Przejdź do głównej zawartości

osłuchana

Koncert  był bardzo kameralny, nie klubowy a salonowy.
Ludzi z piwem brak, grzeczne siedzenie na plastikowych składakach, średnia wieku około 50 lat, ale to tylko scenografia z ubitej, towarzyskiej śmietanki. Najważniejsza była muzyka.
 Maja...  Maja bardzo skromną osóbką jest i głos ma jak kryształ. Mieć i śpiewać takim głosem..ech
Były kawałki z płyty "Radio retro", były też świeżynki bluesowe z najnowszego, bo nagranego 2 dni temu, albumu.
 Ta dziewczyna ma po części czarną duszę, oj tak.
Zdjęcia robiłam z jednej perspektywy, tylko kilka , pamiątkowych.
 (Zdjęcia są bardzo ważne, jakiekolwiek są)
Ściany drżały, a jedna pani w wieku podeszłym nie omieszkała zatańczyć przy piosence na bis ;)
Wieczór podsumowuję lampką wina...
Dobrego wypoczynku przy radiu, nie telewizorze, no i sił na jutro życzę.






Komentarze

  1. No co Ty Magda 50??? Mój brachol miał być ...ciekawa jestem też jego odczuć :-) Fajny wieczór :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. zgadzam się z tezą o zdjęciach :) i dzięki, że je pokazałaś! p.s. dołączam się do Twojej lampki wina z moim kubkiem gorącej herbaty z miodem i cytryną :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulala! Nie ma to jak kulturalny początek weekendu :) Szkoda tylko, że zdjęcia nie niosą ze sobą dźwięków....

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...