Naturalnie nic nie jest tak proste i bezpretensjonalne jak kiedyś. Trawa żęta na wymiar, mechanicznym zwierzęciem na prąd, gładziutka. Kury pozamykane, psy bezpańskie w większości wytrute, zamiast boćków samoloty. Nasza rodzinna wieś nie przypomina siebie.
Pociągnęłam wczoraj babcię za język. Babcia ma w zanadrzu historie starej wsi i młodziutkiej Anielki. Anielka chodziła w wiankach na głowie, długich kieckach, gnała krowy na łąki boso przez pokrzywy i rzeczkę. Zimą, razem z sześciorgiem swojego rodzeństwa popijała lipkę. Kwiatostany lipy suszyły się na strychu, w izbach pachniało miodem. Dolewano do naparu mleka i nikt nie chorował. Teraz miałka lipka w torebkach ekspresowych, rosół z kury upchniętej w bulionowe kostki, jabłka na wymiar itp, itd... Wszystko na miarę naszych czasów - perfekcyjne po wierzchu, niejadalne w istocie, choć zjadane.
Dzikie, niekształtne, pozostawione samopas życie w zgodzie z prawami natury ukryło się w dalekiej przeszłości, odżywa w opowieściach. Żeby prawdziwie zapachniało trzeba do źródeł niezmodyfikowanych.
W nocy nie mogłam spać po długim dniu pracy. Uczepiona skraju łóżka czuwałam nad małą rozgwiazdą. Dziecko rozwinęło swoje odnogi zabierając całą przestrzeń snu. Czuwałam i wąchałam. Rozchodziło się jakąś maggi, przyprawami w rodzaju curry i pieprzu. Obwąchałam Igora - to on. Boże, czyżby wystarczył jeden dzień bez wanny i przebierania, by naprodukować tyle smrodku?
Dziś rankiem rozwiano wątpliwości.
Igor znowu robił u babci eksperymenty, tym razem na bazie bulionu. Przynajmniej był to rosół z kury, a nie tylko jej kostki.
dzieci są najbliżej źródła
Pociągnęłam wczoraj babcię za język. Babcia ma w zanadrzu historie starej wsi i młodziutkiej Anielki. Anielka chodziła w wiankach na głowie, długich kieckach, gnała krowy na łąki boso przez pokrzywy i rzeczkę. Zimą, razem z sześciorgiem swojego rodzeństwa popijała lipkę. Kwiatostany lipy suszyły się na strychu, w izbach pachniało miodem. Dolewano do naparu mleka i nikt nie chorował. Teraz miałka lipka w torebkach ekspresowych, rosół z kury upchniętej w bulionowe kostki, jabłka na wymiar itp, itd... Wszystko na miarę naszych czasów - perfekcyjne po wierzchu, niejadalne w istocie, choć zjadane.
Dzikie, niekształtne, pozostawione samopas życie w zgodzie z prawami natury ukryło się w dalekiej przeszłości, odżywa w opowieściach. Żeby prawdziwie zapachniało trzeba do źródeł niezmodyfikowanych.
W nocy nie mogłam spać po długim dniu pracy. Uczepiona skraju łóżka czuwałam nad małą rozgwiazdą. Dziecko rozwinęło swoje odnogi zabierając całą przestrzeń snu. Czuwałam i wąchałam. Rozchodziło się jakąś maggi, przyprawami w rodzaju curry i pieprzu. Obwąchałam Igora - to on. Boże, czyżby wystarczył jeden dzień bez wanny i przebierania, by naprodukować tyle smrodku?
Dziś rankiem rozwiano wątpliwości.
Igor znowu robił u babci eksperymenty, tym razem na bazie bulionu. Przynajmniej był to rosół z kury, a nie tylko jej kostki.
dzieci są najbliżej źródła
Gdybysmy tylko chcieli mozemy byc jak dzieci...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
przy Igorku wychodzi mi to dość dobrze:) pozdrawiam również!!:)
UsuńMasz podobne do moich przemyślenia...
OdpowiedzUsuńŚwietnie powiedziane :
Wszytko na miarę naszych czasów - perfekcyjne po wierzchu,
niejadalne w istocie, choć zjadane.
wystarczy ładnie opakować, prawda?
Usuń:) eksperymenty na bazie bulionu... to jest enigmatyczne - mimo wszystko
OdpowiedzUsuńMargo, to są przelewki ;)
UsuńDzieci sa najblizej zrodla- to prawda. Niestety trwa to krotko. Sami obrabiamy nasze dzieci wkladajac do foremek. Jest to czesciowo konieczne do zycia w spoleczenstwie, ale nadal smutne. Najwieksze urabianie zaczyna sie po pojsciu do szkoly- tam dowiaduja sie, ze tak jest be a tak cacy.
OdpowiedzUsuńcieszę sie więc, że jeszcze czerpie garściami:)
UsuńNiech Igorek próbuje saam zrobić bulion :D
OdpowiedzUsuńprzymierzał się już do wołowego, co widać na załączonym obrazku;)
OdpowiedzUsuńBo tak się stało, że wymyśliliśmy rzeczy, które miały oszczędzać nam czas - gotowe żarcie, mikrofalówki, telefon, komputer, pralkę. I co dziwne...nikt nie ma czasu!
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, ciężko byłoby dziś z tarą, ręczna wyżymarką i rozniecaniem ognia zimnym rankiem w wygasłym piecu...:)A dziećmi przestajemy być w momencie kiedy świat przestaje nas zadziwiać, a my przestajemy być świata ciekawi.
wynikałoby z tego, że łatwo pozostać dzieckiem w tym niezrozumiałym swiecie, mnie ciekawi i dziwi wiele rzeczy i zjawisk:)
Usuń