Za każdym razem, kiedy dzieje się u nas 'coś większego', bogatego w treść, Leszek z nutką ironii stwierdza - Napiszesz o tym na blogu. Posyłam mu wówczas krzywy uśmiech grymasem zwany, bo odśrodkowo wiem, że raczej nie. Czuję się podzielona na dwie części, z której jedna jest większa i obrazkowa. Udzielam się na drugim blogu, ale i tam wytraca się powoli mój entuzjazm. Kiedy zaczynałam pisanie tego, powiedzmy pamiętnika, przeczuwałam, że to się pewnie kiedyś skończy. Nie mówię, że się właśnie kończy, nie!:) ...choć może boję się do tego przyznać? Może mój zapał samoistnie wygasa, jak w związku, jak w pracy...wypalenie. Nie poświęcam obecnie tak wiele czasu na zaglądanie i czytanie Was, jak robiłam to niegdyś. Powoli opuszcza mnie potrzeba wywnętrzania, opisywania, dzielenia się...jakbym się kurczyła i próbowała zabić myśli w zarodku, jakby sens miało tworzenie przestrzeni czemuś innemu, co niekoniecznie ma nazwę. Od tej pory ten blog mógłby być jak sen, poe...