Przejdź do głównej zawartości

no problem?

Bywacie na siebie źli?
Złość piękności szkodzi i w związku z tym widzę u siebie kilka dodatkowych zmarszczek.
 Nieprzyjemne to uczucie bycia złym na samego siebie, ale bywa, bo złość się bierze z bezsilności.
W końcu jednak okazuje się, że nie jesteś taki znowu do bani.
Gdybym była beznadziejna, to by mi nawet przez myśl nie przeszło, że mogę być, bo sądzę, że
 beznadziejność wiąże się z brakiem krytycyzmu i autorefleksji.
Bywa, że popadam w umysłowy stupor.
Myśli lubią oblepiać warstwami jakiś problem w końcu doprowadzając do jego kuriozalnych rozmiarów. Problemy nie przychodzą z zewnątrz, sami je tworzymy, o tak!


 (obrazek z netu)

Weźmy pod lupę naszą obecną sytuację domową i jak się ma na tej płaszczyźnie owa problemotwórczość

Problem nr.1
Przede mną 3 tygodnie kurodomowienia na pełnym etacie. Dopóki nóżka się nie sklei trzeba (trzeba?) wymyślać fajne sposoby spędzania wolnego czasu. Czy istnieje strona - "zabawy dla dzieci ze złamaną nogą", tudzież "matko rusz głową i tyłkiem, by twoje dziecko nie sczezło z nudów"? Zaraz wpisuję hasło w wyszukiwarce, bo zdążyłam zaobserwować jak kilka dni braku aktywności zmienia Igora w pojadającego kanapki niewolnika bajek i komputerowych gier.
podpunkt 1 problemu nr 1.
Szczerze mówiąc, wychodzenie na spacerki z ponad 25-cio kilogramowym balastem wózka i dziecka nie uśmiecha mi się absolutnie, układanie domków z klocków też mi się nie uśmiecha, lepienie z plasteliny tez mnie nie bawi, wyścigi autami też....czyli ogólnie  - nie ma się z czego śmiać.
 Problem nr 2
matko z córko - tyję. Dzisiaj uczepiłam się wyrzutu sumienia i wystrzeliłam na przebieżkę po lesie, co z tego kiedy teraz pisząc bloga sączę piwko. Rączki oprę o biurko, nie zdążą opaść.
P
Problem nr. 3
Dlaczego nie mieszkam na wsi, w parterowym domku z ogrodem, dlaczego nie potrafię dobrze prowadzić samochodu żeby nie wahać się zabrać nas tu i tam. No i dlaczego leniwce zalęgły się tez na starym kontynencie czego jestem przykładem?
problem nr 4
 Dlaczego ględzę, skoro to ja jestem największym problemem?

Te bzdurne i mniej bzdurne myśli rzucają mnie na łóżko z rozwartymi ramionami bezsilności

 z prawie ostatniej chwili:

 -Igorku chciałbyś mieć rodzeństwo?
- tak, chciałbym mieć braciszka
- ojej, ale tato za bardzo nie chce więc jest 1:1, co mam zrobić?
 Igor łapie mnie za ucho i konspiracyjnie szepcze
- powiedz mu że jedziesz na wieś, ale nie jedź, tylko idź do doktora po dziecko

 nie ma problemu
pan doktor się postara ;)

mam wzór do naśladowania, a nie małpuję he he


Komentarze

  1. ja tam nie wiem czy to oglądanie do znudzenia jest w takiej sytuacji az takie złe:) jak już się znudzicie to zapewne znajdziecie nowe pomysły na ten wolny czas:)ale rozumiem Ciebie w stu procentach!! i bardzo Wam współczuje!! a samochodu się nie bój!! im więcej jeździsz tym lepiej jeździsz!!wiem o tym z autopsji!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu - bingo! Żeby się przestać nudzić, trzeba się wpierw zanudzić jednym, a wtedy pojawia się kolejne rozwiazanie, nowa opcja - to prawie jak z odbijaniem się od dna;)

      Usuń
  2. Ja nie jestem nigdy na siebie zła ,
    jestem zła na sytuację, problem
    i staram się go rozwiązać.

    OdpowiedzUsuń
  3. złość - zmora z którą walczę od małego, i myślę sobie, że z wiekiem trzeba się chyba z nią zaprzyjaźnić, ale na dystans. cała reszta o której piszesz(poza planami i życiem rodzicielskim) też nie jest mi obca, dlatego wspieram Cię duchowo i blogowo. namiary na fajne miejsca oficjalnie póki co odpuściłam, ale podrzucę Ci coś na ratunek ;) zabawy i inne takie dla chłopaków. może akurat któraś wpadnie w oko - http://www.allfortheboys.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie dystans to jest to! Dzieki z góry za wsparcie, dobrze, kiedy przychodzi od osób z którymi odnajdujemy punkty styczne:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O widzisz! a ja nie wiedziałam, że jak mężowi się nei chche to wystarczy iść do doktora! tylko mój doktor to kobieta - więc na nowo kłopot :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. spytam Igora jak w takim wypadku należy postąpić;)

      Usuń
  6. Igor lekarstwem na smutek... ma rację, a dziewczynki są boskie - sama wiesz. A wrzesień sprzyja lenistwu, w końcu przemijanie nas do tego tego dopinguje, do lenia

    OdpowiedzUsuń
  7. dziewczynki sa super, wiem
    Proponujesz lenistwo...hmm, rozważę;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ze spokojem! Moje motto życiowe od jakiegoś czasu. Nie ma się co spinać. Czasem rozwiązania różnych problemów pojawiają się same. Będzie dobrze. Igor sam sobie znajdzie zajęcie jak się znudzi bajkami. Gotujcie razem, sprzątajcie, niech też bedzie kurkiem domowym. Albo po prostu bądźcie dla siebie. Wsłuchajcie się w swoje potrzeby i uczucia i będzie dobrze. Wspieram :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zastosujemy sie do wskazówek (ze tez mi one do głowy nie przyszły, ale od czego są blogowi znajomi:)

      Usuń
  9. A który to Pan Doktor? I czy aby przystojny? Moje dziecko miało gips od stopy do pachwiny w wieku lat 2,5. Co ciekawe on mniej się tym przejmował niz my i zapindalał z tym gipsem wszędzie, nawet z nocnika sie nauczył korzystać taki zagipsowany na sztywno:)
    Jedyny problem to nasza głowa:))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Myslę, że Igor miał na mysli jakiegokolwiek, przystojnego;)
    Zdecydowanie dzieci lepiej znoszą i noszą gips, bo problemy im nie w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziecię inteligentne msza, pomysł z doktorkiem ekstra :)
    Mam nadzieje,że nie oszalałaś jeszcze od wymyślania wspólnych zabaw :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...