Przejdź do głównej zawartości

meta

Wszystko ma swe końce. Końców mojej pracy nie da się zliczyć na palcach jednej ręki, końców mojej pracy było od groma. Miał być juz rok temu taki definitywny, ale nie był. Cóz...wczoraj słowo stało sie ciałem. Zamykamy się.
 Budynek nasz antyczny ulegnie taranom, zniknie z powierzchni globu.
 Zabieram do pracy aparat i uwieczniam, czuję, że to chwila historyczna, dla niektórych być może histeryczna. Za 20 lat będę miała co wspominać.
Ósmego marca pakowanie manatek, transfery, zwroty...ech...Ludzie sie rozpierzchną, ale mam nadzieje spotkamy sie razem, tyle, że gdzie indziej.


Komentarze

  1. czyli jednak. a ja sobie myślę, że Ty to teraz jakiegoś fikołka pracowniczego wywiniesz. tak sobie myślę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet jak się spotkacie , to już nie to, będzie inaczej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Cos sie konczy, aby cos sie zaczelo...
    Powodzenia!
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  4. może to szansa na nową jakość życia?:) trzymam kciuki za nowy początek!!

    OdpowiedzUsuń
  5. :)) i fajnie - zmiana jest motorem życia:) Powodzenia w nowym gdzieś tam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A wiesz, że bym tak nawet chciała... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oby skończyło się dobrze :) Pozytywów dużo!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...