Przejdź do głównej zawartości

Posty

filozofka noworoczna

Witam siebie na polanie myśli!  Ostatnio te myśli nie są  zbyt zuchwałe i odkrywcze. 
Najnowsze posty

obrazki

Najlepiej manifestuję się w obrazkach. Kolekcjonuję ilustracje osobistych przeżyć w postaci zdjęć. Jak rzucą hasło - stwórz obrazek, zrób zdjęcie, to ja pierwsza. Jak przyjdzie założyć konto, stronkę powołać do życia, to owszem zaczynam, ale też kończę na obrazkach. Tak jest generalnie, jednak za słowami również przepadam. Lubię słowa i ilustracje do nich. Trzeba jednak przyznać, że obrazy są pierwotne. Najpierw widzimy, potem uczymy się werbalizować to co widzimy. I ja się zakotwiczyłam na tym pierwotnym przekazie. Takie kulturalne lenistwo. Wracam ze spaceru, a tu kot. No i musiałam wycelować weń migawką. Podobno w chwili śmierci widzimy stykówkę obrazów, które za życia rejestrowały nasze oczy i zapamiętywał mózg.  No zobaczymy... 

wynurzenia

 Gdy najdzie mnie ochota na pisanie w wannie to z niej nosa nie wyściubiam. No i naszła mnie niedawno, więc wołam znad piany do L.  Tu następuje chwilowe zatrzymanie i szybki rachunek, ile słów powinno paść i jakich? - Podałbyś mi proszę zeszyt co leży w prawym górnym kwadracie regału w sypialni. Ma szary brzeg, a z przodu jest Marylin Monroe Mija minuta i wchodzi. Z zeszytem! I z długopisem!! Wow. Tylko, że ten długopis akurat jest felerny i pisze pięć sekund max, kontynuuję więc... - A przyniósł byś inny, ten to wyrzuć. Na regale przy łóżku, na drugiej półce od dołu, jest niebieski kubek i w nim długopisy. Weź ten czarny w różowe ciapki.  Czekam chwilkę i ...mogę sobie pogratulować  Latami dojrzewałam do konkluzji, że w rozmowie z mężczyzną, perfekcyjne wyrażanie się skraca drogę o połowę. Przestałam być drobiazgowa, stałam się dokładniejsza. Nie mogłam już patrzeć na przykurcz nóg, podpór rąk i nieruchome spojrzenie do wnętrza kuchennej szafki w poszukiwaniu cukru czy puszki śledzi

droga donikąd?

 Jestem fanką popękanego bruku z grzywą traw, dziur w płocie, zarośniętych działek, opuszczonych siedzib. Miejsca gdzie człowiek machnął ręką i porzucił, stają się przyjaźnie dzikie i naturalne.  Znikam w chaszczach, ruinach, całej tej pozornej niedoskonałości i jednocześnie się tam odnajduję. To jak naturalne środowisko gdzie następuje bezbolesne utożsamienie, nie ma potrzeby dopasowania, równego pociągnięcia eyelinerem i udowadniania, że też potrafię.   Te miejsca prowadzą donikąd, a jednak odkrywają jakieś prawdy i uczą.   Mnie uświadamiają, że wolałabym się poddać biegowi rzeczy niż stanąć w szranki z życiem.  Trochę to jednak smutne...  Bo z  jednej strony można zainspirować się mocą i nieustępliwością natury, z drugiej stać się jej bezwolną ofiarą. Tylko jak bycie ofiarą sił natury wygląda z perspektywy, że jednak jesteśmy jej częścią? Piosenka Harlem River snuje się za mną co jakiś czas.  Sama rzeka snuje się przez Manhattan w NY, jest brudna, jej brzegi zapuszczone, a jednak Ke

stare neo czasy - osada neolityczna w Kopcu

 Tak sobie myślę, że w dobie pandemicznej nie trzeba od razu zalewać bałtyckich plaż niczym morskie bałwany, choć rozumiem tęsknotę, bo morze nasze kocham miłością nieczystą. W poszukiwaniu wrażeń i wakacyjnej destynacji pomogła mi jednak youtubowa rozmowa o miejscach mocy. Przypomniała, że jeden z kanałów energetycznych ziemi wynurza się dokładnie spod Łysej Góry, choć trochę go zaczopował klasztor. Zamajaczyła przed oczami wizja rejonów nieodległych i tajemniczych - Góry Świętokrzyskie - trzeba było pojechać i sprawdzić na własne oczy. Zanim jednak auto wtoczyło się na Łysą, zwiedziliśmy bystrym okiem i umysłem kilka ciekawych miejsc. Między innymi  Osadę Neolityczną w Kopcu   W Kopcu dali czadu wizualnie i merytorycznie. Takich przewodników-pasjonatów dawno nie słuchałam. Niestety nie posiadam umiejętności odtwarzania wiedzy co do joty, ale zapamiętałam, że bracia nasi neolityczni baaardzo mieli pod górkę. Kobieta dożywała góra 35, a mężczyzna 46 lat. Głód! Głód był ich największym

Nowe oprogramowanie

Obecnie realizuję się życiowo jako robotnica domowa.   Chciałabym napisać, że uruchomiłam funkcję turbo sprzątania i podkręciłam gałkę odpowiedzialną za kulinarną efektywność, ale to by było kłamstwo, bo jednak sporo czasu leniuchuję. Dni zlewają się w jeden, czasem zapominam czy to środa, a może już poniedziałek? Mechanizm dnia jest z grubsza taki:  Kabelki stykają w okolicach 10:00, wcześniej coś tam żarzy się i tli, ale z racji starszej generacji uruchamiam się wolniej. Czasem włącza mnie kot wciskając łapami dwa guziki na klatce piersiowej - ten mechanizm zaczął funkcjonować jakieś 7 lat temu i niestety jest bolesny. Dźwigam się więc z  trzaskiem i zmierzam do kuchni w celu naoliwienia. Olej jest barwy smoły i smakuje wybornie! Kiedy się zregeneruję, gotuję. Nie w kuchni.  Gotuję się do drogi po internetach. Fejsbuki, pinteresty, instagramy to już nie gramy, a tony. Zapełniam bazę setkami danych ale mam założoną blokadę, która uruchamia się w samo południe na hasło - obiad . T

dalekosiężnik wzrokowy

Zrobiłam z blogowych wpisów mozaikę i się prawie popłakałam, a na pewno oczy się zaszkliły. Mozaiki są zdradliwe. Pochlipałam nad tymi wszystkimi blogami, co ich już nie odnajduję, co do nich zabarykadowano drzwi, co to o sobie zapomnieliśmy. Zasmuciłam się z powodu wszystkich ludzi, którzy już nie piszą, bo odeszli w zaświaty albo piszą, ale emigrowali w inne blogosfery. Zastygłam na kilka chwil podczas czytania własnych słów sprzed lat kilku. O mamo, jak dobrze, że tego bloga mam. Kawał życia, okruchy historii, tyle przetrawionych myśli. li. Wzrusz!