Przejdź do głównej zawartości

droga krzyżowa

Jak wyglada świat z perspektywy ramion. Juz opisuję - boleśnie. Czuję sie na 1,50m albowiem na zgiętych kolanach człapię i szuram.
 A mówili mi - nie dźwigać 20 kilo potomstwa, bo łupnie w krzyżu po raz kolejny. Mówili, powtarzali, a ja nie wzięłam sobie do serca, a na plecy.
Co ja tam znalazłam w apteczce? - diclofenac, tolperis...wszystko przeterminowane. Żeby wrócić do pionu, muszę się nawcinać chemii i nie ma wykrętów, chyba że w pozycjach yogi ;)

Lekarz czeka, a mnie półgodzinny spacerek na przystanek autobusowy co go z okna widzę...

Komentarze

  1. Oj, to współczuję. Znam ten ból. Dotarcie na przystanek to jest wyzwanie! Oszczędzaj się i dochodź szybko do pionu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany!
    Macierzyństwo wymaga poświęceń, ale następnym razem nie przesadzaj, bo... Twoje zdrowie jest bezcenne...
    Szybkiego powrotu pionu i bezbolesności :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję Ci bardzo! No i nie dźwigaj więcej!
    Mam nadzieję, że przepisane środki będą skuteczne! :)
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  4. ja to bym z chęcią na jakieś masaże się wybrałam ... tez powinnam już nie dźwigać swego dziecia, ale tak łatwo to nie przychodzi ... nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Musisz uwazac, z kregoslupem jak juz wiesz nie ma zartow. Ja wiem, ze ciezko, bo dziecko i serce krwawi, ale nie mozesz. Mam nadzieje, ze to w miare szybko minie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dużo serdeczności - Połamańcu! Niech się goi jak najszybciej! Niech Szczęście przytuli ile wlezie i pochucha, a do dzieciowego wesela się zagoi!!! Buziaki nabzdyczone wiosennie przesyłam!!!! Pod to zdrowienie;)

    OdpowiedzUsuń
  7. to pewnie jako dodatek do chemii, jaki masaż by się przydał?!
    zdrowia życzę i wytrwałości w dochodzeniu do formy!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. No to rehabilitacja konieczna... masaż!

    OdpowiedzUsuń
  9. No wiesz, dziewczyno... Dbaj o siebie, ni rób sobie tak.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ulala... nosiła Magda razy kilka. Kuruj się :)

    OdpowiedzUsuń
  11. hej!!ja tak tuląc i dźwigając dwoje moich skarbow dorobiłam sie przepuchliny na kregosłupie...poczytaj o Mc Kenzy to metoda ćwiczeć na kregoslup ,która ratuje ludziom zycie, a lekarze nic ci nie pomogą jedynie chemią uśpią na chwile ból...zdrówka życze:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja się też kiedyś tak dzieciakiem urządziłam. sięgnęłam po jedenaście kilo żywej wagi wyciągniętymi rękami w kucki po dziecię leżące w foteliku. Jak chrupnęło to mi całe galaktyki przed oczyma zawirowały. Ketonal też jest dobry - oprócz smarowania dobrze jest wziąć tabletki. no i oszczędzać własny grzbiet.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...