowały stosunki senior - wasal, pan i poddany. Teraz jesteśmy niby równi, ale forma językowa przetrwała.  Dzieci  nie są jeszcze przekabacone, to my (dorośli) nauczyliśmy się używać tych zwrotów w formie grzecznościowej. Czy Pan, Pani nie brzmią dziwacznie jakby się tak zastanowić?  - Proszę, oto Pana zakupy, o Panie ;)  W sumie każdy jest czyimś panem, każdy jest czyimś poddanym, świat  na dobrą sprawę się nie zmienia. Synek niech s

no to co że ze Szwecji

Znowu  dałam sie porwać halnemu marzeń, wywiało mnie nad przepastną Skandynawię. Wyobrażam sobie, jakby to było tam zamieszkać na dłużej, na zawsze?  Nie wiem czy wymyśliłam sobie sympatię doń, czy jest ona podszyta czymś głębszym np. spadkiem poprzednich wcieleń:) Zawsze pociągały mnie surowe klimaty i by zadość uczynić tej fantastycznej fascynacji zaczęłam sięgać po literaturę, o jak i ze Skandynawii.  Jednakowoż, proporcjonalnie do ilości przeczytanych książek, obraz w mojej wyobraźni nabiera innych kształtów, boginię Freyę zastępuje paskudny, groźny troll..  Obecnie wertuję "Polkę" Gretkowskiej. Autorka pisała ją (o ironio) w Szwecji przesiąknięta jej klimatem, często wyraźnie odcinając się od kultury, zniechęcając monotonią krajobrazu itp. Wchodzę na fora o Szwecji, a tam nagonka na żywność, chleb trocinowy w kosmicznej cenie i cukierki ślazowe idealne do plucia... a gdzie w tym wszystkim świeży pączek i nie przesolone masło? Nawet kryminały poczytnych autorów z pół

spotkanie z przeznaczeniem

Na blogach zaoceanicznych dynie w pajęczynach. Dużo koloru zachodzącego słońca  w strasznej scenerii pajęczych odnóg i postaci ukatrupiających wzrokiem. W naszych rodzimych granicach dziś łuny. Będzie jasno i szeptem pośród strzępiastych kulek chryzantem. Ciekawe doznania dla pasażerów samolotów, bo chyba widać z wysokości płomyki cmentarzy.  Szykowałam się do corocznych objazdów, ale ostatecznie się wstrzymałam. W tym roku zapaliłam sobie czerwone światełko stopu. L. pojechał na grób ojca.  Nie czuję się winna, od dawna kalendarz jest dla mnie umownym liczydłem.  Tłusty druk, że tego a tego dnia trzeba bardziej się postarać w danej dziedzinie, spływa po mnie. Każdy dzień jest dobry by dać laurkę, segregować śmieci, tudzież wysprzątać grobowe obejścia, ale rozumiem , że pewne schematy porządkują rzeczywistość, ułatwiają życie.  Nie czuję presji podtrzymywania tradycji, nawet mogłabym się obejść bez świąt.  Brr, brzmi przeraźliwie smutno, nieprawdziwie? Ja nie czuję się ogołocon