Obecnie realizuję się życiowo jako robotnica domowa. Chciałabym napisać, że uruchomiłam funkcję turbo sprzątania i podkręciłam gałkę odpowiedzialną za kulinarną efektywność, ale to by było kłamstwo, bo jednak sporo czasu leniuchuję. Dni zlewają się w jeden, czasem zapominam czy to środa, a może już poniedziałek? Mechanizm dnia jest z grubsza taki: Kabelki stykają w okolicach 10:00, wcześniej coś tam żarzy się i tli z racji starszej generacji. Czasem włącza mnie kot wciskając łapami dwa guziki na klatce piersiowej - mechanizm skuteczny acz bolesny. Czasem wstaję natychmiast, a częściej patrzę w sufit pogrążona w myślach. Kiedy jednak nadchodzi ten moment, dźwigam się z trzaskiem i zmierzam do kuchni w celu naoliwienia. Olej jest barwy smoły i smakuje wybornie. Kiedy się zregeneruję, gotuję. Nie w kuchni. Gotuję się do drogi po internetach. Fejsbuki, pinteresty, instagramy to już nie gramy, a tony. Zapełniam bazę setkami danych ale mam założoną blo...