Przejdź do głównej zawartości

Stara Słaboniowa i spiekładuchy

Ostatnio kumpluję się ze staruszką, nie zawsze rozumiem jej mowę, ale lubię zachodzić, to znaczy odwiedzać. Tylko, że babcia się już kończy, ubywa jej, a szkoda się żegnać, naprawdę.
Jeszcze tylko kilkanaście stron walki z wszelkim opętaniem. Dlatego sączę jej mądrości  jak harbatę z minty i pomalućku rozpuszczam betonową skorupę 'miastowości'. Chce mi się wierzyć w te kikimory.
Łykam prawdę, że mądrość i wiedza niekoniecznie musi być oxfordzka, to życie z dnia na dzień wyczarowuje pojęcie o świecie.
 To pojęcie ściśle wiąże się z intuicją, co wykluwa się w opłotkach, przy rozżarzonych piecach, pod sznurami zasuszonych grzybów, przy stole, w nieruchomym świetle księżyca. Trzeba ją tylko wytrwale ubijać, jak śmietanę, a wnet rozwiązywanie zagadek i innych zagwozdek pójdzie jak po maśle.
 Czytanie o dyjabłach, zmorach, południcach w języku zrodzonym pod strzechą, ha, czary jakieś.

Polecam Słaboniową!

- Zośka, dyć nie myśl, że czego ty nie widzisz, to tego ni ma. Na świecie takie rzeczy sum, co doktorom sie nie śniły ani, jak to gadajo, filuzofum tyż ni. A tyś nie profesur, ani filuzof, aa?
  -Wy to Słaboniowo, zawsze tak zakręcicie, że człowiek sam nie wie, w co wierzyć, i widzi rzeczy których nie ma.






Komentarze

  1. Oj, Babcia prawde mowi, oj mowi!!!
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
  2. Ocho... wpisuję na listę czekających do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Ciebie czytać...
    ...a o książce dobrze wiedzieć, to mój temat ulubiony:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja lubię takie historie , takie postaci... .

    OdpowiedzUsuń
  5. "dyć nie myśl, że czego ty nie widzisz, to tego ni ma"- powietrza też nie widzisz, czy to znaczy,że go nie ma?
    Muszę przeczytać!
    Serdeczności..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o zaufaniu w połączeniu ( czyli) nie musisz się tego uczyć w szkole, doświadczenie jest nauką powszednią.

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...        

odchwaszczanie doraźne, bez widoków dalekosieżnych

Uschło blogowe poletko. Trzeba sie przedzierać przez chaszcze czasu i zapomnianych dni. Tydzień za tygodniem leci ciurkiem, przystaje tylko wtedy kiedy dopada mnie myśl o tej ciągłej zmianie wszechrzeczy, o ustawicznym przekształcaniu krajobrazu życia. Jejku, jaki patos.  Igor sie zpierwszoklasił. Na razie leniwie, bez napinki, aczkolwiek matematykę już uznał za ulubioną, a religie i w-f ulokował na szarym końcu. Szkoła dotychczas nie przysparza kłopotów, co inne tak. Tata mój mizernieje już półtora miesiąca w szpitalu. Ciężka sprawa, właściwie w tych okolicach moje serce najszybciej bije, a sen nie przychodzi na dobranoc. Namacalny obraz przemijania w ciele bliskiego człowieka, który dysponując godzinami bezczynnego czasu  zaczął liczyć myśli i spostrzeżenia (więc jednak czynność istnieje  - kartezjańska) Ostanio przez telefon powiedział mi, że na świecie panuje równowaga. Zgodziłam sie  z nim, ale nie przestudNiowałam tematu. Przestudniować problem znaczy go zgłę...