Przejdź do głównej zawartości

o tym jak się nie dali i pojechali...

Wróciliśmy. Krótki to był pobyt acz intensywny - wysiłkowo i okolicznościowo. Gdyż nad malowniczymi okolicznościami przebywania tu i tam zawisnął gips, żeby nie było lekko. Igorek nam wywinął numer na krawężniku tuż na dzień przed wyjazdem. Nadzieja umarła na drugim piętrze oddziału chirurgicznego - złamanie kości śródstopia. Postanowiliśmy jednak oszczędzić włosy na głowie i mimo wszystko wziąć się w garść.
W głowie zamigotał odblaskiem wózek spacerowy ( z tym że przydomek spacerowy to chyba nadany, żeby było śmieszniej), który całe szczęście ktoś z rodziny jeszcze chował, więc wyjechaliśmy z dodatkowymi czterema kółkami w bagażniku.
Ile upchaliśmy się wózkiem po ścieżynach wąskich i żwirowych to nasze i naszych bicepsów, ale czego się nie robi dla dziecka i jak się jest zawziętym na przeciwności losu.
Doszukałabym się może plusów powyższej sytuacji - jak brak potrzeby wzmożonej kontroli rodzicielskiej - ale nie będę sadystą. Każdemu lepiej na dwóch kończynach, ale nasz syn dopiero za 3 tygodnie poczuje na lewej stopie chłód podłogi. Brrr...ciary mam.
.
Pierwszy dzień poza miastem mnie oczarował, przytępił do cna pamięć ostatnich wypadków...bo to było miejsce w środku lasu, z nieograniczonym dostępem do ślizgania kajakiem po wodzie i grzania przy wieczornym ognisku...i tak co dzień, do samego końca...







Komentarze

  1. Kciuki za nogę, niech się goi jak najszybciej...
    Jednak chyba fajnie było tak trochę z dala od miasta ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. biedaczek!! a rodzice mega pomysłowi:) piękne miejsce!! cudne zdjęcia! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bije z tych zdjęć pozytywna energia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Buziak dla Igorka, i dużo żelowych gumisi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wazne, ze daliscie rade. Igorkowi usciski, dzielny chlopak mimo przygody ze stopa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedak! Dobrze, że jednak pojechaliście. Zdjęcia piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ale pięknie! świetne zdjęcia, klimatyczne.. a dla synka zdrówka! dużo!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę odcięcia od współczesności polskiej niefajnej.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  9. I z noga w gipskie mozna pojechac, jak sie chce, nieprawdaz?
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdzam, czy coś wyłączyłam,

filozofka noworoczna

Witam siebie na polanie myśli!  Ostatnio te myśli nie są  zbyt zuchwałe i odkrywcze. 
Wczoraj miałam niespokojny wieczór z kołtunem niespokojnych myśli. Czuję się przez nie splątana, a przez szczeliny ulatuje siła, energia i spokój. Zaczynam szukać tej siły i spokoju poza sobą i znajduję mentalną sukienkę w kolorze krwi. Znajduję tez splatane gałęzie, drzewa, skały i piach. Czasami, żeby odnaleźć w sobie lepsze miejsce, muszę podążyć czyimś śladem. Ścieżek jest wiele, to może być, zwyczajnie, piosenka. z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy czują się podobnie i potrzebują podobnego lekarstwa.