Przejdź do głównej zawartości

A wczora z wieczora...

...zaryzykowałam prace manualne w towarzystwie małych, wścibskich rączek.
Jako , że tatuś był juz w domu i przejął ode mnie pałeczkę, coś tam sie udało poczynić z kawalątków drewna i sznurka.
Jednak jak coś sie świeci, turla i fajnie odbija od podłogi to sztywne zakazy trzeba nieco ponaginać tak by wszyscy byli szczęśliwi.
No, udało się:) Ja sobie lepiłam, smyk grzecznie podliczał mój koralikowy inwentarz, a głowa rodziny nawet pstryknęła kilka fotek.

Efekt przerósł ( ilościowo) najśmielsze oczekiwania:)

Zamieszczam zdjęcie dowodowe, aczkolwiek jest to wersja robocza. Kulki muszą jeszcze stworzyć zgrany zespół na gumce..tutaj w przypadkowej kolejności ...a jak przyjdzie wiosna, to sie nimi zawieszę przyodziana w turkusową katankę, o której myślałam jak owijałam ;)

Jak cicho..prawie..Najlepszy mąz pod księzycem usypia najcudowniejsze dziecko pod słońcem.

Mogę wywołać swojego gina z lodówki i kolegę tonika do spółki. W szklaneczce te dwa komponenty tworzą mój ukochany duet :)..ponoć królowa matka tez była amatorką.

time to relax!


Komentarze

  1. Piękne te kolory, ślicznie im razem na tych kuleczkach. Na tobie i tunice będzie ejszcze lepiej :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...