Chłopaki składają tira z klocków. Mozolna to praca, nie ma co.
Prosta niby układanka, a wymaga skupienia i dostrzeżenia detali w stożkowatym usypisku. Mnóstwo ukrytych elementów, które trzeba znaleźć, by stworzyć całość jak z obrazka.
Patrzę na nich z ukosa i zastanawiam się czy z tych wszystkich, prawie 365 dni, udało nam się znowu zbudować coś co działa, jest stabilne, cieszy oko i będzie miało ciąg dalszy? Tak - myślę sobie. Wspólnie się udało. Osobiście nawaliłam na pewnych frontach i w pojedynkę dźwigam walizeczkę wyrzutów sumienia, ale to moja dola, nie rzutująca zbytnio na całość.
Patrzę na Igora. Pomijając chwile, kiedy mydło wpadnie mu do oka, albo wyrżnie o podłogę, stwierdzam, że mam naprawdę radosne i szczęśliwe dziecko.
Nie wydaje mi się przecież. Widzę roziskrzone oczy, uśmiech z rzadka schodzący, uprzejmość i serdeczny, dziecięcy gest. Jak tu myśleć cokolwiek innego?
Patrzę na męża (on niech tego nie czyta, bo mógłby się zawstydzić cy cuś;) i dziękuję bogu za tego człowieka. Kurka, no kłócimy się, nieraz ciskamy w siebie piorunami, szturchamy niewygodnym słowem, bywa... bo ogień i woda..bo życie...bo bo bo... Nie bez kozery stwierdzam, że to ja najczęściej podpalam lont, ale mieć w drużynie strażaka-stoika, który ma wystarczająco cierpliwości i w porę potrafi przydepnąć syczącą iskrę - to skarb. Przy nim pokornieję.
Gdyby ogarnąć ten rok, to nie wydarzyło się nic wielkiego, a jednak naprodukowało się sporo niepozornego lepiku, który nas wzmocnił. Wydarzały się proste rzeczy, przemykały uśmiechy, robiły wspólne posiłki, wybrzmiewały rozmowy...co tu dużo pisać.
Powtarzalność, rutyna, niekoniecznie musi pójść na straty, każdy, najzwyklejszy dzień nakładający się na siebie, w jakiś sposób buduje. Nawet w poczuciu, że zalewa was beton rutyny, nie bójcie się odnajdywać pęcherzyków świeżego powietrza, to może być zwykły-niezwykły buziak :)
Nie czuję się ogołocona z rewelacyjnych rzeczy, które mogły się wydarzyć, gdybym tylko.
Może przyszły rok (jeśli sobie mocno postanowię) będzie bardziej ekscytujący, a na razie wystarczy że chcę, dalej i z nimi, prostą i jednostajnie dopełniającą się drogą.
tik-tak tik-tak
za wskazówką pomyka szereg pytajników...
troszeczkę jestem zboczona numerologicznie, horoskopowo i tym podobnie;) Jest to zboczenie nie tak skrajne i raczej dyktowane ciekawością
Co my tu mamy?
2+0+1+3...a to się = 6
Wszystkiego najlepszego w nowym roku !!:)
Prosta niby układanka, a wymaga skupienia i dostrzeżenia detali w stożkowatym usypisku. Mnóstwo ukrytych elementów, które trzeba znaleźć, by stworzyć całość jak z obrazka.
Patrzę na nich z ukosa i zastanawiam się czy z tych wszystkich, prawie 365 dni, udało nam się znowu zbudować coś co działa, jest stabilne, cieszy oko i będzie miało ciąg dalszy? Tak - myślę sobie. Wspólnie się udało. Osobiście nawaliłam na pewnych frontach i w pojedynkę dźwigam walizeczkę wyrzutów sumienia, ale to moja dola, nie rzutująca zbytnio na całość.
Patrzę na Igora. Pomijając chwile, kiedy mydło wpadnie mu do oka, albo wyrżnie o podłogę, stwierdzam, że mam naprawdę radosne i szczęśliwe dziecko.
Nie wydaje mi się przecież. Widzę roziskrzone oczy, uśmiech z rzadka schodzący, uprzejmość i serdeczny, dziecięcy gest. Jak tu myśleć cokolwiek innego?
Patrzę na męża (on niech tego nie czyta, bo mógłby się zawstydzić cy cuś;) i dziękuję bogu za tego człowieka. Kurka, no kłócimy się, nieraz ciskamy w siebie piorunami, szturchamy niewygodnym słowem, bywa... bo ogień i woda..bo życie...bo bo bo... Nie bez kozery stwierdzam, że to ja najczęściej podpalam lont, ale mieć w drużynie strażaka-stoika, który ma wystarczająco cierpliwości i w porę potrafi przydepnąć syczącą iskrę - to skarb. Przy nim pokornieję.
