Przejdź do głównej zawartości

było minęło

My juz po wizycie, rzekłabym błyskawicznej jak kaszka.
Nawet czas w poczekalni minął nie wiadomo kiedy. Igorek miał doborowe towarzystwo Adasiów i Mikołajków, grzecznie nakazywał im co mają rysować, a ci posłusznie spełniali prośby bazgroląc podobizny na kartkach papieru z wynikami ambulatoryjnymi.
Są jeszcze grzeczne dzieci na tym świecie, dzieci przyjazne i usmiechniete...juz traciłam nadzieje przygladając się i przysłuchując co poniektórym kompanom mojego syna z piaskownicy.
Rozpiera mnie duma gdy podpatruję Igora obdzielającego swoje resoraki między dzieci płci obojga. Muszą się bawić solidarnie jego zabawkami koniec i kropka, ;)
W gabinecie było mniej wesoło, bo sędziwego wieku lekarka troche odstraszała, ale jakoś udało sie oderwać pacjenta od klamki. Głębokie spojrzenie pod powieki, konstatacja -..są zaczerwienione..., recepta , machnięcie łapkami na pożegnanie i po sprawie.
Coś tam się jeszcze jąkałam i pytałam czując niedosyt, ale okulistka chyba uważała, że wszystko jasne i zaprosiła za 10 dni na kontrolę...a dziekujemy, dziekujemy, pojawimy sie.

jak dobrze byc juz w domciu...

Komentarze

  1. Nic nie meldowałaś!
    Mam nadzieję, że z oczętami już wszytsko ok?
    Buziaki dla mojego ulubionego... yyy... za nic nie wiem, jak określić nasze zależności rodzinne:-) W każdym razie mojego ulubionego :-D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...