Przejdź do głównej zawartości

zapalniczka dla początkujących

Często mam wrażenie, że ludziom trzeba tłumaczyć wszystko od podstawowych podstaw, a najlepiej narysować ;)


Wczorajszy wieczór, gasimy światła,zamykamy podwoje..a tu dzwoni klient, który się 'właśnie obudził' i żądą sprawdzenia dostępności jakiegośtam towaru na ten tychmiast.

- (...) proszę pana, jest po 20.00 (20.15), już nie pracujemy..
- Jak to nie, przecież odebrała pani mój telefon?!

... i kto miał rację?

Komentarze

  1. i znowu klient?;)

    a juz mi się wydawało inaczej

    OdpowiedzUsuń
  2. Klient! Ma zawsze rację. Nawet jak jej nie ma :D

    OdpowiedzUsuń
  3. napiszcie na swojej stronie internetowej:"KLIENTÓW DZWONIĄCYCH PO GODZINIE 20.00 NIE OBSŁUGUJEMY" ;) (a jeśli już odbieramy telefon, to przez przypadek i ze zmęczenia, więc możemy się zachowywac niepoczytalnie ;))"

    OdpowiedzUsuń
  4. No chyba że dzwonią w krawatach, wtedy się mniej awanturują.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo to nigdy nie wiadomo kto dzwoni ;/

    Miłego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. :)) a my mamy taką klientke co zadzwoniła do męza w niedziele o 10 rano i prosiła o spotkanie i podpisanie umowy.....a mąż był świeżo po sobotniej imprezie i lekki śmiech go ogarnął:))

    OdpowiedzUsuń
  7. Niezły klient :DDD I racja zawsze po jego stronie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nasz klient = nasz pan!
    Ja dostałam ofertę nie do odrzucenia - zajęcia językowe indywidualne zaczynające się o 5.30 rano. Podziękowałam z ukłonem:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasem się zastanawiam, czy my się robimy takie elastyczne, czy to klienci mają coraz bardziej pod górkę i dlatego i sami pracują w takich dziwnych godzinach...
    Po ostatniej dyskusji u mnie o klientach to już jednak wolę zmilczeć :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

dalekosiężnik wzrokowy

Zrobiłam z blogowych wpisów mozaikę i się prawie popłakałam, a na pewno oczy się zaszkliły. Mozaiki są zdradliwe. Pochlipałam nad tymi wszystkimi blogami, co ich już nie odnajduję, co do nich zabarykadowano drzwi, co to o sobie zapomnieliśmy. Zasmuciłam się z powodu wszystkich ludzi, którzy już nie piszą, bo odeszli w zaświaty albo piszą, ale emigrowali w inne blogosfery. Zastygłam na kilka chwil podczas czytania własnych słów sprzed lat kilku. O mamo, jak dobrze, że tego bloga mam. Kawał życia, okruchy historii, tyle przetrawionych myśli. li. Wzrusz!