Przejdź do głównej zawartości

cel

Usmiecham się do Was na podpartej bródce bębniąc palcami o nos, bo zwykle jak się pojawiam, po dość długim zniknięciu, to mam  w zanadrzu (przynajmniej mnie sie tak wydaje) pytanie..rozważanie, refleksję.
Cóz, kto jak kto, ale ja lubię się dziwić i często się zawijam jak pytajnik, co jest na, albo w kropce;)

Co jest Waszym celem w życiu ?

Życie składa się z małych celów, bo chyba cel nie musi być jedyny i ostateczny?  
Cel może być intuicyjny, taki, że trudno go doprecyzować, albo wyrazisty jak kreska Picassa.
Cel - awans. Cel - spokój. Cel - brak celu (czy można tak?!)
Cel-pal albo, jak mam nieraz ochotę powiedzieć - pal licho cel.
 Terror celu, bo w niektórych przypadkach ów cel równa się sens,  ale jak można powiedzieć, że czyjeś życie jest bez sensu? Życie ma sens samo w sobie. Cel, który ubieramy w słowa, się  pojawia lub nie. Cel ponad naszymi widzimisię, pragnieniami i chceniem, jest, że tak powiem - boski:)
Cel jako równoważnik planu, albo życiowego credo...
bo
czy nie chodzi czasem o intuicję, zaufanie do siebie i przekonanie, że to co robimy ma wpływ na nas i wszystko wokół. Pielęgnowanie tej świadomości to chyba mój cel....hmmm...
Próbuje szukać odpowiedzi w sobie, nie sugerować się zanadto tym co piszą, bo może tego zwyczajnie nie rozumiem, albo rozumiem opacznie. A nieraz piszą, że trzeba, że mus ... a ja odpowiadam, że jak mus to tylko owocowy.
  jak jest z Wami?





Komentarze

  1. Bez celu popadam w depresję, najgorsze jest nie mieć jego potrzeby, jeszcze gorsze niż go nie mieć...

    OdpowiedzUsuń
  2. myslę, że samo 'nieposiadanie celu' nie jest najgorsze, ale właśnie te natarczywe mysli..że aaaa!, nie mam go i co ja ze sobą pocznę;)
    może chodzi o wewnętrzne nastawienie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wierze w to, ze ludzie moga nie miec celu... Celem moze byc wypicie dzisiejszego wieczoru kufla piwa... Cel jest zawsze, choc bardzo czesto nieuswiadomiony... Moj terazniejszy cel... szukam kolorowej chustki na glowe, bo wiosna /smiech/
    Serdecznosci wiosenne
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  4. Cele dzielę na codzienne i odświętne. Codzienne odhaczam, odświętne celebruję.

    I cel, moim zdaniem, niczego nie uświęca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne, że nie uświęca, szczególnie jeśli sie idzie po tzw. trupach

      Usuń
  5. Cel - pal :D O przepraszam, ale tak mi się głupio skojarzyło!
    Cel? Wolę nie analizować. Trwanie, bycie, przyglądanie się i działanie w zależności od potrzeby(dycha bądź ciała). Poza tym gdy ma się dzieci(jedno wystarczy) cel jest ardzo oczywisty. No. Dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tam zawsze jakiś cel mam :) przyjemny :) bo cy się lepiej do pracy rano wstawało :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cele nadają barw życiu, każdy ma jakiś cel, chociażby przeżyć ten dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  8. nie mam niestety (stety...) zdolności do jasnego określania celów. Żyję po prostu i staram się, żeby życie moje i moich bliskich miało jakość (według mojej skali jakości). Nie zawsze to się udaje- czasami przez pracę, czasami przez lenistwo i inne takie (okoliczności, które - staram się !- niekoniecznie chciałabym , żeby rzadziły mną i moim czasem, życiem, zasobami). W zasadzie każdy wykonując jakąś czynność, pracę tym samym dąży do celu, jakim jest ukończenie tychże. Ale rozumiem, że chodzi tutaj o cele dalekosiężne - cóż, kilka razy miałam takie i efekt to było istne rumowisko - raz zawiódł organizm , innym razem wola walki opuściła mnie bez słowa. no ale bez smętów - jest dobrze! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba myslałam o tych dalekosiężnych, ale tak naprawdę chodziło mi o zdobycie innej perspektywy w okreslaniu celu. Byłam nieco zagubiona, bo utozsamiałam cel z sukcesem, dobrobytem, działaniem na wielka skalę. Takie mnie dopadły bzdurne, biznesowo-pienięzne powiązania. Nie napisałam o tym we wpisie, ale grunt, że dzieki waszym komentarzom uswiadomiłam sobie swój tok myslenia i moge go skorygować.

