Przejdź do głównej zawartości

Gruby i fajny

 W domowym kinie zafundowałam sobie seans z "Gigante", czyli w wolnym tłumaczeniu - z grubym.
Jak tylko napisy końcowe wpełzły na ekran, przeskoczyłam na wikipedię, żeby sobie przypomnieć czego stolicą jest Montevideo. No jasne, że Urugwaju ;)  - państewka ( bo w skali Ameryki Płd - zdecydowanie niewielkiego) leżącego między Argentyną, a big mamą Brazylią.
Nie wiem co sobie wyobrażałm, że w Urugwaju ufoludki mieszkają, że tam ludzie nie mają hipermarketów, nie kupują, nie jedzą, nie pracują ?? Że co to w ogóle za miejsce? Zbyt odległe, gdzieś tam ograniczone politycznie...
Często siebie zdumiewam, lecz częściej zdumiewa mnie myśl, że świat jest przecież ogromny,  że są nas miliardy i niby się różnimy kulturowo ( pomijam oczywiste różnice indywidualne), ale koniec końców jesteśmy tacy sami.
 Rządzą nami te same, uniwersalne prawa biologii, fizyki, kosmosu -  a wsród nich to najbardziej niezrozumiałe i cudne prawo - miłości. Każdy (prawie) się zakochuje i ów proces zwykł przebiegać u wszystkich jednakowo, przynajmniej na starcie, biorąc pod uwagę działanie etylofenyloaminy i cała tą chemię.
     Tytułowy Gruby jest ochroniarzem w hipermarkecie. Lubi pogryzać wafelki i klika sobie dżojstikiem, w lewo, w prawo, klatka po klatce, wskakuje w życie między regałami. Zanim na salony wproszą się konsumenci, gęsiego wjeżdzają nań panie od konserwacji powierzchni płaskich. Gruby pewnego dnia przygląda się sytuacji, która odmieni jego życie i zaburzy tryb wchłaniania. Spodoba mu się Julia, która popłynie z mopem w morzu towarów. 
Julka, jak się później okazuje, preferuje cięzkie brzmienie (jak Gruby), jest pogodna, mało mówi (jak Gruby), śmieje sie na horrorach i w ogóle taka bezpretensjonalna jest (jak Gruby).
Gruby jednak ma opory przed bezpośrednim zagajeniem, jest wstydliwy i zakompleksiony. Dodatkowo nagle zaczyna pękać twarda skorupa ochronna jego mikro świata i jest onieśmielony nową perspektywą. Onieśmielony ale i bardzo ciekawy. Ba!
 Gruby dziewczynę śledzi i w taki właśnie sposób ją poznaje. Spokojna głowa, jest normalny i widać jak na dłoni, że choć zatriumfowały hormony, to fatalne zauroczenie jest mu odległe na miliony lat świetlnych. On spaceruje za głosem serca, za Julią.
 Ostatecznie wszystko ma sympatyczny finał i czujemy, że będzie dobrze:)

Film ujmuje prostotą. Najwięcej się dzieje poza słowami, bo tak jest zawsze. Miłość wyziera z oczu i gestów najbardziej, słów tu naparstek.
Poskąpiono niespodziewanych zwrotów akcji, restauracji, randek w blasku księżyca, dialogów dopracowanych i jakże błyskotliwych. Tak błyskotliwych, że aż niemożliwych. Wszystko zmierza ku celu naturalną koleją rzeczy.
 Love story niekoniecznie jest poezją , ale zwykle urokliwą prozą:)
Ta historia jest prawdopodobna
dlatego
Polecam!

Komentarze

  1. Oj, obejrzałbym ten film...

    Kocham takie proste historie. A często urokliwa proza to lepsza poezja niż nachalne poezjowanie.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Twojego polecenia biorę w ciemno :) Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. a mąż siedzi w łazience i męczy się nad mozaiką....

    nooo, co tam jeszcze ciekawego obejrzałaś/ czytałaś, bo widzę, że ten remont działa na Ciebie dość inspirująco :O

    p.s.
    a tak w ogóle planuję w niedalekiej przyszłości spotkanie z TOBĄ w realu! ścieżki życia wiodą mnie na Śląsk, więc koniecznie musimy się kiedyś spotkać!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęcające. Na szczęście niedługo ferie. Będzie czas na nadrobienie zaległości:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję :) Dobra rekomendacja :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied

filozofka noworoczna

Witam siebie na polanie myśli!  Ostatnio te myśli nie są  zbyt zuchwałe i odkrywcze.