Przejdź do głównej zawartości

zwyczajne oszołomienie

Słońce ty moje, jak pięknie oddajesz się ciepłem.
Wokół padają wieże z klocków lego, strofy upomnienia, salwy krzyku i buntu, a ja odwracam twarz ku tobie, gdzieś ponad taśmę garażów i strzałę kominu.
I jeszcze muzyka łagodzi obyczaje albo podbija serce i kwiecień się ciśnie w szczeliny dobrego nastroju.

Bawię sie w odgadywanie własnych mysli, co tez na nich miałam........ bo widziałam słup elektryczny w kolorze tęczy, na szarym tle i mam ochote napisać o pięknie zwyczajności i że rzeczywistość bywa tak nierzeczywista i niemożliwa w pozytywnym sensie.




Jeśli mnie nie rozumiesz to bardzo dobrze :)


Dzisiaj czuję  i nie staram się niczego pojąć.

BĄDŹMY

Komentarze

  1. To cudowna sprawa tak sie oddac czuciu i nic wiecej, nie myslec, nie analizowac, nie rozdzierac na czworo... tylko byc i czuc.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż za euforia!

    Pozdrawiam słonecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dom choćby i najmniejszy stawiasz od pierwszej cegły, od fundamentu właściwie. Fundament macie piękny, solidny, i na lato i na niepogodę. Przetrwa niejedną nawałnicę. Na całą resztę - na gzymsy, ostrołuki, sztukaterie - macie całe życie;0 Czy to wiosna, pani sierżant??? Że tyle poezji kołysze się w okolicach Twoich bioder?

    OdpowiedzUsuń
  4. inteligencja emocjonalna, ciągle ucze sie być szczęśliwą, bo podobno mozna sie tego nauczyć...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem fajnie jest tak tylko poczuć :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...