      dziękuję Skango i wszystkim innym:)

      Usuń
  9. Moim celem jest maksymalne zdystansowanie się do własnej osoby :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

śmierć jest przecinkiem

Dlaczego śmierć nie miałaby być piękna? Jest tak naturalna i powtarzalna. Jest elementem garderoby ciała, dlaczego więc nie zachwycać się nią jak broszką spiętą z istnieniem? Tylko nieprzywiązanie do tzw. życia to umożliwia, albo myślenie o nim (życiu) jak o perpetuum mobile w którym śmierć jest przecinkiem. Śmierć jest jak kwietna łąka pośród pożogi, bo bywa wybawieniem, ale głównie po prostu JEST.  I te refleksje pojawiły się po filmie " Civil war' który ma odzwierciedlać niepokoje zza oceanu dotyczące politycznych rozłamów i rewolucji, ale moją wrażliwość ukierunkował w inne rejony. Otóż bardziej zafascynowały mnie wewnętrzne procesy bohaterów, dziennikarzy którzy rejestrują aparatem trawioną wojną domową rzeczywistość. Dla nich śmierć jest kompanem, z którym się układasz lub wojujesz, a każdy z nich balansuje na tej linie na swój sposób. Bo zycie i śmierć są sobie takie bliskie jak bliźniacze rodzeństwo. Śmiało nazywam wojną cywilną również tą, którą toczymy wewnątrz. Kied...

....

Lubie koloryzować, zmieniać rzeczywistość według własnego widzimisię, kłamać obrazami, ale bez szkody. Piszę o fotografowaniu, o wysysaniu ze zdjęcia rzeczy, których na nim nie ma , a czuję je...czułam.....więc w sumie nie kłamię... Nie jestem profesjonalistą więc przerabiam, żeby nadrobić to co nieuchwycone, a przeleciało motylem, zagrało delikatnie w duszy. Uwielbiam zdjęcia, które odczuwam, nawet jesli nadano im sztucznie jakis rys  W ogóle podchodzę do zjawisk jak synesteta.  To niesamowite smakować kolory, dotykać dźwięków. Wyczuwac faktury tam gdzie ich, na zdrowy rozum, nie powinno być, wypowiadać czyjeś imię i kolorować jak obrazek. M a g d a le na jo a n n a a g nie s zk a pa t rycja a d a m zamknijcie oczy i spróbujcie napisać swoje imię kolorami:) Jakie jest ? Z rzeczy przypodłogowych i przyściennych... Znalazłam sposób na zaczątki mojej sklerozy, czy też wybujałą wyobraźnię majacą ścisły związek z AGD ;)  Czasami po kilka razy sprawdz...

karmienie duszy

  Wolę karmić duszę na łonie przyrody niż w świątynnych murach i jest mi z tego powodu niezwykle lekko.  Dokarmianie zwykle odbywa się na aluminiowych rumakach z wiatrem we włosach. Wieki temu popędzalibyśmy pewnie koniki po stepie, dziś sunęliśmy nadwiślańska trasą rowerową z Gorzowa do Okleśnej. Spory odcinek, bo 60 km tam i z powrotem, ale bardzo urokliwy i po płaskim :) W moim przypadku nigdy nie jest od do, bo we krwi mam kluczenie.  Tyle ciekawych miejsc po drodze. Dziwne strachy na wróble i inne ptasiory ubrane w białe kitle, albo pomarańczowe kapoki. Rzeczne zaułki, meandry, brzydkie kaczątka tuż przed transformacją, i te pozytywne kolory słoneczników, kukurydzy i różnej maści ziół. Cudnie!   Kiedy mijaliśmy rowerzystów bijących życiowe rekordy miałam ochotę napisać na asfalcie " Poczuj jak pachnie teraz powietrze". Ale co kto lubi...