Gdyby ogarnąć ten rok, to nie wydarzyło się nic wielkiego, a jednak naprodukowało się sporo niepozornego lepiku, który nas wzmocnił. Wydarzały się proste rzeczy, przemykały uśmiechy, robiły wspólne posiłki, wybrzmiewały rozmowy...co tu dużo pisać.
Powtarzalność, rutyna, niekoniecznie musi pójść na straty, każdy, najzwyklejszy dzień nakładający się na siebie, w jakiś sposób buduje. Nawet w poczuciu, że zalewa was beton rutyny, nie bójcie się odnajdywać pęcherzyków świeżego powietrza, to może być zwykły-niezwykły buziak :)
Nie czuję się ogołocona z rewelacyjnych rzeczy, które mogły się wydarzyć, gdybym tylko.
Może przyszły rok (jeśli sobie mocno postanowię) będzie bardziej ekscytujący, a na razie wystarczy że chcę, dalej i z nimi, prostą i jednostajnie dopełniającą się drogą.
tik-tak tik-tak
za wskazówką pomyka szereg pytajników...
troszeczkę jestem zboczona numerologicznie, horoskopowo i tym podobnie;) Jest to zboczenie nie tak skrajne i raczej dyktowane ciekawością
Co my tu mamy?
2+0+1+3...a to się = 6
2013 rok to
numerologiczna „szóstka”, archetypowo ma związek z rodziną, miłością i
równowagą. Pod egidą tej wibracji przebiegać będą różne zdarzenia
tego roku.
Dla
świata to czas zacieśniania różnorakich więzi, zarówno politycznych,
jak i społecznych, dążenie do spokoju, opanowania, a także skupienia się
na podstawowej komórce, jaką jest rodzina. Poszczególne państwa więcej
uwagi będą poświęcały człowiekowi, jego środowisku naturalnemu, sprawom
socjalnym, edukacji i sztuce.
Przede wszystkim tendencją tego roku będzie potrzeba osiągnięcia równowagi we wszystkich dziedzinach życiaWszystkiego najlepszego w nowym roku !!:)
Bardzo trafne spostrzeżenie :-)
OdpowiedzUsuńZmiana jest zawsze pewna :-)
Oooo ja się na numerologii w ogóle nie znam, ale cieszy taka pozytywna wibracja 2013-stego :D
OdpowiedzUsuńCudownego nowego roku :D
ta codzienna rutyna, to przecież także poczucie stabilizacji i równowagi:)
OdpowiedzUsuńpotrzebne lądowisko, bezpieczna przystań po spontanicznych wybuchach ekscytujących momentów:)
obyśmy stworzyli z tego solidny fundament pod budowę Nowego Roku:)
Spełnienia Droga Madziu i wszystkiego czego pragniesz w 2013!!
To bardzo osobiste podsumowanie...aż mi głupio że to czytałam. Życzę Ci żeby przyniosło Ci to jakieś postępy w dziedzinach życia, takie których potrzebujesz do osiągnięcia szczęścia. Pozdrawiam gorąco!:)
OdpowiedzUsuńmnie tez głupio, że się tak poczułaś.
Usuńbuziak nowoorczny - musze sobie pomyśleć o tych numerkach, kiedyś mnie fascynowały... później zaczęło co inne :)
OdpowiedzUsuńwywal tw wyrzuty, albo wygumkuj :* cmok
wyrzucam je:)
OdpowiedzUsuńteż tak czuję, jak oglądam się wstecz. niby nic, a jednak bardzo dużo fajnej codzienności. i takiej wdzięczności, że jest taka, jaka jest. podobnie mam również w związku, ileż mój mąż ma cierpliwości! ile rzeczy odpuszcza, ignoruje - ale w pozytywnym znaczeniu. wygląda na to, że obie dobrze trafiłyśmy, prawda? no to życzę i Tobie i sobie, żeby 2013 był tak samo dobry, jak 2012. a jak zdecyduje się być odrobinę nawet lepszy... a niech se będzie! ;)
OdpowiedzUsuńmiło mi to czytać:)
OdpowiedzUsuńnapisałaś to tak, że czytając, uśmiechałam się do sztucznego ekranu. niech Ci będzie dalej tak zwyczajnie cudnie ze strażakiem-stoikiem i panem I., co mu mydło w oczy czasem chlupie. jak najwięcej tej codziennej niezwyczajności w 2013!
OdpowiedzUsuń