Przejdź do głównej zawartości

smokasana

Sztuka naiwna polega na błędnym pojęciu rodzica, że dziecko będzie chciało dokończyć dzieła..heh..
Mama wykończyła herbacianego smoka kawą rozpuszczalną, a potem pstryknęła zdjęcie.
 Książka o eksperymentach służy tylko do czytania, moment wprowadzania pomysłów w życie nie wzbudza takich emocji jak np. czytanie o sile odśrodkowej karuzeli z guzikami (nie będę się wdawać w szczegóły;)



Ostatnio wprowadzam w życie rzeczy dotąd mi nieznane.
Kiedy pożyczyłam sobie lekturę - 'Joga dla żółtodziobów' - koleżanka podsumowała to spazmatycznym westchnieniem, że chcę się połamać, czy co?
 Ja się chcę poskładać, zebrać do kupy, bo ostatnio kark mi drętwieje i zaczynam trzeszczeć. Brrr... straszne, w moim wieku doświadczyć namiastki starości :(
Powiem tyle - po wczorajszej sesji na macie, w myśl ahimsy (zasady braku przemocy, również względem własnego ciała) delikatnie się ponaciągałam. Nie wiem czy odczuwam ulgę w tej chwili, ale myślę że systematyczność przyniesie wyraźną poprawę.
Jestem z natury leniwa, ale świadomość, że kanapowy lifestyle może mnie w przyszłości pogrążyć dodaje sił by unieść pośladki.
Nie chcę za 20 lat modlić się o zdrowie na zbolałych kolanach, jeszcze mam wyjście

Po wczorajszej serii asan stwierdzam - mam dobrze rozciągnięte mięśnie nóg, bo wszelakie skłony sprawiają mi przyjemność.
Lubię też skręty i wiem czemu - mam zesztywniały kręgosłup.

maricjasana (skręt tułowia) - pozwala porządnie rozciągnąć kręgosłup i go uelastycznić, poprawia swobodę ruchów w prawo i lewo, masuje i wzmacnia wątrobę i jelita, sprawia, że brzuch jest bardziej płaski!!, korzystnie wpływa na system nerwowy i rozluźnia stawy.
Tyle dobrodziejstw, więc jak tu się nie skusić:)


Poniżej asana w plenerze;)
 śwanasana
czyli pies z uniesiona głową
No proszę jakiego mam jogina w domu


Komentarze

  1. smok świetny! :)i podziwiam Cię Kobieto Rozciągliwa, bo mnie jakoś do jogi nie ciągnie...cierpliwości nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Joga na śniegu?! O taaaaak :D

    OdpowiedzUsuń
  3. joga- moja miłość :))))

    znowu prowadziłam ostatnio warsztaty- pięknie jest oglądać te same twarze, które nabywają świadomośc własnego ciała, ale przede wszystkim Siebie!!!

    Wytrwałości życzę.

    Magda- jak chcesz to podeślę Ci na maila świetne książki o jodze (ze zdjęciami asan)

    p.s.
    Maja Kleszcz...też mam pełno jej (Krzaka i innnych) zdjęć w swoim archiwum :))wspaniali ludzie, cudowna muzyka, piękna legenda.

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzom chętna kinowo, ale może luty? chętnie zobaczyłabym "Różę" (wchodzi dopiero 3go lutego). Tylko nie wiem co Ty na to :) Daj znać. A jak już będzie lutowy repertuar, to się możemy umawiać dokładniej. p.s. co do jogi, to podobno faktycznie jednym z możliwych efektów ubocznych jest odgrubnięcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. MAm plyte z joga w domu i tez czasem rozciagam sie na macie. Najgorzej sie zabrac a pozniej juz idzie no i satysfakcja duza.

    OdpowiedzUsuń
  6. moja przygoda z jogą trwa od kilku lat:)) najfajniej ćwiczy się na trawie wiosną kiedy sąsiad zapuszcza żurawia i woła żonę by pokazać, że ta nowa sąsiadka ma totalnego świra:)) buziaki boska joginko:))

    OdpowiedzUsuń
  7. dokładnie tak plus ja po seansie zapraszam na kawę (o ile będzie to jakaś kawowa godzina ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. ;) a ja średnio lubię skręty... lubię powitania słońca... ;) życzę Ci wytrwania :)


    P.S. Ja też się uczyła pomponiki robić w podstawówce :) takie kurki robiliśmy... ;p ale to było tak dawno... a ja jakoś średnio utalentowana jestem... wolałam nie ryzykować :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Medytować lubię, joga mnie niestety nie nastraja. A na śniegu młodzieniec - piękny!

    OdpowiedzUsuń
  10. A mnie jednak zaintrygowała siła odśrodkowa karuzeli z guzikami.... p.s. czy mam Twojego maila?

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiele osób o zbawiennym wpływie jogi na ciało i umysł mówi. A ja tylko z zazdrością słucham, bo przez moje pręty w kręgosłupie praktykować niestety nie mogę. Cóż... życzę powodzenia więc i trzymam kciuki. Wytrwania!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Też jestem w trakcie lektury "poradnika jogi dla kompletnych idiotów" (hmm po przetłumaczeniu brzmi to strasznie, żółtodziób to znacznie lepsze określenie :P) i rozkoszuje się pierwszymi próbami wykonania podstawowych asan.
    Chociaż ostatnio ku mojemu zdziwieniu udało mi się nawet stanąć na głowie... Myślałam, że czasy takich umiejętności już dawno za mną ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied

filozofka noworoczna

Witam siebie na polanie myśli!  Ostatnio te myśli nie są  zbyt zuchwałe i odkrywcze.