Przejdź do głównej zawartości

...

Czym jest dla was, rodziców czy nie rodziców, nauka religii  w szkole? Moje dziecko z częstotliwością zdartej płyty każe się wypisać z zajęć prowadzonych przez katechetkę. Na jego poziomie świadomosci boga nie ma. Nawet nasze wieczorne 'wanienne' rozmowy metafizyczne nie przekonują go do bytu nadprzyrodzonego, choć wcale zresztą nie przekonuję. To nie ma sensu i moim zdaniem jest czystą indoktrynacją.
 Uważam, że religia w podstawówkach to wyłącznie przysposobienie do życia w kościele, nic innego. Nie ma to absolutnie związku z wymiarem duchowym. Czy kolorowanie Chrystusa kredkami i rozwiązywanie rebusów religijnych, tudzież dukanie modlitw wyuczonych na pamięć ma jakikolwiek związek z duchowością?
W mojej rodzinie hołduje się raz przyjętym prawdom wiary, bez krytycyzmu, bez uprzedzeń. Byłam wychowywana w posłuszeństwie, kiedy pojawiły sie z mojej strony wątpliwości i pytania, zaczęłam być postrzegana jako leniwa (bo przestałam latać na msze).
Obecnie, jako czarna owca wybielam się dla świętego spokoju. Żyjemy z dala od kościoła, ale na łonie rodziny pchamy dziecko do katolickiego stada. Nasze dziecko nie chce chodzić na religię, nie chce iść do komunii.
Fasada opada, a kultywowana przez rodziców powierzchowność rozpryskuje o kształtującą się osobowość. Dziecko nas obnażyło, z drugiej strony fajnie, że jest refleksyjne i poddaje różne rzeczy ocenie. O to nam w sumie chodziło.

Komentarze

  1. Faktycznie, dla bardziej wymagających intelektualnie rodziców nie ma religijnych propozycji edukacyjnych, smutek.
    Aczkolwiek akurat w uczenie się na pamięć (tekstów wszelakich) głęboko wierzę - jak ma się coś 'okrzepniętego' w głowie to jest dobry punkt wyjściowy do zadawania pytań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. własnie mają się nauczyć aktu wiary..jak mnie zapyta o boga żywego to umrę

      Usuń
  2. Religia w szkole to porażka. I nie tylko z punktu widzenia rodzica ale i nauczyciela. Podziwiam malucha, że nie chce iść do komunii. Większość dzieci chce... dla prezentów:)
    Błędem jest, moim zdaniem (oczywiście sama też go popełniłam) uleganie zbiorowej paranoi i chrzczenie dzieci tuż po narodzeni, kiedy jeszcze nie mają własnego zdania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trwam w zamierzeniu że nie wezmę ślubu kościelnego. Do cywilnego też można ubrać białą kiecę. Słyszałam kiedyś takie stwierdzenie "że osoba bierze kościelny tylko dla białej sukienki"

    Dzieci też nie zamierzam chrzcić. Jak będą chciały to im pozwolę.
    Łatwiej jest wejść w Kościół niż z niego wyjść.

    OdpowiedzUsuń
  4. jak twoje dzieci będą chciały się ochrzcić, to pewnie nie będa juz potrzebowały twojej aprobaty. Chrzest to w sumie małe miki w porównaniu z reszta sakramentów;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale reszty sakramentów nie zrobisz jak nie masz chrztu ;)

      Usuń
  5. Religia w szkole to czysta pomyłka!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...