Przejdź do głównej zawartości

co uszczęśliwia?

Przekraczamy różne granice...cierpliwości, Niemiec, zdrowego rozsądku itp. Najbardziej spektakularne są w tym wszystkim granice ludzkich możliwości.
 Felix Baumgartner (felix -  szczęliwy; łaskawy) zdobył się na skok z wysokości 39 km. Spadając, przekroczył granice dźwięku, kilka innych - fizycznych, no i na pewno pokonał coś w sobie. Jak uklęknął na ziemi, czuł się szczęśliwy...że przeżył. Sam powiedział, że na  szczycie nie myślał o wynikach, rekordach, ale o tym by wylądować w jednym kawałku.
Zastanawiam się, po co nam takie rekordy? Jest to uwarunkowane genetycznym deficytem adrenaliny, niektórzy muszą POCZUĆ, że żyją ślizgając się po krawędzi?
Czy wasze szczęście jest czymś uwarunkowane? Czy można być spełnionym po prostu?
 Do tego zmierzam.
 Wyzbyć sie pragnień.

tu macie podlinkowany skrót owego wyczynu:
http://wiadomosci.onet.pl/wideo/historyczny-skok-felixa-baumgartnera,97065,w.html#


a niektórzy przekraczają swoje granice w ciemno

granica jest jak tajemnica

Komentarze

  1. Ja przekroczyłam granice wsi sielskiej i ostatecznie skoku Felixa nie widziałam ;(
    Przekroczenie granicy stratosfery to raczej jakaś forma pokonania atawizmu z czasów, w których tęsknie patrzyliśmy w niebo... jakoś tak.

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm...tez tęsknie spoglądam na gwiazdy, tylko przekraczam je w granicach swojej wyobraźni.
    Do odważnych swiat nalezy, całe szczęście z wyobraźnią nie jest jak z odwagą;)

    OdpowiedzUsuń
  3. przeraził mnie trochę ten film, mimo,że jest piękny (a o skoku dowiedziałam się dzisiaj i nadal nie wiem, o co dokładnie chodzi :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Przekraczanie siebie jest niesamowite, inni potrafią bardziej spektakularnie przekraczać inne bariery

    no ja nie umiem :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie granica jest granicą. CZasem bez paszportu się nie pcham w nieznane. Czasem jednak na odwrót. Zupełnie odwrotnie. Coś ciągnie tam, nie wiadomo po co... Ale to dobrze. Ogólnie, przekraczanie granic jest dobre. Oczywiście w granicach rozsdądku ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie można było zwyczajnie na bungee zwisnąć?! Trzeba było aż w kosmos? :P hehehehe a niech se ludzie skaczą i z Marsa, mi dobrze w moich czterech ściankach na czterech literkach :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

dalekosiężnik wzrokowy

Zrobiłam z blogowych wpisów mozaikę i się prawie popłakałam, a na pewno oczy się zaszkliły. Mozaiki są zdradliwe. Pochlipałam nad tymi wszystkimi blogami, co ich już nie odnajduję, co do nich zabarykadowano drzwi, co to o sobie zapomnieliśmy. Zasmuciłam się z powodu wszystkich ludzi, którzy już nie piszą, bo odeszli w zaświaty albo piszą, ale emigrowali w inne blogosfery. Zastygłam na kilka chwil podczas czytania własnych słów sprzed lat kilku. O mamo, jak dobrze, że tego bloga mam. Kawał życia, okruchy historii, tyle przetrawionych myśli. li. Wzrusz!