Przejdź do głównej zawartości

Sauna story

Sauna to miejsce specyficznych (ro)zbiórek, gdzie fakt niewygodnego pocenia się innych po prostu po nas spływa. To też miejsce, gdzie lanie wody przybiera formę kuriozalną w postaci tzw gadki-szmatki, gdzie ta druga służy odprowadzaniu cieczy pod pośladki. Gadka-szmatka sauniana posiada zespół charakterystycznych cech, a przynajmniej moje doświadczenie uczy, że posiada. 

Zdecydowanie skłonna jestem przyznać, że te drewniane klatki nabite Celsjuszami mają moc rozwiązywania  nie tylko ręczników, języków także. Lubię pobyty w saunie na swój masochistyczny sposób. Choć ciało woła wyłaź bo zdechnę, to jednak ciągle siedzi i testuje swą wytrzymałość (patrzenie na klepsydrę dodaje sił). Drugie oblicze fińskiego masochizmu polega na mimowolnym słuchaniu tego co leci w eter, a powietrze potrafi się robić naprawdę gęste i nabrzmiałe od aluzji i zwierzeń. Tu prym wiodą, uwaga - rozochoceni panowie, u których krew szybciej krąży, tudzież rozpędzają się inne płyny ustrojowe ze szczególnym uwzględnieniem tych..yyy..życiodajnych. No serio, facetom wysiewa się do głowy, co chyba pozwala poczuć się bezpieczniej, bo miękną wówczas w dole. I tak dzisiaj wlazłam między śliskie, grube ryby, a potem jeszcze jedna ofiara żeńska się napatoczyła w izdebce (2,5 na 2 m) i sobie słuchałyśmy pieprznych kawałków do permanentnego zarumienienia.
 Dałam radę, zresztą rozcieńczony amol (no hit!) lany na węgle potrafi totalnie zamroczyć więc niewiele pamiętam, prócz filcowych kapelutków na głowach pastuszków. Filcowe kapelutki wyglądające jak dzwonki przebiśniegów, to fenomen ostatnich lat budzący we mnie silną potrzebę ciągłego drapania się po głowie i za uszami.
I kiedy tak kicając na deskach udaje się poukładać w pamięci wszystkie sprośne żarty, by opowiedzieć je w domu mężowi, to przychodzi w końcu pora na wielkie wyjście. Wyjście przebiega w atmosferze niepostrzeżenie zwiększonego tłoku, kiedy zmuszona ocierać się tyłkiem po kosmatych policzkach i szeleszczących włosach przedramion, próbuję się wydostać. Jak jeden mąż pojawia się mentalna ośmiornica, która by się owinęła tu i tam, lecz może to tylko podszepty wyobraźni;)
Na otwartej przestrzeni zalatującej chlorem robi się nagle zimno, temperatura opada.. ale wiem, że jeszcze wrócę po gorące kąski.

Fajniej byłoby w takiej saunie:






tak też byłoby miło:)


tak już raczej niekoniecznie, choć zdrowo :





(wszystkie zdjęcia z netu)

Komentarze

  1. Na przemian zimno i gorąco sie robi... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz:) Można wiedzieć kim jesteś, bo nie wyświetla się twój profil?...chyba że to tajemnica, to nie naciskam :)

      Usuń
  2. Tak właśnie wygląda dla mnie piekło...a diabły stoją z boku i polewają gorące kamienie wodą...brrrr

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...