Przejdź do głównej zawartości

jest czas...

o bosz
Long time ago there was a woman and her blog

Sporo się zmieniło od czerwca. Zmieniła się forma pracy. Siedzę w domu i siedzę w papierach, ale nie rozliczam się z nich tylko sklejam. Sporo też u mnie guzików, filcu, drewnianych skrzynek, serwetek - taki kreatywny patchwork.
W sumie zadziało się co afirmowałam.
To nic, że moje mieszkanie wygląda jak magazyn, pełne kartonów, stołów zapełnionych po brzegi.
Nie chciałam tracić czasu na dojazdy do pracy, to tracę czas na szukanie igły w stogu muliny.

Jeśli ktoś ma ochotę może zajrzeć na fejsbuka, wklepać 'czas na diy' i będzie wiedział w co wsiąknęłam.
 Mimo specyfiki obecnej pracy dalej wszystko gra. Nie zaniedbuję się kurtularrnie, więc czas na recenzje i refleksje też mam nadzieję znaleźć. Może obudzę ten blog, uruchomię znów.

Komentarze

  1. Ja coś tam wykminiłam już jakiś czas temu, ale mogłabyś napisać więcej:-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...